Podobne
- Strona startowa
- Hogan James P Najazd z przeszlosci
- James P. Hogan Najazd z przeszlosci
- Arthur Avalon Shakta And Shakti
- Parsons Tony Mezczyzna i chlopiec
- Władysław Łoziński Pko proroka
- linuxadm (8)
- Heinlein Robert A Luna to surowa pani
- (App Tutorial) Microsoft Office Excel 2003 Inside Out
- John Grisham Komora (2)
- Morrell Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- thelemisticum.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale oczywiście nasze władze będą chciały przeprowadzić śledztwo i broń będzie potrzebna jako dowód rzeczowy.- Zgodnie z w a s z y m i zwyczajami - zauważył Chirończyk, - Był to jeden z n a s z y c h ludzi - odpowiedział major.Chirończyk zastanowił się nad tym wyjaśnieniem, widać uznał je za wystarczające, skinął głową i oddał swój pistolet.Dziewczyna, która zraniła Ramelly'ego zrobiła to samo.Znamienne było, pomyślał Colman, że major nie zapytał jej towarzyszki, czy również posiada broń.Gdy strażnicy zaczęli podnosić na nogi Padawskiego i jego grupę, major podszedł do Colmana i pozostałych z kompanii “D", stojących wraz z Chirończykami, którzy byli z nimi na górze.Spisał już ich nazwiska i ustalił, że nie byli bezpośrednimi świadkami incydentu.- Wy, chłopcy, jesteście wolni - oznajmił.- Jeśli będzie przesłuchanie, możecie być wezwani na świadków.W takim razie właściwi ludzie skontaktują się z wami.- Będą wiedzieli, jak nas znaleźć - odpowiedział Colman.Komunikator kieszonkowy Kath zabrzęczał, wyjęła go więc, by odpowiedzieć.Dzwonił Adam, który już słyszał o wypadku i sprawdzał, czy jej i Colmanowi na pewno nic się nie stało.Colman zostawił ją rozmawiającą i podszedł tam, gdzie stała przy drzwiach Anita, obok towarzystwa gotującego się do odejścia.Po co ty się zadajesz z tą bandą? - szepnął.- Postaraj się zmądrzeć, gdy się to wszystko skończy.Daj sobie z nimi spokój.Gdy na niego spojrzała, w jej oczach nie było skruchy ani wyrzutów sumienia.- To już nie twój interes - syknęła.- Tak się bawię i tak`żyję, jak mi się podoba.Colman parsknął pogardliwie.- Nazywasz to zabawą?- Wiesz, co mam na myśli.Oni nic nie zrobili.Tylko odrobinę za dużo wypili.Te dwie suki nie musiały zrobić tego, co zrobiły.- Może powinnaś się postarać spojrzeć na to z ich punktu widzenia - powiedział Colman.Oczy Anity zapłonęły.Szok zaczął ustępować i zmieniać się w złość.- Dlaczego miałabym to robić? Bruce właśnie został zastrzelony, Dan ma dziurę w nodze, a ty mówisz, żebym na to spojrzała z i c h punktu widzenia? Co z ciebie za człowiek? Posłała znad jego ramienia szyderczy uśmiech Kath, która właśnie chowała komunikator do kieszeni.- Już widzę dlaczego.Nie zabrało ci to dużo czasu, prawda? Czy ona jest dobra?Colman zignorował uwagę.A jednak pomyśl o tym - mruknął.- Dla własnego dobra.- Już raz ci powiedziałam, że teraz to już nie twój interes.Daj mi spokój.Nie chcę z tobą rozmawiać.Po prostu - idź sobie i zostaw mnie samą.Z odległości paru stóp groźnie spoglądał Padawski, który widocznie odzyskał nieco pewności siebie, jako że SS panowała nad sytuacją.