Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- McCaffrey Anne Lackey Mercedes Statek ktory poszukiwal (SCAN d
- Norton Andre Lackey Mercedes Elfia Krew (SCAN dal 996)
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Forbes Colin Tweed 08 Zabójczy wir
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- letscook2011.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oraz muszlom klozetowym.Duchem opiekuńczym tych snów nie jest już mężczyzna w białym kitlu i czarnych butach z cholewami, lecz kobieta, kształtami i rozmiarami zbliżona do żagla galeonu, kobieta, która wszystko Odilowi wybaczy.Czuję, że to jego matka, i nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie się pojawi.Odilo jest niewinny.Odilo jest, jak się okazuje, niewinny, uczuciowy, powszechnie lubiany i głupi.I w pełni sił męskich.Władzy, rzecz jasna, nie ma żadnej, a służbę w Rezerwowym Korpusie Medycznym pełni jak jagnię, nienagannie.Lecz potencja - bez zarzutu.Spytaj Hertę, niech potulnie zaświadczy.Ta mała już ledwo chodzi.Narodowy socjalizm to po prostu biologia stosowana.Odilo jest lekarzem: żołnierzem biologii.Czyli ta dwuletnia orgia, którą właśnie odstawiamy, to widocznie etap jego prywatnej kampanii.Odilo pełni służbę czynną; wącha proch; daje z siebie wszystko - dla dziecka.Tak, nadal chcą je mieć, chociaż Eva sprawiła im taki zawód.Kiedy Odilo rozkłada Hertę na łóżku, rozkraczoną i zgiętą wpół, z kostkami nóg po bokach wezgłowia, wygląda to raczej, jakby próbował zniszczyć życie, niż je stworzyć.Lecz wszyscy już wiemy, że przemoc stwarza - przynajmniej tu, na Ziemi.Nigdy jeszcze potencja tak nam nie dopisywała, nawet w Nowym Jorku, kiedy nie mogliśmy się opędzić od pielęgniarek.Herta robi czasem minę, jakby marzyło jej się krótkie interludium impotencji.A tu żadnych interludiów.Skąd ta zmiana, ciekaw jestem? Po służbie w Schloss Hartheimie - która wlokła się jak wieczność - wszyscy troje wyprowadziliśmy się z domu teściów i mieszkamy teraz w Monachium, owiewani alpejskim powietrzem.Z dala od dziecinnego pokoju Herty, z dala od obrazków z aniołami, które dawniej nad nami czuwały.W nowym mieszkaniu czuwa nad nami szkielet z białego drewna oraz rysunki anatomiczne, krzyczące imbirowym mięsem.Niemieckie dziewczę to dziecko natury.Jest, jakie jest.Bez makijażu, z owłosionymi nogami.Odilowi to nie przeszkadza.Na odwrót: zabrania używać kosmetyków, nawet mydła; a co do włosów i meszku, iskrzącego puchu pach, loków na górze i wiechy na dole, to podejrzewam, że Herta mogłaby być kosmata jak himalajski jak, a Odilowi i tak by smakowało.Nazywa ją swoją Schimpanse: szympansicą.Przyznam, że ja też za nią szaleję.Ciało Herty szemrze młodością.Jej uszy to ciasteczka, zęby - istne cukierki.Skóra jędrna niby miąższ oliwki.Z początku nie była taka skora, ciągle narzekała, że jest zmęczona albo że ją piecze, wciąż miała jakieś opory; lecz ostatnio (Odilo raz po raz o tym mówi wszystkim kolegom, a komplement ten wydaje mi się należycie wzniosły) łomocze się jak drzwi sracza w czasie burzy.Jest taka mała, że pewną surowość wobec niej uważam za coś całkiem naturalnego.Skończyła osiemnaście lat.I ciągle maleje.Nie wolno ulegać pesymizmowi, a zresztą nie ma sensu zbytnio wybiegać w przyszłość, ale za dwa lata prokurator położy na niej łapę.Bardzo to wszystko urocze.Im bliżej wesela, tym wyraźniej Odilo delikatnieje.Nie miewa już napadów furii.Nie każe już swojej szympansicy krzątać się po domu nago, a w dodatku na czworakach.Herta odwdzięcza mu się bezgraniczną tkliwością, jak nigdy dotąd.Erotyczny zachłyst okazuje się stanem poniekąd gadzim.Umysł wyższy, dusza, książęta jaźni schodzą ze sceny.Podobnie - a nawet jeszcze bardziej - umysł gadzi.Niech no pomyślę.Ilekroć umysły ludzkie dogadują się z gadzimi, chcą z bezpiecznego dystansu wyrządzać zło.Lecz gdy na placu zostają tylko ich ciała, najwidoczniej pragną czynić dobro, i to w zwarciu, ryzykując własnym ja.Sam nie wiem.Jeszcze z nimi jestem, w łóżku, i dobrze mi; lecz prawdziwie lepka ekstaza jest udziałem Odila, lśniącego jaszczura, i Herty, lśniącej jaszczurki, mieszkańców soczystego szlamu, w którym słowa są zbędne, bo tylko się chrząka i mruczy.Ich życie erotyczne stopniowo oczyszcza się z wszelkich nieprawidłowości.Dawniej na przykład odgrywali te scenki (średnio dwa razy na tydzień, albo i częściej, jeśli Odilo twardo stawiał sprawę), podczas których Herta musiała leżeć, nie dając znaku życia, od początku do końca.Darzył też zdrowym zainteresowaniem jej wypróżnienia, jak to w małżeństwie.Ale ma już ten etap za sobą.Kiedy żona płacze i dąsa się, Odilo osusza łzy pocałunkami, a nie ciosem pięści w pierś.Teraz zresztą już prawie nie zdarza jej się płakać: do wesela raptem parę tygodni.Coraz rzadziej, choć i tak dosyć często (powiedzmy, mniej więcej co noc), Odilo zrywa gadzi pakt i z entuzjazmem szuka towarzystwa przyjaciół: ich mocy, którą daje piżmowa woń ciżby, juchtowego, stajennego gorąca.Krzyczymy i ślinimy się z niemowlęcym grymasem; w pojedynkę każdy z nas jest słabym tchórzem, lecz razem tworzymy pałającą masę.Nocne zabawy często zaczynamy od wyjścia w miasto, Żydom na pomoc.Odilo, Herta i ja formalnie mamy teraz miodowy miesiąc, ale nigdzie nie wyjeżdżamy.Tylko z powrotem do Berlina, na ślub.Mój własny stosunek do Żydów zawsze był jednoznaczny.Lubię ich.Jestem, rzekłbym, urodzonym filosemitą.Najbardziej mnie zachwycają ich oczy.Te szkliste, gorące spojrzenia.Egzotyka sugerująca transcendencję - może, kto wie? Lecz po co w ogóle roztrząsać ich zalety? Jestem bezdzietny; Żydzi są moimi jedynymi dziećmi, które kocham tak, jak kochać winien rodzic, czyli nie dla ich zalet (choć oczywiście wydają mi się nadzwyczajne), pragnąc tylko, żeby istnieli, żeby kwitli, żeby mieli prawo do życia i miłości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]