Podobne
- Strona startowa
- Quinnell A J Wiezy krwi
- Quinnell A J Mahdi
- Quinnell A J Cisza
- Quinnell A.J. Pieklo
- 2119
- ABC Nagrywania płyt CD (2)
- Robinson Kim Stanley Czerwony Mars (2)
- Science Fiction lipiec 2001 (6)
- Charrette Robert N Wybieraj swych wrogow z rozwaga
- Christian Apocrypha and Early Christian Literature. Transl. By James
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- bezpauliny.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Agnes zastanowiła się nad odpowiedzią. Oczywiście. Jej odpowiedz spadła na niego jak ciepłe krople deszczu. Długoci to zajęło.Poznaliśmy się pięć dni temu.Ja zakochałam się w tobie w ciągu pięciuminut.Mark wbił łopatę i obrócił się przodem do Agnes. Akurat! To prawda.Wyglądałeś jak zbłąkany pies: nieuczesany, nieumyty, niechciany.I niewiarygodnie przystojny. Przystojny?.Ja?!160 Tak.Masz smutne oczy setera, sierść owczarka angielskiego, uda owczarkaalzackiego i usposobienie rotweilera.Nie sposób ci się oprzeć.Mark nie był pewien, czy to obraza, czy komplement.Machnął jeszcze kilka razyłopatą, zanim odpowiedział. Nie wiem, czy mam się śmiać czy szczekać.Tak czy inaczej, żyję w celibacie.Agnes parsknęła gardłowym śmiechem. To już nie potrwa długo.Nie jestem ślepa.Widzę, jak na mnie patrzysz, kiedykołyszę tyłkiem, albo kiedy podnoszę ręce, żeby upiąć włosy.Albo dzisiaj przy kolacji,kiedy oblizywałam palce po czekoladowej ekierce.Mark wbił łopatą, ale trafił w swoją stopę.Stłumił jęk bólu. Jesteś zepsuta doszpiku kości.Może i patrzę na ciebie, ale mam silną wolę. No to pokop jeszcze powiedziała Agnes wibrującym głosem. Wezmiemytkankę Virgo, wrócimy do hotelu i przekonamy się, jaki jesteś silny.Bo jeśli nie, towskoczę do tego grobu i cię schrupię.Roześmiała się głośno. To byłoby dopiero coś!Mark dokopał się wreszcie do wieka trumny.Pochylił się i po omacku odszukałtrzy haczyki.Spróbował przesunąć jeden z nich, ale metal ani drgnął.Uderzył kantemłopaty; haczyk ustąpił.Przeszedł do drugiego końca trumny, żeby powtórzyć manewrz dwoma pozostałymi zamkami.Podważył lekko wieko trumny. Ktoś nadjeżdża! szepnęła głośno Agnes.Mark wyprostował się i nadstawił uszu.Słyszał odgłos silnika samochodu, możenawet dwóch, ale nigdzie nie było widać świateł. To może być policja powiedziała Agnes. Oni jechaliby z włączonymi światłami i wyjącymi syrenami. No więc kto to jest?Mark wyskoczył z grobu i rozejrzał się.Na próżno.Zaczął nasłuchiwać. Dwa samochody powiedział po chwili. Zjeżdżają z ulicy i kierują się docmentarza od prawej strony.Teraz zatrzymały się, ale silniki pracują. Ravensburg! syknęła Agnes. Co takiego? Wysłał swoich ludzi, żeby usunęli ślady.Szybko Mark! Otwórz trumnę i wezpróbkę.Mark ciągle nasłuchiwał. Zgasili silniki.Agnes klepnęła go w udo. Szybciej! Wsadz tam rękę i pobierz próbkę.Mark wskoczył z powrotem i w tej samej chwili dotarło doń, że nie może otworzyćwieka trumny, stojąc na nim.Wygrzebał się czym prędzej.161 Złap mnie za nogi rzucił.Poczuł dłonie Agnes na kostkach i sięgnął w stronę grobu.To było ciężkie zmaganie.Mark nie mógł sięgnąć wieka.Posunął się naprzód.Agnes zaparła się obcasamiw ziemię. Pospiesz się! szepnęła. Są już sto metrów stąd.Mają latarki! Spiesz się powoli powtarzał Mark jak zaklęcie.Odsunął ostami haczyk i podniósł wieko trumny.Poczuł trupi odór zmieszanyz zapachem kamfory.Nie wiedzieć czemu, przyszło mu do głowy pytanie, dlaczegojej użyli.Nic nie widział.Z całej siły wepchnął prawą dłoń do środka.W tej samejchwili jego buty zsunęły się i zostały w rękach Agnes.Mark połową ciała znalazł sięw trumnie. Wez coś! ponaglała Agnes. Szybciej!Mark zagarnął dłonią pod wiekiem i wyskoczył.Zobaczył trzy zbliżające się wąskie snopy światła i jednocześnie poczuł bólw ramieniu.To Agnes ciągnęła go w lewą stronę. Zostawiłaś tam moje buty! powiedział szeptem, gdy dotarli do kępy drzew.Agnes zaśmiała się cicho, histerycznie.Odwróciła głowę, żeby spojrzeć w stronęgrobu. Masz próbkę?Mark wyciągnął zaciśniętą pięść. Tak, ale nie wiem czego.Klepnęła go lekko w pierś.W ciemności błysnęła biel jej zębów. Nieważne.Wynośmy się stąd!Przemykali wśród drzew.Dżip stał w zaroślach na poboczu drogi. Usłyszą odgłos silnika szepnął Mark. Musimy ruszyć z kopyta
[ Pobierz całość w formacie PDF ]