Podobne
- Strona startowa
- Farmer Philip Jose wiat Rzeki 04 Czarodziejski labirynt
- Pullman Philip Mroczne materi Zorza polnocna (Zloty Kompas)
- Pullman Philip Mroczne materie 01 Złoty kompas
- Pullman Philip Mroczne materi Zloty kompas
- Farmer Philip Jose Ciala wiele cial
- Pullman Philip Mroczne materie 3 Bursztynowa luneta
- Farmer Philip Jose Przebudzenie kamiennego boga (S
- Philip G. Zimbardo, John Boyd Paradoks czasu (2)
- LINUXADM (3)
- Feist R.E Mistrz magii
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dwoje pozostałych drzwi było zamknięte.W pokoju siedziała grupka młodzieży, na podłodze.Niektórzy ubrani byli podobnie do tych z baru: togi i sandały, naramienniki, tatuaże.Inni nosili jednorzędowe marynarki i białe koszule.Jedynym sprzętem, jaki dojrzał.był telewizor, lampa i regał z książkami.Oderwał oczy od wyposażenia pokoju, gdyż uświadomił sobie, że wszyscy taksują go badawczym spojrzeniem.- Tu przyspieszacz.- ssał dawno wygasłe cygaro.- A teraz nóżki siad-siad - wskazał na podłogę.- Co takiego? - zdziwił się Vic.- Nie będziemy mogli wziąć przyspieszacza ze sobą? - zapytał Ragle.- Nie - chłopak wskazał raz jeszcze na rozsiadłe po kątach towarzystwo.- Siadać!Po chwili zniknął w drugim pokoju.Za moment wrócił z zakorkowaną butelką, którą podał Ragle'owi.Wszyscy pilnie przyglądali się tej scenie.Ragle wprawnym ruchem wybił korek.- Trójchlorek węgla? - zdziwił się Vic.- Tak - odparł Ragle, który uświadomił sobie, że wszyscy siedzieli tutaj, wąchając trójchlorek węgla.- Powąchać!Ragle podejrzliwie zbliżył butelkę do nosa.Miał już okazję wąchać coś podobnego, lecz nie przypominał sobie, by oddziaływało to na niego w jakiś specjalny sposób, poza silnym bólem głowy.Podał szwagrowi.- Nie, dziękuję.Chłopak w garniturze, siedzący, jak inni, na podłodze, odezwał się wysokim głosem.- Zauroczyć tych Krawaciarzy.Wszyscy wybuchnęli śmiechem.- To dziewczyny - szepnął Vic wskazując na grupę w garniturach.Rzeczywiście, ci, których początkowo brali za przyzwoicie ubranych młodych ludzi, sprawiających o wiele lepsze wrażenie od tych w togach, choć wszyscy byli wygoleni na łyso, okazali się rodzaju żeńskiego.Ragle utwierdził się w tym przekonaniu, studiując delikatne rysy twarzy całej grupy w jednorzędówkach i białych koszulach.Nie używały makijażu.Gdyby jedna z nich się nie odezwała, trudno byłoby dojść do tego odkrycia.- To damski przyspieszacz - skonstatował Ragle.Wszyscy umilkli.Jedna z dziewczyn wydęła pogardliwie ustka.- Zgrywa się.Twarze chłopców pociemniały.Wreszcie jeden z nich wstał, podszedł do kąta i zatrzymał się przy plastikowym pojemniku.Wyciągnął długą rurkę z dużą ilością dziurek na różnych wysokościach.Jeden koniec wsunął w nos, zatkał drugą wolną dziurkę i dmuchnął, przebierając palcami po wyrżniętych w rurce otworach.Rozległa się dziwna, płaczliwa melodia.- Słodki flet-fletnia - odezwała się inna dziewczyna.Chłopak przerwał po chwili, wyjął z nosa instrument, wysmarkał się w kolorową chusteczkę, którą wyciągnął z rękawa togi i skierował spojrzenie na Ragle.- Jak czuje się wariat?Zapominają o żargonie, gdy są wściekli, pomyślał Ragle.Wszyscy skupili uwagę na nich obu, zwłaszcza dziewczyny.- Wariat? - zdziwiła się dziewczyna.- Prawdziwy wariat?- Oczywiście - potwierdził chłopak.- Zwariowany smutas-krawaciarz.Lunatyk.Wyszczerzył zęby, spodziewając się akceptacji, lecz widać było, że nie czul się pewnie.- A co, może nieprawda?Ragle milczał.Vic patrzył się w sufit.- Jesteście sami? A może są jeszcze inni?- Tylko my.Spojrzeli zdumieni.- Tak.Jesteśmy sami - wydawało się, że głos Ragle'a budził w zgromadzeniu respekt.- Jesteśmy samotnymi wariatami.Nikt się nie poruszył.Wszyscy milcząc przyglądali się obcym.Któryś z chłopców roześmiał się.- Mamy więc zbzikowanych Krawaciarzy.I co z tego?- wzruszył ramionami i sięgnął po swój flet.- Zagraj na fletni-flecie - poprosiła dziewczyna.Dwaj inni także sięgnęli po instrumenty.Rozległ się dźwięk trzech fletów.- Tracimy tu czas - powiedział Vic.- Tak.Lepiej zbierajmy się - Ragle chciał już otwierać drzwi, gdy odezwał się jeden z fletnistów.- Hej, Krawaciarze!.Stanęli.- Military Police was szuka.Wyjdziecie i wpadka.Podjął przerwaną melodię.Towarzystwo kiwało twierdząco głowami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]