Podobne
- Strona startowa
- Farmer Philip Jose wiat Rzeki 04 Czarodziejski labirynt
- Pullman Philip Mroczne materi Zorza polnocna (Zloty Kompas)
- Pullman Philip Mroczne materie 01 Złoty kompas
- Pullman Philip Mroczne materi Zloty kompas
- Farmer Philip Jose Ciala wiele cial
- Pullman Philip Mroczne materie 3 Bursztynowa luneta
- Farmer Philip Jose Przebudzenie kamiennego boga (S
- Philip G. Zimbardo, John Boyd Paradoks czasu (2)
- Scott S. Ellis Madame Vieux CarrĂŠ, The French Quarter in the Twentieth Century (2009)
- Zelazny Roger Dilvish Przeklety
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- starereklamy.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I teraz Roni ma moje stanowisko.Dokładnie tak, jak chciała.Im więcej o tym myślał, tym bardziej był zły, w nieco zakłopotany sposób.Jednak nic na to nie mógł poradzić, przynajmniej nie na tym świecie.Może kiedy zażyje Can-D albo Chew-Z, może wtedy zamieszka we Wszechświecie, w którym.Ktoś zapukał do drzwi.- Hej! - powiedział Leo.- Mogę wejść?Wszedł do środka ocierając złożoną chusteczką swoje olbrzymie czoło.- Gorący dzień.W gazecie przeczytałem, że podniosło się o sześć dziesiątych.- Jeśli przyszedłeś zaproponować mi powrót do prący - rzekł Barney zaprzestając na chwilę pakowania - to spóźniłeś się, ponieważ zgłosiłem się na ochotnika.Jutro odlatuję do Fineburg Crescent.To byłaby ironia losu, gdyby Leo chciał się pogodzić.Całkowity obrót koła fortuny.- Nie zamierzam proponować ci powrotu do pracy.I wiem, że się zaciągnąłeś.Mam informatorów w wydziale mobilizacji, a poza tym dał mi znać dr Smile.Płaciłem mu - o czym, rzecz jasna, nie wiedziałeś - aby meldował mi o twoich postępach w zmniejszaniu odporności na stres.- Czego więc chcesz?- Chcę, żebyś zaczai pracować dla Felixa Blau - powiedział Leo.- Wszystko już obmyśliliśmy.- Resztę życia - rzekł cicho Barney - spędzę w Fineburg Crescent.- Nie rozumiesz?- Nie denerwuj się.Próbuję znaleźć jakieś wyjście z sytuacji, także i dla ciebie.Obaj działaliśmy zbyt gwałtownie; ja wyrzucając cię, a ty poddając się tym wampirom z komisji poborowej.Myślę, Barney, że znam sposób, jak usidlić Palmera Eldritcha.Pogadałem z Blauem i jemu podoba się ten pomysł.Będziesz udawał.a raczej żył jako kolonista - poprawił się Leo.- Staniesz się jednym z nich.Któregoś dnia, pewnie w przyszłym tygodniu, Eldritch zacznie sprzedawać Chew-Z w tej okolicy.Może zaproponują i tobie.Przynajmniej taką mamy nadzieję.Liczymy na to.Barney wstał.- I spodziewacie się, że rzucę się na tę propozycję.- Zgadza się.- Dlaczego?- Złożysz skargę do ONZ.Nasi prawnicy napiszą ją za ciebie.Stwierdzisz, że to cholerne, nędzne, parszywe świństwo jest wysoce toksyczne i ma uboczne działanie; obojętnie jakie.Zrobimy z tego pokazową sprawę, zażądamy od ONZ, żeby zakazała produkcji Chew-Z jako środka szkodliwego, niebezpiecznego.Nie dopuścimy do obrotu nim na Ziemi.Doskonale się składa, że zrezygnowałeś z posady w P.P.Layouts i postanowiłeś się zaciągnąć.Nie mogłeś sobie wybrać lepszej pory.Barney potrząsnął głową.- Co to znaczy? - rzekł Leo.- Nie idę na to.- Dlaczego?Barney wzruszył ramionami.Właściwie nie wiedział dlaczego.- Po tym, jak cię zawiodłem.- Wpadłeś w panikę.Nie wiedziałeś, co robić.To nie twoja dziedzina.Powinienem kazać doktorowi Smile'owi skontaktować się z szefem straży naszej firmy, Johnem Seltzerem.W porządku.Popełniłeś błąd.Ale to przeszłość.- Nie - odparł Barney.Ze względu na to, czego dowiedziałem się o sobie, pomyślał, nie mogę o tym zapomnieć.Te ataki samokrytycyzmu najsilniej działają na serce.Skutki są nieodwracalne.- Nie łam się, na litość boską.To już chorobliwe.Masz przed sobą całe życie, nawet jeśli spędzisz je w Fineburg Crescent.Myślę, że i tak pewnie zostałbyś powołany.Prawda? Zgadzasz się?Leo, wzburzony, krążył po pokoju.