Podobne
- Strona startowa
- 25 K.W. Jeter Trylogia Wojny Łowców Nagród II Spisek Xizora
- Ringo John Wojny Rady Tom 1 Tam Będš Smoki
- Wojny Rady Tom 1 Tam Będš Smoki Ringo John
- Bernard Cornwell Wojny Wikingów 2 Zwiastun Burzy
- Marchocki Mikolaj Historia Wojny Moskiewskiej
- Mikolaj Marchocki Historia Wojny Moskiewskiej (2)
- Toland John Bogowie wojny t.1
- Oramus Marek Hieny cmentarne (2)
- World Without Cancer The Story Of Vitamin b17 G Edward Griffin
- Ania09 Opowiesci z Avonlea
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- beyblade.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oui-Gon nie tylko wzywał pomocy, onostrzegał.Teraz zrozumiałem - powiedział Obi-Wan.- Wszys-cy mamy kłopoty.Czego ty chcesz ode mnie, mały? - zapytał Jemba.- %7łebym spojrzał na własne buty, a ty wtedy pchniesz mnieswoim mieczem? Ho, ho, ho! Stara sztuczka, ale mnie na tonie wezmiesz.Huttowie nie mają stóp!Ta rozmowa była stratą czasu.Obi-Wan wyskoczył wgórę, przekoziołkował w powietrzu i wylądował tuż przedJembą.Korzystając z zaskoczenia, skoczył jeszcze raz i opadłtwardo na jego plecy.Jemba zawył.- Ostrzegałem cię! - krzyknął Obi-Wan, ściskając mo-cniej miecz.Nagłym cieciem odrąbał Huttowi ogon i od-rzucił go daleko, ponad głowami zdumionych Whipidów.Jeden z nich dał ognia z miotacza, lecz Obi-Wan uskoczyłzręcznie i odbił cios mieczem.Rzucił się w głqb ciemnychtuneli, zostawiając pogoń daleko za sobq.Gnała goprzemożna chęć odnalezienia Qui-Gona.Uskrzydlałoradosne zdumienie, że był zdolny odebrać jego ostrzeżenie,że jest miedzy nimi duchowa więz.Daleko za nim Whipidzi wydawali bojowe okrzyki, szy-kując się do walki, lecz Jemba powstrzymał ich krótko:- Nie! Zostawcie go.Chłopak jest mój!ROZDZIAA 21Tędy, przyjacielu! - szeptał Oui-Gon do swego ptero-smoka, wskazując mu ręką wyloty jaskiń.Z góry zboczewyglądało jak ser z dziurami - setki otworów w wielkiej bryleskały.Jedi z wysiłkiem utrzymywał kontrolę nad umysłemgada.Starał się łagodnie ściągnąć go na ziemię.Sytuacjastawała się coraz bardziej niepokojąca: znad morzaciągnęły setki, tysiące tych potworów.Jak okiem sięgnąć, nictylko migotanie ich srebrnych skrzydeł i ogłuszający jazgot,jakby gady rozmawiały ze sobą, przekrzykując się nawzajem.Oui-Gon widział kiedyś monstrualnie wyrośnięte drzewaw Srebrnym Lesie na planecie Kubindi.Ich liście miały podwadzieścia metrów szerokości, a kiedy jesienią opadały naziemię, przez jakiś czas unosiły się w powietrzu jak tratwygigantów.Lot pterosmoków przypominał to zjawisko.Pterosmoki spływały z ołowianych chmur jak liście w lesiena Kubindi.Tylko że bestie były śmiertelnie niebezpieczne; i tak jakOui-Gon kierowały się ku jaskiniom.Krzyczał w myślach, starając się ostrzec Obi-Wana przedniebezpieczeństwem.Poczekał, aż pterosmok zbliży się dowąskiego skalnego garbu w pobliżu grot.Wykorzystał tenmoment, by zeskoczyć na ziemię.Przy upadku trochę siępodparł rękami, ale mogło być gorzej.Potwór nie zaatakowałgo.Odleciał z cichym, pełnym wstydu okrzykiem.Jegomaleńki gadzi móżdżek pomału wyzwalał się spod kontroliczłowieka.Oui-Gon miał już tylko dwa kroki do wylotu jaskini, gdyzobaczył Obi-Wana, który wypadł stamtąd z