Podobne
- Strona startowa
- Edwards Eve Alchemia miłoci 03 Gra o miłoć. Kroniki rodu Lacey
- Gail Z. Martin Polegli królowie 01 Zaprzysiężeni
- Carter Scott Cherie Jesli milosc jest gra
- Amis Martin Strzala Czasu (SCAN dal 749) (2
- Amis Martin Strzala Czasu (SCAN dal 749)
- Orwell George Rok 1984 (SCAN dal 755)
- Orwell George Rok 1984 (SCAN dal 755) (2)
- Smith Martin Cruz Skrzydla nocy
- Gray Martin Wszystkim, ktorych kochalem
- Philip K. Dick Ubik (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezpauliny.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dany ujęła w swoje małe dłonie jego ogromną, twardą rękę i ścisnęła ją mocno.- Nie pozwolę mu umrzeć…Ser Jorah uśmiechnął się gorzko.- Khaleesi, czy też Królowo, nie posiadasz mocy wydawania takich rozkazów.Oszczędź sobie łez, dziecko.Będziesz go opłakiwać jutro albo za rok.Teraz nie mamy czasu na smutki.Musimy jechać, i to szybko, zanim on umrze.Dany patrzyła na niego zdumiona.- Jechać? Dokąd?- Ja bym wybrał Asshai.Leży daleko na południe, na końcu znanego świata, a twoi ludzie twierdzą, że jest to duży port.Znajdziemy duży statek, który zabierze nas z powrotem do Pentos.Nie łudź się, to będzie ciężka podróż.Myślisz, że możesz zaufać ludziom ze swojego khos? Pojadą z nami?- Khal Drogo rozkazał im chronić mnie - odpowiedziała Dany niepewnym głosem - ale jeśli on umrze… - Dotknęła brzucha.- Nie rozumiem.Dlaczego mielibyśmy uciekać? Przecież jestem Khaleesi.Noszę w brzuchu potomka Drogo, który zostanie khalem, kiedy Drogo…Ser Jorah skrzywił się.- Wysłuchaj mnie, księżniczko.Dothrakowie nie pójdą za niemowlakiem.Oni zginają karki przed siłą Drogo i przed niczym innym.Kiedy on odejdzie, Jhaqo, Pono i pozostali ko będą walczyć o jego miejsce.Zabiorą ci dziecko, gdy tylko się urodzi, i rzucą je psom na pożarcie…Dany zakryła dłońmi brzuch.- Dlaczego? - jęknęła.- Dlaczego mieliby zabijać niemowlę?- Ponieważ jest synem Drogo, a staruchy mówią, że będzie rumakiem, który przemierza świat.Tak brzmi przepowiednia.Lepiej więc zabić niemowlę, niż narażać się na jego gniew, kiedy dorośnie.Dziecko poruszyło się gwałtownie w jej brzuchu, jakby słuchało ich rozmowy.Dany przypomniała sobie słowa Yiserysa, który opowiadał jej, co psy Uzurpatora zrobiły z dziećmi Rhaegara.Jego syn także był wtedy niemowlakiem, a mimo to zabrali go od piersi matki i roztrzaskali głowę o ścianę.Tak postępowali mężczyźni.- Nie wolno im skrzywdzić jego syna! - zawołała.- Każę mojemu khas, żeby go chronili, a bracia krwi Drogo…Ser Jorah położył dłonie na jej ramionach.- Zabiorą cię do Vaes Dothrak, gdzie mieszkają staruchy, to ich ostatni obowiązek wobec niego… a potem podążą za Drogo do krainy nocy.Dany nie chciała wracać do Vaes Dothrak i spędzić reszty życia wśród tych okropnych staruch, wiedziała jednak, że rycerz mówi prawdę.Drogo był czymś więcej niż jej słońcem i gwiazdami, był jej tarczą.- Nie opuszczę go - odparła z determinacją.Znowu wzięła go za rękę - Nie opuszczę go - powtórzyła słabym głosem.Kątem oka zobaczyła jakieś poruszenie przy wejściu.Do namiotu weszła Mirri Maz Duur i pokłoniła się nisko.Po wielodniowym marszu za khalasar kulała, stopy miała pokrwawione i pokryte pęcherzami, a oczy podkrążone.Za kapłanką pojawili się Qotho i Haggo z jej skrzynią.Kiedy bracia krwi zobaczyli ranę Drogo, Haggo wypuścił z ręki skrzynię, która upadła z hukiem na ziemię, Qotho zaś zaklął najgorszym z przekleństw, od którego ścina się samo powietrze.Mirri Maz Duur patrzyła na Drogo z kamienną twarzą.- Rana zaogniła się.- To przez ciebie, maegi - powiedział Qotho.Haggo zacisnął dłoń w pięść i uderzył Mirri w twarz, aż upadła na ziemię.Potem kopnął ją.- Przestań! - krzyknęła Dany.Qotho odciągnął Haggo.- Dla takiej jak ona kopniak to za duża łaska.Zabierz ją przed namiot.Przy wiążemy ją do kołka i niech ją ujeżdża każdy, kto będzie przechodził.Potem psy sobie na niej użyją, łasice wyszarpią jej wnętrzności, a kruki wydziobią oczy.Muchy znad rzeki złożą jaja w jej łonie i będą pić ropę z jej gnijących piersi… - Zacisnął żelazne palce na jej miękkim ramieniu i postawił ją na nogi.- Nie - powiedziała Dany.- Nie pozwolę jej skrzywdzić.Qotho wyszczerzył pokrzywione, pożółkłe zęby w szyderczym uśmiechu.- Nie? Ty mi mówisz nie? Módl się lepiej, żebyśmy i ciebie nie przywiązali do kołka.To też twoja wina.Ser Jorah stanął między nimi, wysuwając nieco miecz z pochwy.- Bracie krwi, powstrzymaj swój język.Księżniczka wciąż jest twoją Khaleesi.- Tak długo, jak długo będzie żył krew mojej krwi - odpowiedział Qotho.- Kiedy on umrze, ona będzie niczym.Dany poczuła ucisk w żołądku.- Zanim zostałam Khaleesi, byłam już potomkiem smoków.Ser Jorahu, wezwij mój khas.- Nie - powiedział Qotho.- Sami pójdziemy.- Do zobaczenia… Khaleesi.- Haggo wyszedł za nim z namiotu.- Nie możesz spodziewać się od niego niczego dobrego, księżniczko - powiedział Mormoni.- Zgodnie z tradycją Dothraków mężczyzna i jego bracia krwi żyją jednym życiem, a Qotho czuje, że ono dobiega końca.Martwy nie zna strachu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]