Podobne
- Strona startowa
- Steven Rosefielde, D. Quinn Mil Masters of Illusion, American L
- Golding Julia Diament z Drury Lane Królewska tom 1
- Quinn Anthony Grzech Pierworodny Autobiografi
- Keller Gotfryd Romeo i Julia na wsi
- Golding Julia Diament z Drury Lane
- Williams Tad Smoczy tron
- Rogers Rosemary Słodka dzika miłoÂść
- Harry Eric L Strzec i bronic (2)
- Borun Krzysztof , Andrzej Trepk Proxima
- Yeskov K J Ostatni Wladca Pierscienia (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- qup.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Myślę, że sobie poradzę.Jak najbardziej odparł oschle. Dobrze.Stoi tam. Wskazała na stół z boku. A Honoria jest zatamtymi drzwiami. Pokazała za siebie. Tylko Honoria? Oczywiście, że nie.Cały kwartet.Odeszła i zajęła się wydawaniem poleceń lokajom i wypytywaniempokojówek wychodziła ze skóry, aby organizować coś, co zdaniem Marcusabyło dobrze zorganizowane.Podszedł do stolików z napojami i wziął dzbanek z lemoniadą.Niewystawiono jeszcze szklanek.Czy lady Winstead czasem nie każe mu wlewaćdziewczętom lemoniady prosto do gardeł?Uśmiechnął się.Zabawny pomysł!Z dzbankiem w ręce poszedł w stronę drzwi, które mu wskazała ladyWinstead.Zachowywał się cicho, aby nie przeszkadzać w ewentualnej próbie.Ale próby nie było.Zobaczył natomiast kobiety, które kłóciły się, jakby od tego zależałylosy świata.A właściwie kłóciły się tylko trzy.Siedząca przy fortepianie zapewne guwernantka rozsądnie trzymała się od tego z daleka.To niezwykłe, jak Smythe Smithówny potrafiły spierać się bezpodnoszenia głosu.Pewnie nakazywała im to intuicja, gdyż wiedziały, że dosali obok mogą już przychodzić goście. Gdybyś tylko się uśmiechnęła, Iris, byłoby o wiele łatwiej narzekałaHonoria. Dla kogo? Dla ciebie? Bo nie dla mnie.267RLT Wszystko mi jedno, czy się uśmiechnie.Dla mnie może już nigdy sięnie uśmiechać.Jest zła oświadczyła druga. Daisy! krzyknęła Honoria.Daisy zmrużyła oczy i zmierzyła Iris wściekłym wzrokiem. Jesteś zła. A ty jesteś idiotką.Marcus spojrzał na guwernantkę.Głowę miała opartą na fortepianie,więc zaczął się zastanawiać, jak długo Smythe Smithówny już się kłócą. A mogłabyś postarać się uśmiechnąć? zapytała zmęczona Honoria.Iris ułożyła usta w tak przerażający grymas, że Marcus omal nie wyszedłz pokoju. O mój Boże, nieważne mruknęła Honoria. Tylko tak nie rób. Nie potrafię udawać, że jestem w dobrym humorze, skoro myślę tylkoo tym, żeby wyskoczyć przez okno. Okno jest zamknięte zauważyła kpiąco Daisy.Iris przeszyła ją jadowitym spojrzeniem. No właśnie. Proszę, nie kłóćmy się błagała Honoria. Moim zdaniem gramy cudownie stwierdziła Daisy, pociągającnosem. Nikt nie pozna, że miałyśmy tylko sześć godzin na ćwiczenie zAnne.Na dzwięk swego imienia guwernantka podniosła wzrok, a potem znówgo spuściła, kiedy zorientowała się, że nie musi się odzywać.Iris odwróciła się do siostry niemal z wrogością. Nie masz pojęcia, na czym polega dobra gra.Ej, Honorio! Przepraszam.To był mój łokieć? Szturchnęłaś mnie w żebra.268RLTHonoria syknęła coś do Iris, co, zdaniem Marcusa, przeznaczone byłotylko dla niej, ale najwyrazniej dotyczyło to Daisy, bo Iris obrzuciła młodsząsiostrę pogardliwym spojrzeniem, a potem przewróciła oczami i powiedziała: Dobrze.Ponownie spojrzał na guwernantkę.Wyglądała, jakby liczyła plamy nasuficie. Zagramy jeszcze raz na próbę? z determinacją zapytała Honoria. I tak nam to nie pomoże. To oczywiście powiedziała Iris.Daisyzmiażdżyła ją spojrzeniem i odcięła się: Trening czyni mistrza.Marcus odniósł wrażenie, że guwernantka tłumi śmiech.W końcupodniosła wzrok i zobaczyła go, jak stoi z dzbankiem lemoniady w ręce.Podniósł palec do ust, a ona leciutko kiwnęła głową i wróciła dofortepianu. Gotowe? zapytała Honoria.Skrzypaczki podniosły instrumenty.Ręce guwernantki uniosły się na klawisze.Iris żałośnie jęknęła, ale przyłożyła smyczek do wiolonczeli.I horror się rozpoczął.269RLT20Marcus w żaden sposób nie potrafił opisać dzwięku, który wydobywałsię z czterech instrumentów w sali do prób Smythe Smithów.Zastanawiałsię, czy istnieją słowa, które by to oddawały, przynajmniej w kulturalnymtowarzystwie.Absolutnie nie nazwałby tego muzyką; szczerze mówiąc,bardziej przypominało to wzywanie do boju niż cokolwiek innego.Przyjrzał się każdej z dziewcząt po kolei.Guwernantka sprawiaławrażenie szalonej.Kiedy przenosiła wzrok z klawiatury na nuty, głowapodskakiwała jej w dół i w górę.Daisy zamknęła oczy i kołysała się w rytm,no cóż, musi chyba powiedzieć: muzyki, jakby zauroczona jej pięknem.Irisbyła o krok od płaczu.Albo od zamordowania Daisy.A Honoria?Wyglądała tak pięknie, że jemu chciało się płakać.A może zamordowaćjej skrzypce.Nie przypominała siebie z ubiegłorocznego koncertu.Wtedy uśmiechałasię błogo, a jej oczy błyszczały namiętnością.Teraz skrzypce atakowała zponurą determinacją.Zmrużyła oczy i zacisnęła zęby, jakby prowadziłaoddział do boju.To ona była spoiwem, dzięki któremu trzymał się ten śmieszny kwartet,a on z całego serca ją kochał.Zamierzają przećwiczyć cały utwór? Na szczęście jednak Iris podniosławzrok, zobaczyła go i krzyknęła: Ooo!Na tyle głośno, aby przerwać próbę. Marcus zawołała Honoria i mógłby przysiąc, że ucieszyła się na jegowidok, choć w kwestii uczuć już sobie nie dowierzał. Po co przyszedłeś?270RLTPodniósł dzbanek. Twoja mama przysłała mnie z lemoniadą.Chwilę stała, wpatrzona w niego, a potem roześmiała się.Iris też i nawetguwernantka zmusiła się do uśmiechu.Daisy stała jak wryta ze zdziwionąminą. Co w tym śmiesznego? zapytała. Nic parsknęła Honoria. Tylko.cały ten dzień jest takizwariowany, a teraz mama przysłała hrabiego z lemoniadą. Ja nie widzę w tym nic śmiesznego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]