Podobne
- Strona startowa
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo (3)
- Trylogia Hana Solo.02.Zemsta Hana Solo
- Trylogia Lando Calrissiana.02.Lando Calrissian i Ogniowicher Oseona
- Vinge Joan D Królowe 02 Królowa Lata Zmiana
- Carey Jacqueline [ Dziedzictwo Kusziela 02] Wybranka Kusziela
- Warren Tracy Anne Miłosna pułapka 02 Miłosny fortel
- Lindskold, Jane [Firekeeper 02] Wolf's Head, Wolf's Heart
- Louis Pommier Dizionario omeopatica d'urgenza
- Zevin Gabrielle Zapomniałam, że Cię kocham
- Thomas Hardy Tessa d'Urberville
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- myszkuj.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Nie masz żadnej rzeczy, której bym pragnął.Już nie.Popatrzyłam w oczy Noaha i zobaczyłam, że coś w nich umarło.Nie mogłam tego znieść.Przestałam się już bać o siebie; ogarnął mnietylko rozpaczliwy, bezbrzeżny smutek. On mnie nie zabije skłamałam Noahowi. Nic mi się nie stanie.Jude, nie wypuszczając mnie ze swego niedzwiedziego uścisku, wycofałsię do ściany i przesuwał się wzdłuż niej w stronę korytarza, gdzieznajdowały się pokoje pacjentów.Znów znalazłam się z nim w pułapce.Pułapka.To słowo zmobilizowało moją pamięć.Napłynęływspomnienia&Inny ciemny korytarz.Rozświetlany błyskami flesza aparatu Rachel.Idziemy z Jude em za Rachel i Claire, trzymając się środka wielkiego holu.Pobokach ciągną się pokoje pacjentów, a ja nie chcę się do nich zbliżać.KiedyRachel i Claire znikają za rogiem, przyspieszam kroku, bojąc się, że zgubię jew tym labiryncie korytarzy.Już wcześniej byłam w pułapce.I uciekłam z niej.Wyszłam bez szwanku z katastrofy; siniak na policzku zarobiłamwcześniej.Pamiętam, jak w szpitalnym lustrze zobaczyłam fioletową plamęna swojej kości policzkowej.Tam, gdzie uderzył mnie Jude.Rozwaliłam w gruzy stary psychiatryk, oszczędzając siebie.Nic mi się niestało.Dobrze, ale Jude też ocalał, podszepnął mi umysł.Zciskał mnie tak, że prawie traciłam oddech i wiedziałam, że jestwpatrzony w Noaha.Ostrze wniknęło głębiej; czułam ból i rozlewające sięciepło.Jude z chorą uciechą dawkował sobie przyjemność z torturowaniamnie na oczach mojego chłopaka.Marzyłam, żeby odpłacić mu tym samym.Może mi się uda.Owszem, Jude ocalał ale stracił ręce.Czyli nie mogę go zabić, ale mogę zranić.Tyle już razy próbowałamuśmiercić Jude a i nigdy mi się nie udało.Ale i ja nie dałam się zabić.Skoropotrafiłam sprawić, że zawalił się szpital, czemu mam nie spróbować z tymbudynkiem? Gdyby się zawalił, byłabym wolna.Noah też.Może nawet ucierpiałby, ale przecież był odmieńcem, jak ja,więc pewnie by przeżył.Poza tym potrafi się sam uzdrowić i wiele razy torobił.Nie musiałam się o niego martwić.A Jamie? Stella? Oni również byli inni.Jak Jude.Na pewno by niezginęli; mogli co najwyżej zostać ranni.To też nie problem.Noah ich uzdrowi, tak jak uzdrowił mojego ojca,kiedy tata był bliski śmierci.Gorący oddech Jude a palił mi skórę; odwróciłam głowę, usiłując gouniknąć.Zanim wciągnął mnie w mrok korytarza, zobaczyłamzakrwawioną Megan na skraju ogrodu.I Adama leżącego na piasku.Ja, Noah, Jamie i Stella przeżyjemy.Ale oprócz nas są tu jeszcze inni.Adam zapewne jeszcze żyje.Megan żyła, kiedy Jamie odciągał ją odJude a.Może tam, za tymi zamkniętymi drzwiami, jest więcej pacjentów.Jeśli rozwalę to miejsce w gruzy, jak psychiatryk, każdy, kto nie jestodmieńcem, zginie tak jak Rachel i Claire.Zginą Adam, Megan& innenormalne dzieciaki.Ale przecież i tak by zginęli, pomyślałam.Jude załatwiłby wszystkich pokolei, aż& aż nikt nie zostałby żywy.Włoski jeżyły mi się na skórze i krew tętniła mi w uszach, kiedyzorientowałam się, że Jude zaraz skręci za róg.A wtedy przestanę widziećNoaha.Czas mnie gonił.Muszę podjąć decyzję, nawet jeśli żadne wyjście niebędzie dobre.Może bohater wymyśliłby coś lepszego, ale nie byłambohaterem. Zawsze masz jakiś wybór powiedział pewnego razu Noah.Już wybrałam.Natężyłam całą swoją moc i rzuciło nami o ścianę.Jude nie spodziewał się tego.Jego głowa rąbnęła o mur z ohydnym,głuchym łomotem.Wyobraziłam sobie szczeliny rozchodzące się pajęcząsiecią z tego miejsca, w górę do sufitu, na boki i w dół, do fundamentów.Ramiona oplatające moją pierś puściły i Jude zwalił się na ziemię.Byłam wolna, ale nie uciekłam.Odwróciłam się błyskawicznie, żeby spojrzeć mu w twarz.Słyszałam tylkoswój oddech i uderzenia serca głośne, przyspieszone, ale nie z powodustrachu.Z powodu lodowatej, niepowstrzymanej furii.Czułam silny, niemiły, narastający nacisk w głowie.Poddałam się mui nagle coś pękło, coś się wyzwoliło.Ustawiłam do pionu bezwładne ciałoJude a, rozpłaszczając je na ścianie, jakbym chciała go tam rozsmarować.Ciskałam nim i napierałam z taką siłą, że kawały tynku spadały napodłogę.Nie wiedziałam, że mam aż taką moc.Nie mogłam zabićJude a samą siłą umysłu, ale mogłam tego dokonać własnymi rękami.Zasłużył na śmierć.Wiedziałam, że Noah stoi za mną, ale nie ruszył mi na pomoc.Zrozumiał,że jej nie potrzebuję.Jude był nieprzytomny i bezwładny jak szmaciana lalka.Wydało mi się,że czas zaczął zwalniać; czarne i czerwone plamy latały mi przed oczami,zawężając pole widzenia.Jakaś bezbarwna woń wypełniła powietrze.Miażdżyłam krtań Jude a usłużnymi rękami, które wydawały się należeć dokogoś innego.Widok wywołał przypływ dzikiej radości.Poczułam, że sięuśmiecham. Maro.Słyszałam, jak ukochany, znajomy głos wymawia moje imię, ale byłambardzo daleko i nie słuchałam go.Wiedziałam, że nie mogę przestać, dopókita rzecz w moich rękach nie będzie martwa.Nie mogłam pozwolić, żebyuciekła mi albo uleczyła się.Chciałam widzieć, jak umiera, zmienić jąw bezkształtną masę mięsa.Ta myśl sprawiała niemal zmysłowąprzyjemność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]