podniesionymmieczem.Obi-Wan zatrzymał się i z przerażeniem spojrzał wniebo.Początkowo myślał, że nadciągają ciemne burzowechmury.Ale zaraz zorientował się, że to stada pterosmokówprzesłaniają niebo.Wszystkie ściągały do jaskiń.Nigdy jeszcze w swoim krótkim życiu nie był aż takprzerażony.Nie mógł sobie nawet wyobrazić czegoś równiestraszliwego.Nogi się pod nim ugięły, w głowie miał zupełnąpustkę.Nie wiedział, co robić.Nagle ujrzał Qui-Gona zmierzającego ku niemu.Znówwstąpiła w niego nadzieja.Jedi wyglądał okropnie, krwawił zlicznych ran, jedno ramię zwisało mu bezwładnie -ale żył!- Znalazłeś daktylit? - krzyknął.Oui-Gon kiwnął głową.- Co z Arconianami?-%7łyją, ale coraz gorzej z nimi.Spiesz się, mistrzu.Będętrzymał straż przy wejściu.Spodziewał się, że Oui-Gon raczej jego wyśle z daktylitemdo Arconian.Ale Jedi obdarzył go tylko krótkim spojrzeniem.W ułamku sekundy chłopak zdążył jednak dostrzec w oczachmistrza podziw i szacunek.-Wrócę niebawem - obiecał Oui-Gon i pobiegł wgłąb jaskini.W tej samej chwili Pterosmoki uderzyły na Obi-Wana.Jegoświetlny miecz dwoił się i troił.Syczał, palił, ciął.Potworyryczały z bólu i co chwila któryś z nich padał, tworzącwokół chłopca barykadę martwych ciał.Obi-Wan walczył lepiej niż kiedykolwiek, lepiej nawet, niżsądził, że w ogóle potrafi.Wiedział jednak, że na dłuższąmetę nie da rady setkom gadów.Oui-Gon pędził ciemnym tunelem, ściskając w rękach sakwęz daktylitem.Mijał po drodze Huttów i whipidzką straż.Niktgo nie zatrzymał.W jego spojrzeniu było coś, co kazało im się trzymaćdaleka.Ale sam Jemba nie czuł respektu przed Jedi.Zagrodziłmu drogę swym ogromnym cielskiem.- Stać! - wrzasnął.- Dokąd to?Oui-Gon twardo popatrzył mu w oczy.- Lepiej każ swoim ludziom obstawić wyjścia - powiedziałostrzegawczo.- Mamy kłopoty.- Ha! - zaśmiał się Jemba.- Twój głupawy pupilek jużpróbował tej sztuczki.W tym momencie jeden z pterosmoków rozwrzeszczał sięgdzieś całkiem blisko, tuż koło wejścia do groty.Dzwięk byłnagły i przerażajqco głośny.Kamienie zadrżały.Odłamkisypnęły się ze stropu jak grad.- Zaczęło się - stwierdził Jedi.Wyminął zaskoczonego Hutta i pobiegł dalej, do pie-czary Arconian.Grelb wślizgnął się miedzy dwa wielkie głazy i położył wpozycji strzeleckiej, z miotaczem gotowym do strzału.Bacznie obserwował, co się dzieje.Stracił szansę zabiciaOui-Gon Jinna.Duży Jedi był już w środku, poza zasięgiemognia.Ale mały Jedi strzegł wejścia do jaskini ze swoimświetlnym mieczem.Skoro nie może dosięgnqć mistrza, musi na razie zado-wolić się uczniem.Pterosmoki sfruwały dziesiątkami ze skał, otaczającchłopca coraz ciaśniejszym kręgiem.Nawet Grelb podziwiałjego odwagę.Młody Jedi zadawał błyskawiczne ciosymieczem, nie wykazując przy tym śladu zmęczenia.Nieomalszkoda takiego zabić.Błyskawica rozdarła niebo.Deszcz zabębnił o kamienienad głową Hutta.Grelb ucieszył się - w tej nad wyrazniewygodnej kryjówce przynajmniej jest sucho.Podniósł miotacz i spróbował wziąć na cel młodego Jedi.Zwietlny miecz chłopca siał spustoszenie wśród ptero-smoków. Wszystko czego teraz potrzebuję - myślał Grelb - tokrótki moment, gdy będę miał go na muszce.Tylko jedenmoment
[ Pobierz całość w formacie PDF ]