Podobne
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IV
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Quinn Julia Jak w niebie
- Forsyth Frederick Negocjator (4)
- Fermenty t. 1 i 2 Reymont W
- Shakespeare, William Julius Caesar
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ayno.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. W dzisiejszych czasach bywa to konieczne.Alenie myślałem nigdy.Dlaczego? Tiril, dlaczego? Nie wiem odparła speszona. Teraz jednak odprowadzę cię do domu zdecydował. A Nero? Przecież on nie może chodzić.Erling westchnął. Obojga nie uniosę. Ja mogę iść o własnych siłach oświadczyła Tiril niecierpliwie. No dobrze! Ale zaczekaj.Zdjął białą apaszkę i zawiązał jej na szyi, by chociaż osłonić ranę.Było tak,jak Tiril sądziła powierzchowne draśnięcie.Erling podjął się dzielnie swegozadania, starał się podnieść z ziemi psa, który teraz wydawał mu się ogromny.Nero sprawiał wrażenie, że chciałby stanąć o własnych siłach, ale i Tiril, i Er-ling uważali, że lepiej go oszczędzać.Musieli sobie nawzajem pomagać jak mogli. Teraz zobaczysz, gdzie mieszkam bąknęła Tiril niepewnie, kiedy wleklisię w stronę Laksevag. Musisz mi jednak obiecać, że przed nikim mnie niewydasz. Obiecuję.Teraz zaczynam rozumieć, że ty się naprawdę musisz ukrywać.Bo to była próba morderstwa, Tiril! Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Wiem o tym bardzo dobrze.Jeden zresztą powiedział: Zadzgaj ją natych-miast! Ale jestem zbyt zmęczona i wstrząśnięta.Może poczekajmy, aż wrócimydo domu? Tam porozmawiamy.120 Oczywiście.Widziałem, w jakim kierunku napastnicy uciekli.W tej okoli-cy się nie pojawią, tak że swoją kryjówkę możesz uważać za bezpieczną. Bardzo na to liczę!Powrót do domu zajął sporo czasu.Wprawdzie Nero mógł po chwili iść nawłasnych nogach, ale oboje, i dziewczyna, i pies, byli tak poobijani, że szybkimarsz nie wchodził w rachubę.Musieli kilka razy po drodze odpoczywać, aleErling Mller był cierpliwy.Dosyć go to wszystko zaskoczyło i nie przestawał sięzastanawiać, o co może chodzić. Taka ci jestem wdzięczna, że tracisz czas, by nas odprowadzić powie-działa Tiril. No, jeszcze by też! Miałem zostawić was samych?Im bardziej oddalali się od miasta, tym bardziej on się dziwił.Były to prze-cież biedne okolice, naprawdę niegodne córki konsula.Co to się właściwie dzieje,zastanawiał się.W co obie córki konsula się wmieszały? My z Nerem mieszkamy tam na górze oświadczyła Tiril znacznie rado-śniejszym głosem.Nagle cała trójka stanęła jak wryta.Na wzgórzu przed domem ktoś stał.I ten ktoś na nich czekał.Ciemna, nabrązowo odziana postać, jak nie z tego świata.Wysoka i straszna, o twarzy, któraz daleka zdawała się blada niczym u trupa.Obok nieznajomego stał jego koń. Móri! krzyknęła Tiril uradowana, nie zdając sobie sprawy, że w tymmomencie jej gość bardzo przypomina diakona z Myrka, a ona zachowuje się jakGudrun, która wiele lat temu wyszła ukochanemu na spotkanie, by spędzić z nimświęta Bożego Narodzenia. Móri wrócił! A mój obiad jeszcze nie gotowy!Dosyć to dziwne, stwierdził Erling, idąc tamtemu na spotkanie.Młoda i ufnaTiril przyjazni się z niezwykłymi ludzmi, trzeba to przyznać.I odczuwał to samo,co ona powiedziała wcześniej: Móri nie stanowił zagrożenia dla niewinności i czcidziewczyny.Ale był grozny.Bardzo, bardzo grozny, choć Erling nie do końcarozumiał, dlaczego.Rozdział 17Nero zapomniał o bólu, jak strzała pomknął do Móriego i witał go radośnie.Kiedy jednak gość poklepał go po łbie, zwierzę zawyło boleśnie.Móri ukucnął,przemawiał łagodnie do psa i delikatnie badał palcami jego czaszkę.Potem wstał i przyglądał się dwojgu nadchodzącym ludziom.Z pewnym lękiem Tiril przedstawiła sobie dwóch młodych mężczyzn.Tacyobaj przystojni, a tacy różni! Jak noc i dzień.To porównanie wydało jej się nadzwyczaj trafne: noc i dzień. Co się stało? zapytał Móri. Nero potłuczony, Tiril kuleje, spod ban-daża na szyi cieknie krew.I wygląda to na całkiem świeże zranienie.Zaczęli mu tłumaczyć, przekrzykując się nawzajem, ale zaraz oboje umilkli,dało o sobie znać dobre wychowanie, ustępowali jedno drugiemu.Móri czekał i spoglądał to na jedno, to na drugie wzrokiem pozbawionym wy-razu.Tiril przedstawiła Erlinga jako byłego narzeczonego Carli, nie powiedziałanic więcej.Zdawało się jednak, że Islandczykowi to wystarczyło.Dziwne, ale Tiril odetchnęła z ulgą. Chyba powinniśmy rozmawiać we troje oświadczył w końcu Erling
[ Pobierz całość w formacie PDF ]