Podobne
- Strona startowa
- Michael Judith cieżki kłamstwa 01 cieżki kłamstwa
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Michael Barrier The Animated Man, A Life of Walt Disney (2007)(2)
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Moorcock Michael Zwiastun Burzy Sagi o Elryku Tom VIII
- Michael Barrier Animated Man. A Life of Walt Disney (2007)
- Charles Dickens Daw
- W dol Tim Johnston
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oknaszczecin.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez chwilę pomyślał, że mogła być w niej broń, którą się posłuży.Ale Ranuccio Tommasoni chwycił brzytwę i stanął nad nim.Cararaggio, prawda? Wciąż nie był tego pewien.Kiedy tak leżał pod stołem, a krew płynąca z ręki zalewała mu twarz, nagle odzyskał jasność myśli, zsunął więzy z nogi stołu, odepchnął na bok krzesło, aby uśmierzyć zadawany przez nie ból, a potem przemieścił się nieco w lewo, żeby zsunąć więzy z drugiej nogi.Wszędzie pełno krwi.Ręce już bezużyteczne.Później całymi miesiącami przyłapywał się na tym, że spogląda ludziom tylko na kciuki, tak jakby ten wypadek uczynił go zazdrosnym.Postarzał się, jak gdyby ta jedna noc, na którą go przykuto do stołu, wyzwoliła w nim coś, co go spowolniło.Stał, z zawrotem głowy, nad psem, nad czerwonym winem rozlanym po stole.Dwaj wartownicy, dwie kobiety, Tommasoni, telefony dzwonią i dzwonią przerywając Tommasoniemu, który odkłada brzytwę, zjadliwie wyszeptuje Przepraszam, podejmuje słuchawkę zakrwawioną ręką i słucha.Nie powiedział im, jak sądził, nic, co by miało dla nich jakąś wartość.Ale się chyba mylił, bo wypuścili go na wolność.Przeszedł wzdłuż całą Via di Santo Spirito zdążając ku miejscu, które zachował w pamięci.Minął kościół Brunelle-schiego, bibliotekę Instytutu Niemieckiego, gdzie pracowała pewna znajoma, która by się nim mogła zająć.I wtedy uświadomił sobie, dlaczego go uwolniono.Pozwalając mu odejść, mogli odkryć, z kim się kontaktuje.Przysiadł na skraju chodnika nie odwracając się za siebie, ani razu się nie odwracając.Rozglądał się za jakimś ogniem, nad którym mógłby opalić swe rany, potrzymać je nad kociołkiem wiszącym nad rozpalonym na ulicy ogniskiem, aby dym osmolił mu dłonie.Doszedł do mostu Świętej Trójcy.Wokół było pusto, żadnego ruchu, co go zdziwiło.Przysiadł na mostowej balustradzie, po chwili się na niej położył.Żadnych odgłosów.Przedtem, kiedy maszerował z rękoma w mokrych od krwi kieszeniach, wokół niego panował gorączkowy ruch czołgów i jeepów.Podczas gdy tak leżał, podminowany most wyleciał w powietrze, rzuciło nim w górę i w dół, jakby nastąpił koniec świata.Otworzył oczy i spostrzegł obok siebie wielką głowę.Zaczerpnął powietrza, pierś napełniła mu się wodą.Znajdował się poniżej jej powierzchni.Obok niego w wartkim nurcie Arno spoczywała brodata głowa.Podpełznął ku niej, ale nie zdołał jej dotknąć.Jakaś światłość wlewała się do rzeki.Wypłynął na powierzchnię wody, na którą spływała jakaś płonąca ciecz.Kiedy później tego wieczora opowiedział Hanie tę historię, stwierdziła:- Przestali cię torturować, bo nadciągali już sprzymierzeni.Niemcy uciekali z miasta, wysadzając za sobą mosty.- Nie wiem.Może im wszystko wyśpiewałem.A czyja to była głowa? Ciągle tam dzwoniły telefony.Wybuchł popłoch, ten człowiek odskoczył ode mnie, a oni wszyscy wpatrywali się w niego, gdy wsłuchiwał się przez telefon w ciszę albo w jakiś inny głos, którego nie mogliśmy słyszeć.Czyj to mógł być głos? Czyja to była głowa?- Oni zwiewali, Dawidzie.Otwiera Ostatniego Mohikanina na końcowej, nie zadrukowanej stronie i zaczyna wpisywać:Jest tu czlowiek o nazwisku Caravaggia, przyjaciel mojego ojca.Zawsze się w nim kochałam.Jest starszy ode mnie, ma pewnie ze czterdzieści pięć lat.Pogrążył się w mroku, nie ma w sobie za grosz ufności Z jakiegoś powodu pozostaję pod opieką tego przyjaciela mojego ojca.Zamyka książkę, potem schodzi do biblioteki i odstawia tom na jedną z górnych półek.Anglik spał oddychając przez usta, jak zawsze, zarówno we śnie, jak i na jawie.Wstała z krzesła i delikatnie wyjęła mu z rąk zapaloną świecę.Podeszła do okna i zdmuchnęła ją na zewnątrz, aby dym uleciał z pokoju.Nie cierpiała, kiedy tak leżał ze świecą w ręku, na podobieństwo zmarłego, z woskiem skapującym mu na rękę.Tak jakby się przygotowywał na śmierć, jakby chciał się w nią osunąć, wytwarzając wokół siebie jej klimat, aranżując odpowiednie oświetlenie.Stała w oknie z palcami we włosach, przyciskając dłonie do głowy.W ciemności, po zapadnięciu zmierzchu, można sobie naciąć żyły i wypłynie z nich czarna krew.Zapragnęła wyjść z tego pokoju.Odczuła nagły przypływ klaustrofobii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]