Podobne
- Strona startowa
- Mary Joe Tate Critical Companion to F. Scott Fitzgerald, A Literary Reference to His Life And Work (2007)
- Scott S. Ellis Madame Vieux Carré, The French Quarter in the Twentieth Century (2009)
- Diane Adams & RJ Scott In the Shadow of the Wolf 3 Splintered Lies
- Carter Scott Cherie Jesli milosc jest gra
- Cherie Carter Scott Jesli milos
- Scott Justin Blekitne Bractwo (2)
- Aronson Elliot Psychologia spoleczna Serce i umysl
- Gail Z. Martin Polegli królowie 01 Zaprzysiężeni
- CHRIS CARTER HUNTER 02.Egzekutor
- Fermenty t. 1 i 2 Reymont W
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- thelemisticum.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O? - zdziwiła się Mamuśka.- A teraz mamy również głównego gajologa.Ludzie będą się zabijać, żeby tylko mieszkać w Mayflowerze.Ach, jakie wspaniałe przyjęcia nas czekają! Naturalnie, gdy skończy się żałoba.Mam nadzieję, że Cyrus ponownie się ożeni.- Cyrus? - zapytał Stef głosem wskazującym raczej na zmęczenie niż ciekawość.- To główny administrator, tato - wyjaśnił Red.- Przecież jedziemy na pogrzeb jego żony.Powiedział to takim tonem, jakby nie mógł się doczekać.- Rozpoczyna się za kilka minut - poinformowała nas Penelopa.- Zaraz będziemy w Mayflowerze.Właśnie się zatrzymujemy.Już!Wagon osiadł na kołach w tym samym momencie.Taka synchronizacja mogła wynikać albo z przypadku, albo stąd, że Penelopa usilnie to ćwiczyła.Drzwi się otworzyły i wyszliśmy na peron.Chociaż w perspektywie mieliśmy siedmiogodzinne uroczystości pogrzebowe, to jednak w pewnym sensie wreszcie dotarliśmy do domu.ROZDZIAŁ CZWARTYPOGRZEB ODIEKiedy w końcu zobaczyliśmy miasteczko Mayflower, nikt nie był tak bardzo zaskoczony jak ja.Zdawało się, że przelecieliśmy tyle tysięcy kilometrów tylko po to, by niczym bumerang wrócić do domu.Oprócz pogody, wszystko wyglądało tak samo jak w Tempie, w stanie New Hampshire.Fotografie w prospekcie nie wskazywały, że miasteczka "Arki" są tak podobne do Tempie.Mayfloweru, oczywiście, nie zbudowano na wzór naszej rodzinnej miejscowości.Rzecz w tym, że choć Tempie powstało kilka wieków wcześniej, i jedno, i drugie zaprojektowano tak, aby przypominały zwykłe małe miasteczka w Nowej Anglii.Z metra pojechaliśmy windą na główny plac, identyczny jak w Tempie - z trawnikiem i białymi budynkami dokoła.Jeden z nich wyglądał na dom towarowy, a inny, mimo że to raczej nieprawdopodobne, na pocztę.Brakowało tylko działa z czasów wojny o niepodległość, ustawionego na środku skweru, oraz dużego zegara, który wybijał godziny.W głębi placu stał nawet kościół, także biały, jak cała reszta budowli w miasteczku.Odkryłem jednak istotną różnicę, i to bardzo dużą: wszystkie domy okazały się nadmuchiwane.Były pękate i wyglądały na nietrwałe.Wiem, że tutaj nadmuchiwane budowle to konieczność - należało je tak zaprojektować, by ułatwić ich transport i magazynowanie w wypadku każdej zmiany, a później, po ustabilizowaniu gruntu, szybkie ustawienie z powrotem na miejscu.Nieodparcie kojarzyły mi się z biustem Penelopy.Byłby to raj dla złośliwca ze szpilką.Wskoczywszy na ramię Carol Jeanne, zobaczyłem Mamuśkę.Poruszała ustami niczym złota rybka w akwarium, bo ją zatkało.Wiedziałem, że zaraz coś powie.