Podobne
- Strona startowa
- Salvatore Robert Tom 03 Morze Mieczy
- Salvatore Robert Tom 02 Grzbiet Swiata
- Salvatore Robert Gwiezdne Wojny Wektor Pierwszy
- Salvatore Robert Tom 03 Mroczne Oblezenie
- Salvatore Robert Tom 04 Droga do switu
- antologia iskry z popiołów
- Fermenty t. 1 i 2 Reymont W
- II Oktawian August (2)
- Demostenes Mowy wybrane
- Kennedy Paul Mocarstwa Âświata (1500 2000)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- wiolkaszka.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Młoda kobieta postawiła tackę na stole i stanęła za padawanem, obejmując go w pasie i opierając głowę o jego plecy.- Dlaczego nie mogłem jej uratować? - drążył Anakin.- Przecież wiem, że potrafiłbym!- Próbowałeś, Annie.- Padmé przytuliła się mocniej.- Są takie rzeczy, których nikt nie jest w stanie naprawić.Nie jesteś wszechmocny.Na te słowa wyrwał się z jej objęć, ogarnięty gniewem.- A powinienem być! - warknął, spoglądając na nią z ponurą determinacją.- pewnego dnia będę!- Nie mów tak, Annie - odpowiedziała przestraszona Padmé, lecz on nawet jej nie słuchał.- Będę najpotężniejszym spośród wszystkich Jedi! - ciągnął.- mogę ci to obiecać! Nauczę się nawet nie dopuszczać, żeby ludzie umierali!- Anakinie.- Wszystko przez Obi-Wana! - Młody Jedi z wściekłością rąbnął pięścią w stół, omal nie strącając tacy.- Usunął mnie w cień!- Żebyś mógł mnie strzec - odpowiedziała cicho.- Powinienem był ruszyć z nim, wytropić zabójcę! Zrobiłbym to już dawno temu, a wtedy przyleciałbym tu wcześniej i matka jeszcze by żyła!- Nie wiesz przecież.- Zazdrości mi - ciągnął Anakin, nie zwracając uwagi na słowa Padmé.Zrozumiała, że nie mówi już do niej, tylko wypowiada na głos myśli, które w sobie tłumił.Słuchając go, nie wierzyła własnym uszom.- usunął mnie z drogi, bo wie, że już jestem potężniejszy niż on! Próbuje mnie ograniczać!Padawan podniósł klucz i cisnął nim o ścianę garażu.Narzędzie z głośnym brzękiem wylądowało na podłodze.- Annie, co ci jest? - zawołała.- Przecież ci powiedziałem!- Nie! - odkrzyknęła.- Nie.Co naprawdę cię gnębi? Padawan patrzył na nią w milczeniu.- Annie?Wydawało jej się, że Anakin jakby zapadł się w sobie.- Ja.ja ich zabiłem - wyznał.Gdyby Padmé nie podbiegła i nie chwyciła go mocno w ramiona, upadłby na ziemię.- Zabiłem ich wszystkich - dodał po chwili.- Wyciąłem w pień, co do jednego.Spojrzał na nią z bólem i odniosła wrażenie, że teraz dopiero powrócił z bardzo, bardzo dalekiej podróży.- Walczyłeś już.- zaczęła spokojnie.- Nie tylko mężczyzn - przerwał, nie zwracając na nią uwagi.- A u Tuskenów jedynie mężczyźni są wojownikami.Nie, nie tylko ich.Także kobiety i dzieci.- Twarz Anakina wykrzywiła się w dziwnym grymasie, jakby ścierały się na niej gniew i poczucie winy.- Są jak zwierzęta! - zawołał.- Więc wyrżnąłem ich jak zwierzęta! Nienawidzę ich!Padmé cofnęła się, zbyt oszołomiona, by cokolwiek powiedzieć.Wiedziała, że Anakin czeka na jej słowo lub gest, ale mogła jedynie wpatrywać się w niego jak sparaliżowana.On jednak nie patrzył w jej stronę - długo spoglądał w przestrzeń niewidzącym wzrokiem, aż wreszcie spuścił głowę i jego silnymi ramionami wstrząsnął szloch.Padmé przyciągnęła go do siebie i objęła mocno, choć nadal nie wiedziała, co powiedzieć.- Dlaczego ich tak nienawidzę? - spytał cicho chłopak.- Nienawidzisz ich, czy tego, co zrobili twojej matce?- Ich! - powtórzył uparcie.- Zasłużyli na twój gniew, Anakinie.Kiedy uniósł głowę, by spojrzeć na Padmé, jego oczy były mokre od łez.- Było w tym coś jeszcze.