Podobne
- Strona startowa
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Michael Barrier The Animated Man, A Life of Walt Disney (2007)(2)
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Moorcock Michael Zwiastun Burzy Sagi o Elryku Tom VIII
- Michael Barrier Animated Man. A Life of Walt Disney (2007)
- Grochola Katarzyna Upowaznienie do szczescia (3)
- Tom Clancy Suma wszystkich strachow t.2
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- radius.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdarzało się, iż przedstawiciele miejscowych władz od razu konfiskowali znalezione przedmioty, nie dając archeologom czasu nawet na ich opisanie czy zbadanie.Francuscy inspektorzy terenowi mieli jedną wspaniałą cechę, odróżniającą ich od amerykańskich kolegów po fachu - niezbyt sumiennie wykonywali swe obowiązki.Nie wolno było jednak zapominać, że społeczeństwo jest przeciwne temu, by obcokrajowcy wtykali nos w chwalebną historię Francji.Sektor czwarty oznaczał klasztor.Kate zastanawiała się przez chwilę, czy warto iść taki kawał drogi.W końcu postanowiła zrobić sobie krótką przerwę.Była już zmęczona monotonią wykonywanych zadań.Innym też przydałby się zastrzyk entuzjazmu.Mogło nim być ważne odkrycie.Ruszyła przez ruiny Castelgard.W przeciwieństwie do wielu studentów potrafiła sobie wyobrazić kształt budowli i wygląd całego miasta.Podobało jej się.Nie było miastem chaotycznym, pośpiesznie rozbudowywanym w czasie wojny.Charakteryzowała je prostota, za którą Kate tęskniła podczas studiów na wydziale architektury.Kiedy poczuła słoneczny żar na karku i łydkach, po raz setny ogarnęła ją radość, że jest teraz we Francji, a nie w New Haven, w ciasnym, zagraconym gabinecie na szóstym piętrze wydziału sztuki i architektury, z panoramicznym oknem wychodzącym na pseudokolonialny Davenport College i pseudogotyckie Payne Whitney Gymnasium.Nic nie mogło się równać ze słonecznym latem w południowej Francji, a i w tutejszym zespole szybko poczuła się jak w rodzinie.Jak do tej pory wakacje były bardzo udane.Jedyny minus stanowiła konieczność znoszenia męskich umizgów.Marek zaczął ją adorować niemal od pierwszego dnia, później przyszła kolej na Ricka Changa, a teraz musiała uwolnić się od Chrisa Hughesa.Bardzo źle zniósł kosza, jakiego dostał od tej Angielki.Chyba tylko on z całej ekipy nie przeczuwał, co się święci.A teraz zachowywał się jak dziecko ze skaleczonym paluszkiem.Wczoraj w restauracji wpatrywał się w nią nachalnie, potwierdzając tym samym, że mężczyźni nie rozumieją, iż ostentacyjne szukanie pociechy u innej kobiety jest dla niej po prostu obraźliwe.W zamyśleniu dotarła na brzeg rzeki, gdzie w zatoczce stała łódź wiosłowa.Obok niej, uśmiechnięty od ucha do ucha, czekał właśnie Chris Hughes.* * *- Ja będę wiosłował - powiedział, jeszcze zanim wsiadła do łodzi.Przystała na to bez słowa.Wiosłował powoli, długimi pociągnięciami.Kate milczała.Rozsiadła się wygodnie i wystawiła twarz do słońca.Czuła przyjemne rozleniwienie.- Piękny dzień - zagadnął Chris.- Tak, piękny.- Wiesz, Kate - zaczął ostrożnie - wczoraj wieczorem było bardzo przyjemnie.Pomyślałem, że może.- To bardzo uprzejme z twojej strony, Chris - przerwała mu - ale muszę być z tobą szczera.- Naprawdę? To znaczy?- Właśnie z kimś zerwałam.- Ach, rozumiem.- I chciałabym przez pewien czas być sama.- Tak, oczywiście.Może jednak.- Raczej nie - powiedziała szybko, siląc się na uśmiech.- Jak chcesz.- Przez chwilę sprawiał wrażenie nadąsanego, ale zaraz dodał: - Chyba masz rację.Najlepiej będzie, jeśli zostaniemy przyjaciółmi.- No to bądźmy przyjaciółmi.- Wyciągnęła do niego rękę.Dziób łodzi zarył w piach na brzegu.