- Na miłość boską, te domy przypominają balony - odezwała się w końcu.- Zupełnie jak w kreskówkach! - wykrzyknęła Lidia.- Nasz chyba będzie wyglądał inaczej, prawda? - zapytała Mamuśka.- Oj, ale z pani maruda - stwierdziła Penelopa.- Oczywiście, że nie.Wszystko jest wyjaśnione w prospekcie, tylko że pani go nie czytała.Ciągłe o tym zapominam, ale jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś tu przybył, zawczasu nie przeczytawszy prospektu.- Miałam ważniejsze rzeczy do zrobienia.Musiałam spakować nasz dobytek i pożegnać się ze wszystkimi przyjaciółkami.To Red zajmował się pakowaniem; Mamuśka tylko wskazywała palcem i komenderowała.I skąd te przyjaciółki? Znajomych miała na pęczki, ale swoje koleżanki klubowe uważała za zbyt mało wyrobione towarzysko, by mogły zasługiwać na miano jej przyjaciółek.Ich główna rozrywka polegała na złośliwym obgadywaniu tych, które akurat wchodziły do klubu lub wychodziły.Kąciki ust Penelopy lekko się uniosły.Zdążyłem się zorientować, że jest sarkastyczna i chyba za to ją polubiłem.- Proszę sobie wyobrazić, że już nigdy więcej, aż do końca życia, nie będzie musiała pani żegnać się z przyjaciółkami - rzekła.Mamuśka rzuciła jej gniewne spojrzenie.- Co pani chce przez to powiedzieć?- Jak to co? - odparła Penelopa tonem niewiniątka.- Przecież na zawsze zostaniemy razem, niczym w jednej wielkiej rodzinie.- Mamuśka traktuje wszystkie swoje przyjaciółki jak rodzinę - odezwał się Stef.Ciekaw jestem, czy Penelopa zrozumiała dwuznaczność tych słów.Mamuśka na pewno tak, bo zmiażdżyła męża wzrokiem, Penelopa zaś tylko szerzej się uśmiechnęła.Lidia szarpała Reda za koszulę, rozpaczliwie próbując zwrócić na siebie uwagę, niczym jej ukochana babcia.- Czy już jesteśmy w domu? Kiedy będzie śniadanie? - dopytywała się.- Dlaczego tu wszystkie domy wyglądają jak w filmie?- Bo są nadmuchiwane, córeczko - wyjaśnił jej Red.- Ludzie nadmuchują je jak balony.- W ten sposób tylko szybko byśmy się wykończyli - oznajmiła Penelopa.- Po prostu w każdym domu jest zawór dostarczający powietrze, którego ciśnienie we wnętrzu sprawia, że budynki stoją.- Muszą tam panować okropne przeciągi - skomentowała Mamuśka.- Większość ludzi uważa, że to działa orzeźwiająco - rzekła Penelopa.- A co w wypadku awarii? - zapytał Stef.- Oj, Stef, czy ty musisz poruszać takie sprawy przy dzieciach?- Ściany mają półsztywną konstrukcję i zawsze można się wydostać, a powietrza do oddychania wystarczy.Niemniej to bardzo dobre pytanie - odpowiedziała Penelopa, klepiąc go po ramieniu.Uśmiechnął się blado - wiedział, że cokolwiek zajdzie podczas tej wymiany zdań między Mamuśką a Penelopą, i tak wszystko skrupi się na nim.Nie mogąc wykręcić się od pogrzebu, ciężkim krokiem ruszyliśmy za Penelopą do kościoła.Na "Arce" określenie "ciężki krok" odnosiło się raczej do stanu ducha, mniejsza grawitacja bowiem sprawiała, że chodziło nam się bardzo lekko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]