Podobne
- Strona startowa
- Jarosław Bzoma Krajobrazy Mojej Duszy cz.V KSIĘGA O PODRÓŻY NOCNEJ
- Winston S. Churchill Druga Wojna Swiatowa[Tom 3][Księga 2][1995]
- Pierce Tamora Krag Magii [Tam Ksiega Daji
- Pratchett Terry Nomow Ksiega Wyjscia scr
- Bar Do Thos Grol (księga umarłych) (2)
- Mochnacki M. Powstanie Narodu Polskiego (ksiega I)
- Pratchett Terry Nomow Ksiega Kopania
- R 13 00
- Pattison Eliot Mantra czaszki
- Eo Lagerlof, Selma Gosta Berling
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- myszkuj.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Słyszeliście, Stopina zaczął już od progu coś takiego? Nauczyciele dziecipogubili. Jak to pogubili ? Stopina, marszcząc się od gorąca, dokładała węgla podblachę.207 Zabrali ich do kopalni, teraz taka moda.zamiast uczyć, nauczyciele z dziećmipo okolicy się włóczą.No i pięcioro z szóstej nie wróciło. Nie wróciło? Stopina wyprostowała się nad kuchnią. Nie wróciło.Ciężko.ciężko nas Pan Bóg znów doświadczył.Ludzie mó-wią. zawahał się. Co mówią? Wałęsali się podobno po warsztatach bez opieki.Pasy od jednej maszyny ich po-rwały i rzuciły o mur.Na ścianie mózg i krew.Okropieństwo.Zajączkowski biegajak bez zmysłów.Zamknęli i nikogo nie wpuszczają.Ciężko nas Pan Bóg doświad-cza zasapał. Co wy mówicie? Jezus!.A Wiktor?!Osuch głowę ciężko spuścił. Gadajcie, co z Wiktorem! szarpnęła go Stopina. Nie wiem.Nie wiem. bronił się. Wiecie.Gadajcie na miłość Boską!Osuch nos wytarł.208 Ludzie mówią, że też.Stopina stała nieruchomo jak słup.Z jej ust nie wydarło się ani jedno słowo bólu,ani jedna łza nie spłynęła jej z oczu.Osuch patrzał na nią oniemiały.Zdawało mu się, żeStopina modli się wpatrzona w lampkę oliwną pod obrazem czerniejącym na osiwiałejścianie, ale ona nie patrzała ani na lampkę, ani na obraz.Kamienny garnek wypadł jej ze sztywnych palców i potoczył się głucho pod próg.Osuch podniósł go i oglądał troskliwie.Szczęściem garnek był cały.Uspokojony,otarł go z przyzwyczajenia rękawem i postawił na kuchni, rzucając bokiem na Stopinęzaniepokojone spojrzenia. Co wam?.Hę? Jeszcze nic nie wiadomo.nie wiecie, jak to z ludzmi, zawszeubiorą.W Bogu nadzieja!Stopina spojrzała na niego nieprzytomnie.Potem narzuciła chustkę na potarganewłosy i wybiegła na wieś.Przed paroma domami rajcowano o zaginięciu dzieci.Pocieszek wracał na południez motyką.Na widok pędzącej Stopiny zatrzymał się.209 Jezus Maria.Stopina!.Prawda to o Wiktorze?.Gadają, że ino czapkaz niego została. Nie gadajcie.Nie gadajcie.nic! krzyknęła nieszczęsna matka przyciska-jąc koniec chustki do piersi.* * *Kierownik Zajączkowski wrócił zasępiony do szkoły.W ręce trzymał jakieś zawi-niątko.Spojrzał na zegarek.Było już po dzwonku na trzecią lekcję.Szkoła była cicha,tylko na górze hałasowała jedna klasa. To pewnie czwarta pomyślał. WidocznieGondera jeszcze nie wrócił.Pojechał rano z furmanem przypilnować węgla na stacjii wsiąkł.Trzeba uciszyć czwartaków.Kiedy wychodził z klasy, przez okno na korytarzu zauważył tłum ludzi gromadzącysię pod płotem.Spoglądali w okna szkoły i rozprawiali o czymś podnieceni.Zaniepokojony zbiegł na dół i wywołał z klasy szóstej Stelmacha. Patrz no pan, ile ludzi! pokazał na okno. Może do gminy?210 Nie.mam złe przeczucie. Pan myśli, że?. Boję się, że.tak.Wyjdę i zobaczę, co oni chcą.Niech pan