Podobne
- Strona startowa
- Crichton Michael Norton N22 (SCAN dal 739)
- Crichton Michael Norton N22 (2)
- Crichton Michael Norton
- Allston Aaron Gwiezdne Wojny Nowa Era Jedi 12 Twierdza Rebelii
- Gwiezdne Wojny Uczeń Jedi Narodziny Mocy Dave Wolverton
- Foster Alan Dean Gwiezdne Wojny Nadchodzšca Burza
- 33 Anderson Kevin J Gwiezdne Wojny W Poszukiwaniu Jedi
- Salvatore Robert Gwiezdne Wojny Wektor Pierwszy
- PoematBogaCzlowieka k.4z7
- Morressy John Kedrigern pokazuje co potrafi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- myszkuj.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak dotąd na szczęście nic mi nie dolega.Jedynie sierżant miał dla pana robotę.Kartr pomachał uzdrowioną dłonią.- Jest lepsza od poprzedniej.Ile panu płacę?Tre roześmiał się szeroko.- Karty kredytowe nie mają tu zbyt wielkiej wartości, nieprawdaż? Jeśli trafi pan w swoich poszukiwaniach na coś, co mogłoby mnie zainteresować, proszę mi o tym powiedzieć.Dla mnie to wystarczy.Zresztą, cieszę się, że mogłem pomóc patrolowi.Zasługujecie na wszystko, co cywile mają najlepszego.Słyszałem, że macie polować, może zabralibyście mnie kiedyś na wyprawę?Kartr był zdumiony.Wyczuł w tej prośbie jakiś nacisk.Oczy Tre wpatrywały się w niego tak intensywnie, jakby rozpaczliwie chciały mu coś powiedzieć, przekazać wiadomość o pierwszorzędnym znaczeniu dla obojga.- Czemu nie - odpowiedział.- Jeżeli naprawdę otrzymamy takie zadanie.Na razie nic o tym nie wiem.Jeszcze raz dziękuję.- Nie ma sprawy.Cieszę się, że mogłem się na coś przydać.Do zobaczenia.Wciąż ta niema prośba.Oczy Kartra rozszerzyły się w zdumieniu.Trzymane w dłoni palce prawej ręki medyka poruszyły się w znajomy sposób.Skąd Tre mógł znać ten tajemny sygnał? Automatycznie zareagował dając odpowiedź palcem wskazującym i głośno powiedział:- Powiadomimy pana, kiedy będziemy wyruszać.Życzę czystego nieba.- Czystego nieba - odwzajemnił się medyk.Za drzwiami Kartr lekko ścisnął ramię Roltha.Faltharianin natychmiast rozpoczął gadkę o polowaniu.- Te rogate stwory, które widzieliśmy na polanie - powiedział wchodząc na schody - powinny być doskonałym prowiantem.Można by zasolić ich mięso, oczywiście o ile znajdziemy pokłady soli.Podobnie z tymi rzecznymi stworzeniami, o których tyle mówił Zinga.Chyba nie powinniśmy go posyłać na łowy - Faltharianin roześmiał się tak beztrosko, jakby nie dotarł do niego sygnał i nie zdawał sobie sprawy, że mówi do śledzących ich uszu.- Zje więcej niż przyniesie.- Lepiej, żebyśmy nie używali miotaczy - włączył się Kartr, jakby nie przestawał zastanawiać się nad tym problemem.- Niszczą zbyt wiele mięsa.Lepsze będą miecze.- Ale wtedy trzeba się do nich bardzo zbliżyć, nie sądzisz? - zaniepokoił się Rolth.Oboje szybciej ruszyli w górę.Ktoś szedł za nimi.Umysł Kartra dotknął go leciutko i natychmiast wycofał się.Zrobiło mu się niedobrze.Śledził ich Can–hound.Jednak udało im się nie biec, choć oboje ciężko dyszeli osiągając ostatni podest.Drzwi do pomieszczeń na szczycie stały otworem na tyle, żeby mogli prześliznąć się przez szczelinę.Kiedy tylko znaleźli się za progiem, Zinga zatrzasnął je donośnie.Nie mógł powstrzymać gniewnego pomruku.- Więc takiego szpiega wysłali!- Tylko po to, żeby nie stracił nas z oka.Niech się teraz pieni za drzwiami.Rolth, o co chodziło tej kobiecie? Czego od nas chce?- Miała nadzieję, że jesteśmy bohaterami, którzy przyszli im wszystkim na ratunek.Cummi ukrywał przed rozbitkami naszą obecność, jednak wieści się rozniosły - nasze mundury są zbyt dobrze znane.Przyszła prosić o pomoc.Sytuacja tu jest dokładnie taka, jak przewidywałeś.Cummi odgrywa tu kieszonkową Kontrolę Centralną.Albo go posłuchasz, albo zginiesz z głodu.Jeśli zbyt głośno protestujesz - znikasz…- Ilu dotąd zniknęło - spytał Fylh stanowczo.- Kapitan X451 i trzech lub czterech innych.Było też czterech pasażerów Bemmych.Oni również zniknęli.W trochę inny sposób.Wydaje się, że zorientowali się po położeniu gwiazd na niebie, gdzie się znajdują i zdecydowali się na samotną podróż.- Bemmy? Z jakiego gatunku? - grzebień Zingi rozpostarł się za jego szyją.Stał przy drzwiach nasłuchując, co dzieje się za nimi.- Tego się od niej nie dowiedziałem.Nie widziała ich, zanim statek nie wylądował.To był liniowiec dwuklasowy.Mniejsza z tym, obecnie mamy do czynienia z grupą Cummiego, niewielką, lecz uzbrojoną i dobrze zorganizowaną oraz z grupą przeciwną Cummiemu, źle zorganizowaną i miotającą się bez większego sensu, szepczącą po kątach, tak żeby nikt ich nie podsłuchał.Cummi trzyma władzę, a jego ludzie patrolują miasto.Opanował wszystkich, którzy mają coś do powiedzenia - techników, medyka.Wszystkich kontroluje.Can–hound stanowi jedno z większych zagrożeń.Czy zaproszono nas do uczestnictwa w grupie przeciwnej Cummiemu? - spytał Fylh.- Nie sądzę, żeby do tego doszło.Wydaje im się, że patrol chce przejąć władzę.Sam wiesz, że mogłoby do tego dojść, gdybyśmy cię posłuchali, gdyby uwierzyli, że mamy do dyspozycji nie uszkodzony statek i że jesteśmy wciąż na służbie.Musiałem powiedzieć tej kobiecie, że nie mamy żadnej władzy.Ale powiedziałem jej też, że zwiadowcy trzymają się razem.- Chyba zaplanujemy jakąś rewolucję pałacową - zastanawiał się głośno Kartr.- No cóż, musimy się tu trzymać, dopóki się więcej nie dowiemy.- Ciekawe, skąd medyk zna sygnały zwiadowców? - spytał Rolth
[ Pobierz całość w formacie PDF ]