* * *W ruinach klasztoru zebrała się cała ekipa.Wszyscy stali na ziemnym kopcu przy stanowisku czwartym i zaglądali w głąb wykopaliska.Trzymetrowej głębokości dół miał przekrój kwadratu o boku sześciu metrów.W północnej i wschodniej ścianie odsłonili masywne łuki z płaskich kamieni, świadczące jednoznacznie, że dotarli do katakumb znajdujących się pierwotnie pod głównym budynkiem klasztornym.Przestrzeń pod łukami była jeszcze wypełniona zbitą ziemią.Tydzień wcześniej wykopali wąski rów pod łukiem w północnej ścianie, wyglądało jednak na to, że prowadzi donikąd.Zabezpieczono go więc stemplami i zaniechano dalszych prac.Teraz uwagę wszystkich przyciągał podobny rów pod wschodnim łukiem.Kopanie szło wolno, ponieważ ciągle natykali się na ludzkie kości, które Rick Chang identyfikował jako szczątki poległych żołnierzy.Kate spostrzegła, że w głębi wykopu ziemia obsunęła się po obu stronach i utworzyła wielką pryzmę u jego czoła.Przypominało to typowy zawał kopalniany, uniemożliwiający kontynuowanie prac.W dodatku osuwisko odsłoniło wiele zbrązowiałych kości.Wystawały teraz z ubitej ziemi.U wylotu rowu stali Chang, Marek i Elsie, która wyjątkowo oderwała się od swoich papierów.Robiła zdjęcia aparatem ustawionym na trójnogu.Miały posłużyć do wykonania trójwymiarowego komputerowego modelu architektonicznego.Marek spojrzał w górą i dostrzegł Kate na skraju wykopu.- Czekaliśmy na ciebie.Zejdź do nas - zawołał.Erickson zbiegła po drabinie na ubite dno dołu.Unosił się tu zapach świeżej ziemi z ledwie wyczuwalnym odorem rozkładu materii organicznej.W pobliżu kamiennego łuku leżała czaszka, która zapewne wytoczyła się z rowu.Kate obeszła ją łukiem.Wiedziała, że ludzkich szczątków nie wolno dotykać, dopóki nie zajmie się nimi Chang.- Mamy już pewność, że to katakumby - powiedziała.- Ale zwłoki nie były grzebane w trumnach.Czyżby faktycznie rozegrała się tu jakaś bitwa?Marek wzruszył ramionami.- Wszędzie toczono bitwy.Na razie bardziej mnie interesuje to.- Wskazał odsłonięty fragment dolnej części łuku, zbudowanego z wygładzonych i starannie do siebie dopasowanych kamieni.- To robota cystersów, może nawet dwunastowieczna.- Jasne.A tamto?U podstawy haku widać było mroczną jamę o średnicy około metra.- Co zamierzasz? - spytała Kate.- Ktoś powinien tam zejść, i to jak najszybciej.- Po co ten pośpiech?- Wygląda na to, że jest tam większa niezasypana komora - wtrącił Chang.- Jakaś sala, może nawet kilka sal.- I co z tego?- Teraz dostało się tam powietrze, prawdopodobnie po raz pierwszy od sześciuset lat.- I sądzisz, że jakieś znaleziska są zagrożone?- Nie wiemy, co tam jest - uciął Marek.- Pewne rzeczy mogą jednak ulec rozkładowi już po paru godzinach.- Odwrócił się do Changa.- Mamy węża?- Nie, jest w Tuluzie, w naprawie.Wężem nazywali grubą wiązkę światłowodu, którą można było przymocować do obiektywu aparatu i w ten sposób badać niedostępne miejsca.- To może wypełnić całą tę salę azotem? - podsunęła Kate.Mało reaktywny gaz, cięższy od powietrza, wypełniłby podziemną komorę niczym woda, zabezpieczając znajdujące się tam przedmioty przed korozyjnym działaniem tlenu z atmosfery.- Już o tym myślałem - odparł Marek - lecz mamy go za mało, tylko parę butli pięćdziesięciolitrowych.Rzeczywiście azotu było za mało.Kate wskazała skupisko czaszek i powiedziała:- Jeśli spróbujemy tam zejść, naruszymy.- Nie przejmowałbym się szkieletami - przerwał jej Chang.- Zawał już ruszył je z miejsca.W dodatku wygląda to na masowy grób ofiar jakiejś bitwy.Badania szczątków nie przyniosą nam nic nowego.- Cofnął się o krok, zadarł głowę i zapytał: - Chris, kto ostatni brał reflektor?- Nie ja - odparł stojący na krawędzi wykopu Hughes.- Chyba powinien być gdzieś tu, w klasztorze.- Widziałem go wczoraj w sektorze trzecim - odezwał się jeden ze studentów.- No to do dzieła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]