- urwał, potrząsnął głową, a potem ukrył twarz w miękkości jej piersi.Po chwili znowu podniósł głowę, chcąc za wszelką cenę wyjaśnić, co czuje.- Nie mogłem.Nie umiałem.- wykrztusił, zaciskając rękę w pięść.- Nie umiałem nad sobą zapanować - przyznał.- Nie chcę ich nienawidzić.Wiem, że nie powinno być we mnie miejsca na nienawiść, ale.nie potrafię im wybaczyć!- Gniew jest rzeczą ludzką - zapewniła go Padmé.- A kontrolować gniew jest rzeczą Jedi - odparował.Odsunął się od niej i wstał, by wyjrzeć przez otwarte drzwi na bezmiar pustyni.Padmé podeszła do niego i objęła w geście pocieszenia.- Ciiii.- szepnęła i delikatnie pocałowała go w policzek.- Jesteś tylko człowiekiem.- Nie, jestem Jedi.Wiem, że stać mnie na więcej - odparł, spoglądając jej w oczy i wolno kręcąc głową.- Tak mi przykro.Tak bardzo żałuję.- Jesteś taki sam jak inni ludzie - powiedziała Padmé.Jego ciałem znowu wstrząsnął rozpaczliwy szloch.Padmé była przy nim.Tuląc go łagodnie, bez końca powtarzała, że wszystko będzie dobrze.Obi-Wan Kenobi opadł ciężko na fotel w kabinie myśliwca, kręcąc głową z nieukrywaną irytacją.Bezpieczne wycofanie się z miasta-fabryki zajęło mu sporo czasu i kiedy wreszcie odnalazł swój statek, wydawało mu się, że przygoda dobiegła końca.Mylił się.- Nadajnik działa - zwrócił się do R4, który zaświergotał twierdząco.- Ale nie odbieramy sygnału zwrotnego.Coruscant jest zbyt daleko.- Jedi spojrzał na robota.- Czy możesz zwiększyć moc?W piskliwej odpowiedzi nie było nic pocieszającego.- Trzeba będzie spróbować czegoś innego.- Obi-Wan rozejrzał się, szukając rozwiązania.Nie chciał startować i oddalać się od planety, bo mógł zostać wykryty, lecz miał też świadomość, że sygnał z nadajnika nie przebij e się z wystarczającą mocą przez gęstą metaliczną atmosferę Geonosis.- Naboo jest bliżej - stwierdził nagle.R4 pisnął potakująco.- możemy spróbować nawiązać kontakt z Anakinem, a on przekaże wiadomość dalej.Tym razem R4 odpowiedział entuzjastycznym gwizdem.Obi-Wan wyskoczył z kabiny pilota, by ponownie nagrać wiadomość przeznaczoną dla Anakina.Chwilę później astromechaniczny robot dał mu znać, że coś jest nie tak.Jedi parsknął zniecierpliwiony i wrócił do kabiny.- Jak to nie ma go na Naboo? - spytał.R4 odpowiedział mu śpiewnym „oooo”.Obi-Wan nie zamierzał sprzeczać się z maszyną.Sprawdził wskazania instrumentów i wkrótce wiedział już, że sygnału wywoławczego Anakina nie sposób było namierzyć nigdzie na Naboo.- Anakinie? Anakinie? Słyszysz mnie? Tu Obi-Wan Kenobi - powtarzał, unosząc pokładowy komunikator i kierując go mniej więcej w stronę sektora, w którym znajdowała się Naboo.Po kilku bezowocnych próbach Jedi odłożył nadajnik na miejsce.- Nie ma go na Naboo, Arfour.Spróbuję rozszerzyć zasięg poszukiwań.Mam nadzieję, że nic mu się nie stało.Czas płynął, a Kenobi siedział bezczynnie w kabinie.Wiedział, że traci cenne minuty, ale nie miał wyboru.Nie mógł wrócić do wież, bo było to zbyt ryzykowne - wpadka nie wchodziła w rachubę w chwili, gdy miał do przekazania Radzie Jedi tak ważne wieści.Z tego samego powodu nie mógł uciec z czerwonej planety.Poza tym nie dowiedział się jeszcze wszystkiego - potrzebował informacji.Czekał więc, a jego cierpliwość wreszcie została nagrodzona: R4 dał mu znak radosnym szczebiotem.Obi-Wan pochylił się nad konsoletą i zdumiał się, widząc potwierdzenie odbioru sygnału.- Zgadza się, to jest sygnał Anakina, ale nadszedł z Tatooine! Co on tam robi, do pioruna!? Przecież kazałem mu zostać na Naboo!R4 wydał z siebie przeciągłe „oooo”.- W porządku.Róbmy swoje, potem dowiemy się prawdy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]