- Co za bagno.W porządku, nie pomagaj nam.Pozwól Eldritchowi i tym cholernym Proxom zrobić to, co chcą, opanować Układ Słoneczny albo jeszcze gorzej, cały Wszechświat, od nas począwszy.Zatrzymał się i spojrzał z wściekłością na Barneya.- Daj mi.daj mi to przemyśleć.- Zaczekaj, aż weźmiesz Chew-Z.Sam zobaczysz.To zatruje nas wszystkich, umysły i ciała, spowoduje zupełną dezorganizację.Sapiąc gniewnie, Leo rozkaszlał się gwałtownie.- Za dużo cygar - rzekł słabo.- Jezu.Spojrzał na Barneya.- Wiesz, że ten facet dał mi dwadzieścia cztery godziny? - Mam skapitulować albo.- Pstryknął palcami.- Nie będę na Marsie w tak krótkim czasie - rzekł Barney.- Nie mówiąc już o wejściu w środowisko na tyle, by kupować Chew-Z od handlarza.- Wiem o tym - rzekł twardo Leo.- Jednak nie uda mu się mnie zniszczyć tak szybko.To zajmie mu tygodnie, może nawet miesiące.A do tego czasu będziemy mieli kogoś w sądzie, kto udowodni szkodliwość Chew-Z.Wiem, że to wydaje się niemożliwe, ale.- Skontaktuj się ze mną, kiedy już będę na Marsie - rzekł Barney.- W moim baraku.- Zrobię to! Zrobię! - wykrzyknął Leo, po czym dodał półgłosem: - To da ci powód.- Słucham?- Nic takiego, Barney.- Wyjaśnij.Leo wzruszył ramionami.- Do diabła, wiem, w co wdepnąłeś.Roni dostała twoją posadę.Miałeś rację.I kazałem cię śledzić; wiem, że prosto jak strzała pomknąłeś do swojej byłej.Wciąż ją kochasz, a ona nie chce z tobą lecieć, prawda? Znam cię lepiej niż ty sam.Wiem dobrze, dlaczego nie pojawiłeś się, żeby mnie wyciągnąć, kiedy złapał mnie Palmer.Przez całe życie zmierzałeś do tego, żeby zająć moje miejsce, a gdy teraz wszystko się zawaliło, musisz mieć jakiś nowy cel.Szkoda, ale sam to spowodowałeś.Przeliczyłeś się.Widzisz, ja nie zamierzam odejść, nigdy nie zamierzałem.Jesteś dobry, ale tylko jako konsultant prognostyk, niejako szef.Na to jesteś zbyt mały.Pomyśl, jak odrzuciłeś naczynia Richarda Hnatta.W ten sposób zdradziłeś się, Barney.Przykro mi.- W porządku - powiedział po chwili Barney.- Możemasz rację.- No, więc dowiedziałeś się sporo o sobie.I możesz zacząć od nowa, w Fineburg Crescent.- Leo poklepał go po plecach.- Możesz stać się szefem swojego baraku, tworzyć i produkować to, co się produkuje w barakach.I będziesz wywiadowcą Felixa Blau.To duża sprawa.- Mogłem przejść do Eldritcha - powiedział Barney.- Taak, ale nie zrobiłeś tego.Kogo obchodzi, co mogłeśzrobić?- Myślisz, że dobrze zrobiłem zgłaszając się na ochotnika?- Chłopie, a co innego mogłeś zrobić? - rzekł cicho Leo.Nie było na to odpowiedzi.I obaj o tym wiedzieli.- Kiedy najdzie cię ochota - powiedział Leo - użalania się nad sobą, pamiętaj jedno.Palmer Eldritch chce mnie zabić.Jestem w o wiele gorszej sytuacji niż ty.- Tak sądzę.To brzmiało prawdziwie i Barney zrozumiał coś jeszcze.Z chwilą gdy złoży skargę przeciwko Palmerowi Eldritchowi, będzie w tej samej sytuacji co Leo.Ta ewentualność wcale go nie cieszyła.Tej nocy znalazł się na transportowcu ONZ lecącym na Marsa.W fotelu obok siedziała śliczna, wystraszona, lecz rozpaczliwie usiłująca zachować spokój brunetka o rysach twarzy tak regularnych jak modelka magazynu mód.Nazywała się, co powiedziała mu, gdy tylko statek osiągnął prędkość ucieczki - gorączkowo usiłowała rozładować napięcie rozmawiając z kimkolwiek na dowolny temat - nazywała się Annę Hawthorne.Mogła się uchylić od służby, stwierdziła nieco rzewnie, ale nie uczyniła tego.Wierzyła, że to jej patriotyczny obowiązek.- Jak mogła pani tego uniknąć? - spytał z zaciekawieniem.- Szmery w sercu - powiedziała Annę.- I arytmia, skurczowa tachykardia.- A co z niemiarowością przedsionków i komór, przedsionkową tachykardia, migotaniem przedsionków, rzadko-skurczem i skurczeni nocnym? - spytał Barney, który w swoim czasie - bez rezultatów - poszukiwał u siebie tych objawów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]