zajmie się dziećmi powiedział stłumionym głosem kierownik i zacierając nerwowo ręce wyszedł na taras.Na widok kierownika ucichł gorączkowy gwar. Co się stało? zapytał. Z Gonderą chcemy mówić!.Z wychowawcą Gonderą.Z tym zetempow-cem! krzyknął ktoś z tyłu za plecami kobiet. Pana Gondery nie ma w szkole odpowiedział kierownik. Jak to nie ma ? rozległy się oburzone głosy. Przecież lekcje? Niech nopan nas nie zwodzi. Może wyjść się boi. Powiedziałem.Nie ma go tutaj przygryzł wargi Zajączkowski. Jest nastacji przy węglu.W ciżbie zawrzało.Przed gromadę wysforował się Miksa.211 Jakże to.przy węglu? Czemu nie przy dzieciach? Czemu w szkole nie uczy? On ma uczyć! Mnie podatek na to biorą! sapał jakiś wielki chłop potrząsającpięściami.Tłum postąpił o krok. Tak jest! Ja za Gonderowe wałęsanie nie płacę, tylko za naukę i żeby dziecipilnował gardłował Miksa. Spokojnie.bez nerwów, o co wam chodzi? mówił kierownik. Szkoła byłana filmie.Mieliśmy więc dwie godziny czasu.Pan Gondera pojechał przypilnowaćważenia węgla dla szkoły.Widocznie przewlekło się.sami rozumiecie.I o co tylehałasu? To pan nie wie? Cała wieś o tym mówi! Gdzie dzieci? Coście z dziećmi zrobili?! wybuchnęła jakaś milcząca dotądkobieta w zapasce.212 My.z dziećmi?! Co wam, ludzie? Zajączkowski patrzył po ludziach oszo-łomiony.W tym momencie przez tłum przedarła się Stopina.Ludzie ucichli i w ponurym milczeniu przypatrywali się kobiecie.Stopina dopadłszy do Zajączkowskiego chwyciła go za rękę. Panie, co z Wiktorem?.Jezus! Gadaj pan!.Gadaj pan prawdę! Uspokójcie się, Stopino.nic się nie stało. usuwał się zdumiony kierownik. Gadają.rozszarpało. powtarzała Stopina oglądając się na gromadę. Nikogo nie rozszarpało, ludzie, kto wam tyle naplótł.nikogo! To czemu bramę zamknęli i nie wpuszczają? Niech pokażą maszyny! znówkrzyknął ktoś z tyłu. Ludzie, przecież wiecie.przedtem też nigdy nie wpuszczali.To kopalnia. Tak! Ukrywacie się z tym! Pokażcie dzieci.Niech Stopa wyjdzie.niech się pokaże! zachrypiał znówtamten uparty głos i tłum zawrzał na nowo.213Z okien urzędu gminnego wychyliły się ciekawe twarze urzędników.Kierownik po-czerwieniał. Powiem wam, co się stało rzekł starając się opanować zdenerwowanie.Stopa i syn dyrektora kopalni uciekli z lekcji.To wszystko. Z kopalni, nie z lekcji. Byli na filmie w ramach lekcji.Usiłował wszystko wytłumaczyć, ale jego słowa utonęły w gwarze oskarżeń, płaczu,przekleństw i krzyków. Film to nie nauka! Na co to było dzieci do kopalni prowadzić! Bez opieki! Kręcą! Widzicie, kręcą.wymigują się! Coś tam jest! Oddajcie dzieci! Coście z dziećmi zrobili?! Jezu! Jezu!214Podburzone, rozkrzyczane kobiety wdarły się na schody.Nagle wypadł z gminy panKupść z jakimś papierem w ręce. Co za zbiegowisko? Nie wiecie, że zbiegowisk robić nie wolno?!.Co się stało,hę? %7łe dwu łobuzów z lekcji uciekło? Właśnie!.Rodzice będą ukarani.Trza z łobu-zerką skończyć.Rozpuściliśta dzieci! rozsierdzony Kupść wsiadł na gromadę, niezwracając uwagi na to, że Zajączkowski ciągnie go za rękę.Tłum zatrzymał się zdezorientowany, ale tu i ówdzie śmielsi zaczęli bąkać: Niech powiedzą, gdzie jest Stopa! Co ze Stopą zrobili? To ja was się chcę zapytać.Matki chcę zapytać Kupść wymachiwał kartąpapieru. Już, nikogo nie ma, bo zapiszę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]