Podobne
- Strona startowa
- Philip G. Zimbardo, John Boyd Paradoks czasu (2)
- Silberberg Robert Prady czasu (SCAN dal 1144)
- Philip G. Zimbardo, John Boyd Paradoks czasu
- Amis Martin Strzala Czasu (SCAN dal 749) (2
- Amis Martin Strzala Czasu (SCAN dal 749)
- Hawking Stephen W Krotka Historia Czasu (2)
- Crichton Michael Linia Czasu (4)
- Crichton Michael Linia Czasu
- Crichton Michael Linia Czasu (2)
- Harry Harrison Stalowy Szczur idzie do wojska
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- thelemisticum.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O jednym czynniku?- Tak.O samym Suttonie.On gdzieś się znajduje i bardzo w niego wierzę.W niego i przeznaczenie.Bo Sutton przywiązuje wielką wagę do swojego przeznaczenia i w ostatecznym rachunku to mu się opłaci.41.- Jesteś dziwnym człowiekiem, Williamie Jonesie - powiedział John H.Sutton.- I dobrym.Przez wszystkie lata, odkąd zajmuję się farmą, nigdy nie miałem lepszego pracownika.Żaden inny nie chciał pozostać dłużej niż rok albo dwa lata.Zawsze odchodzili, zawsze dokądś szli.- Nie mam dokąd iść - odparł Asher Sutton.- Nie ma takiego miejsca, do którego chciałbym pójść.To jest równie dobre jak każde inne.Jest nawet lepsze, pomyślał, niż przypuszczałem, ponieważ mam tu spokój, poczucie bezpieczeństwa i żyję tak blisko natury jak żaden człowiek w moim stuleciu.Stali, oparci o ogrodzenie, i obserwowali migoczące światła domów i samochodów na drugim brzegu rzeki.Na pogrążonym w ciemności zboczu pod nimi poruszało się wolno bydło, wypuszczone po wieczornym udoju; słychać było ciche, delikatne odgłosy kopyt, chrzęst ostatnich pęków trawy przeżuwanych przed zapadnięciem w sen.Chłodny powiew przeleciał wzdłuż stoku, a jego dotknięcie było przyjemne i odświeżające po upale dnia.- Zawsze w nocy są tu te chłodne powiewy - oświadczył stary John H.- Po dziennym upale lepiej się śpi.Westchnął.- Niekiedy się zastanawiam - powiedział - do jakiego stopnia można się cieszyć życiem.Zastanawiam się, czy nie jest to przypadkiem.no cóż, jakoś prawie grzeszne uczucie.Bo Człowiek ze swej natury nie jest zadowolonym zwierzęciem.Jest niespokojny, niezadowolony i właśnie to niezadowolenie zmusza go, jak uderzenie bata, do wspaniałych osiągnięć.- Zadowolenie z życia - odparł Asher Sutton - jest świadectwem pełnego dostosowania się do otoczenia.Niezbyt często się je odnajduje.a właściwie bardzo rzadko.Kiedyś Istota Ludzka, a także inne stworzenia, będą wiedziały, jak osiągnąć ten stan, i wtedy w całej Galaktyce zapanuje pokój i szczęście.John H.zachichotał.- Masz rozległe horyzonty, Williamie.- Właśnie tak bym to ujął, w szerokiej perspektywie - stwierdził Asher Sutton.- Kiedyś Człowiek podąży do gwiazd.Stary John H.skinął głową.- Tak, przypuszczam, że tak zrobi.Ale zanim podąży do gwiazd, powinien się nauczyć, jak żyć na Ziemi.Ziewnął i rzekł:- Chyba sobie pójdę.Starzeję się i muszę wypoczywać.- A ja jeszcze trochę pospaceruję - odparł jego rozmówca.- Dużo spacerujesz, Williamie.- Po zmroku - wyjaśnił Asher Sutton - otoczenie wygląda inaczej niż w świetle dnia.Inaczej pachnie.Słodyczą, świeżością i czystością, jakby je dopiero co umyto.W ciszy można usłyszeć dźwięki, których nie słyszy się za dnia.Idziesz i wydaje ci się, że jesteś sam w tym kraju, który należy tylko do ciebie.John H.pokręcił głową.- To nie kraj jest inny, Williamie, ale ty.Nieraz wydaje mi się, że widzisz i słyszysz rzeczy, z których istnienia my nie zdajemy sobie sprawy.Prawie, Williamie.- zawahał się, ale potem skończył zdanie -.prawie jakbyś był z innego świata.- Czasami myślę, że tak właśnie jest - odparł Asher.- Pamiętaj o jednym - zwrócił się do niego John H.- Jesteś jednym z nas.kimś jak z rodziny.Poczekaj, ile już lat tu jesteś?- Dziesięć - padła odpowiedź.- Słusznie - przytaknął John H.- Dokładnie pamiętam dzień, w którym przyszedłeś, ale czasami zapominam, jak dawno to było.Niekiedy mam wrażenie, jakbyś tu był zawsze.A czasami wydaje mi się, że po prostu jesteś Suttonem.Odchrząknął i splunął w kurz.- Kiedyś pożyczyłem twoją maszynę do pisania, Wil-liamie - przyznał się.- Musiałem napisać list.Bardzo ważny.I zależało mi, aby zrobić to porządnie.- Nic nie szkodzi - rzekł Asher.- Cieszę się, że się panu przydała.- Piszesz coś obecnie, Williamie?- Nie.Zrezygnowałem.Nic nie mogę zrobić.Wie pan, straciłem swoje notatki.Miałem już wszystko przemyślane i zapisane, i sądziłem, że zdołam sobie przypomnieć, ale mi się nie udało.Nie ma sensu próbować dalej.Dobiegający z ciemności głos Johna H.przypominał delikatny pomruk.- Masz jakieś kłopoty, Williamie?- Nie.Właściwie nie mam.- Czy mogę ci w czymś pomóc?- Nie.- Powiedz mi, jeśli będą mógł coś dla ciebie zrobić.Uczynimy dla ciebie wszystko.- Może kiedyś będę musiał odejść - rzekł Asher Sutton.- Dość nagle.Jeżeli tak się stanie, chciałbym, abyście zapomnieli, że kiedykolwiek tu byłem.- Tego sobie życzysz, chłopcze?- Tak.- Nie możemy cię zapomnieć, Williamie - zapewnił stary John H.- Nigdy nie zapomnimy.Ale nie będziemy o tobie mówili.Gdyby ktoś przyszedł i pytał o ciebie, zachowamy się tak, jakby nigdy cię tutaj nie było.Przerwał na chwilę.- Czy tego właśnie chcesz, Williamie?- Tak.Jeżeli nie ma pan nic przeciwko temu, tego właśnie chcę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]