- Ty, Złotowłosy, trzymaj się od niej z dala - rzucił złośliwie.- Trzymaj się swoich przyjaciół - morderców.O tobie też nie zapomnimy.- Wychodząc odwrócił głowę, obejmując wściekłym spojrzeniem całą salę.- Do was też to się odnosi - ostrzegł głośno.- Nie zapomnimy.Zobaczycie.- Jazda.- Jeden z żołnierzy trącił go w żebra kolbą karabinu i poprowadził ku schodom w ślad za Anitą i Ramellym, którego podtrzymywał sanitariusz i jeden z SS - uranów.Colman patrzył za nimi, póki nie wyszli i wówczas powrócił do swoich.- Czy to twoja przyjaciółka? - zapytała Kath.- Kiedyś tak.Ale już nie, o ile się orientuję, jak sprawy stoją.- Przystojna dziewczyna.Czym się zajmuje?- Specjalistka telekomunikacji w sztabie Brygady.Kath uniosła brwi z aprobatą.- No to i niegłupia, co?- Mogłaby urządzić się znacznie lepiej, a nie marnować się, włócząc z taką szumowiną.Ale należy do tych, które wolą łatwą drogę.tak długo, o ile się da, w każdym razie.- To szkoda - rzekła Kath.Muzyka zagrała, tłum rozszedł się do baru i stolików i rozmowy znów się nawiązały.Colman ze swym towarzystwem wrócili na górę, a Driscoll przyniósł jeszcze jedną kolejkę napojów z baru.Inni usiedli tam, gdzie poprzednio.Przez chwilę rozmawiali o wypadku, zgodzili się, że niedobrze, iż mógł się w ogóle wydarzyć, przez chwilę rozważali, co z tego może wyniknąć, aż w końcu zmienili temat.- Myślę, że tutaj trzeba nauczyć się umiarkowania - zauważył Stanislau, przyglądając się swojej na wpół opróżnionej szklance ciemnego, pienistego piwa chirońskiego.Pokręcił głową.- Wiecie, może to głupio zabrzmi, ale czasem chciałbym, abyśmy musieli za to płacić.- Dokładnie wiem, co masz na myśli - powiedział Carson.Driscoll milcząco wyraził zgodę.- Nie jestem pewien, czy się z tym zgadzam - oświadczył Swyley, co oznaczało, że się zgadza.Colman chciał pożartować na ten temat, ale w tym momencie pojął, że mówią na serio.Zmarszczył brwi i spojrzał pytająco na wszystkich po kolei.- To ta cała sprawa, że za nic się nie płaci - objaśnił na koniec Stanislau.- Wchodzimy tu, pijemy, wchodzimy do restauracji, jemy, wynosimy ze sklepów całe góry rzeczy i nic za to nie płacimy.- Wyprostował się, rozejrzał na boki poszukując wsparcia moralnego, otrzymał go ile chciał i beznadziejnie pokiwał głową.Na początku wyglądało to zbyt pięknie, aby było prawdziwe, ale to wrażenie szybko mija.To przestaje być zabawne, szefie.Działa nam na nerwy.- Czujemy się zadłużeni i chcemy z tego wybrnąć w jakiś sposób - powiedział Driscoll.- Nie chcemy darmochy.Ale wszystko, co mamy, to kawałki papieru, które tutaj nic nie znaczą.Co począć?- Znajdziesz taki sposób - odpowiedział zupełnie nie poruszony jeden z Chirończyków siedzących przy stole.- Myślę, że lepiej późno niż wcale - skomentował inny, spoglądając na malarza, który nadal siedział z nimi.Malarz milcząco skinął głową.- Co to znaczy? - spytał Driscoll Chirończyka, który mu odpowiedział.Chirończyk zawahał się przez chwilę, jakby się obawiał, że może powiedzieć coś, co, jak sądził, może być uważane za obraźliwe.Kath spojrzała na niego i uspakajająco kiwnęła głową
[ Pobierz całość w formacie PDF ]