Podobne
- Strona startowa
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- Carter Stephen L. Elm Harbor 01 Władca Ocean Park
- Donaldson Stephen R Moc ktora oslania
- Hawking Stephen W Krotka Historia Czasu (2)
- § Carter Stephen L. Wladca Ocean Park
- White Stephen Program (2)
- Flagg Fennie Smazone zielone pomidory
- King Stephen Christine (SCAN dal 1119)
- Anthony Piers Przesmyk Centaura
- Lovecraft H.P 16 opowiadan
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- thelemisticum.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Weszliśmy do izolatki.Policzki Percy’ego były czerwone i mokre od łez, oczy latały mu na wszystkie strony, a wypieszczone loki spadły na czoło.Harry jedną ręką zabrał mu pistolet, a drugą tę jego drogocenną hikorową maczugę.- Dostaniesz je z powrotem, nie martw się - obiecał.W jego głosie słychać było lekkie zakłopotanie.- Szkoda, że nie mogę tego powiedzieć o twojej posadzie -odciął się Percy.- O waszych posadach.Nie możecie mi tego zrobić! Nie możecie!Miał najwyraźniej zamiar kontynuować ten wątek trochę dłużej, my jednak nie mieliśmy czasu go słuchać.Z kieszeni wyjąłem rolkę taśmy izolacyjnej, która w latach trzydziestych służyła do tego samego celu, co dzisiejsza taśma klejąca.Percy zobaczył ją i zaczął się cofać, ale Brutal złapał go z tyłu i przytrzymał, a ja oblepiłem mu taśmą usta i na wszelki wypadek okręciłem ją wokół karku.Przy jej zdejmowaniu mógł stracić trochę włosów i mogły mu popękać wargi, ale już się tym nie przejmowałem.Miałem powyżej dziurek w nosie Percy’ego Wetmore’a.Odsunęliśmy się od niego.Stojąc w kaftanie bezpieczeństwa pośrodku izolatki, oddychając przez rozszerzone nozdrza i wydając stłumione pomruki spod taśmy, nie różnił się specjalnie od innych szaleńców, których tu zamykaliśmy.- Im grzeczniej będziesz się zachowywał, tym szybciej stąd wyjdziesz - stwierdziłem.- Postaraj się to zapamiętać, Percy.- A jeśli poczujesz się samotny, pomyśl o Olive Oyl - poradził mu Harry.- Uch-uch-uch-uch!Wyszliśmy na korytarz.Ja zamknąłem drzwi, a Brutal przekręcił klucz w zamku.Dean stał trochę dalej na korytarzu, tuż przy celi Coffeya.Uniwersalny klucz tkwił już w górnym zamku.Wszyscy czterej popatrzyliśmy na siebie, nie mówiąc ani słowa.Nie było takiej potrzeby.Uruchomiliśmy maszynerię i mogliśmy teraz tylko mieć nadzieję, że potoczy się zgodnie z naszymi zamiarami, nie wyskakując nigdzie z szyn.- W dalszym ciągu chcesz się przejechać, John? - zapytał Brutal.- Tak, proszę pana - odparł Coffey.- Tak mi się wydaje.- To dobrze - stwierdził Dean.Przekręcił klucz w górnym zamku, wyjął go i wsadził w dolny.- Czy musimy cię skuć, John? - zapytałem.Coffey przez chwilę się nad tym zastanawiał.- Jeśli chcecie, możecie to zrobić - odparł w końcu.- Ale nie ma takiej potrzeby.Skinąłem na Brutala, aby otworzył drzwi celi, a potem zerknąłem na Harry’ego, który celował machinalnie z czterdziestkipiątki Percy’ego w wychodzącego z celi Coffeya.- Oddaj te rzeczy Deanowi - powiedziałem.Harry zamrugał oczyma jak ktoś, kogo obudzono z chwilowej drzemki, zobaczył, że wciąż trzyma w rękach pistolet i pałkę Percy’ego, i wręczył je Deanowi.Coffey wyszedł tymczasem z celi, zahaczając niemal łysą czaszką o drucianą siatkę jednej z lamp.Ze zwisającymi z przodu rękoma i ramionami skulonymi po obu stronach potężnej klatki piersiowej przypominał, podobnie jak wtedy, gdy ujrzałem go po raz pierwszy, ogromnego uwięzionego niedźwiedzia.- Zamknij zabawki Percy’ego w szufladzie biurka, dopóki nie wrócimy - przykazałem Deanowi.- O ile w ogóle wrócimy - wtrącił Harry.- Dobrze - odparł Dean, nie zwracając uwagi na Harry’ego.- Gdyby ktoś się zjawił.prawdopodobnie nikt nie przyjdzie, ale gdyby.co mu powiesz?- Że Coffey zaczął rozrabiać koło północy - odparł Dean, marszcząc czoło, jak student zdający bardzo ważny egzamin.- Musieliśmy włożyć mu kaftan i wsadzić do izolatki.Jeśli będzie słychać jakieś hałasy, każdy pomyśli, że to on - dodał, wskazując głową Johna Coffeya.- A co z nami? - zapytał Brutal.- Paul poszedł do administracji przejrzeć akta Dela i sprawdzić listę świadków.To ważne ze względu na to, że daliśmy plamę przy egzekucji.Powiedział, że zostanie tam pewnie do końca zmiany.Ty, Harry i Percy udaliście się do pralni przeprać rzeczy.Taka była przynajmniej wersja oficjalna.W niektóre noce w pralni grano w kości, w inne w blackjacka, pokera albo tryktraka.O strażnikach, którzy się tam zbierali, mówiono, że piorą swoje rzeczy.Podczas tych zgromadzeń pociągano na ogół bimber, a czasami podawano sobie skręta.Tego rodzaju rzeczy dzieją się, jak przypuszczam, od czasu kiedy wynaleziono więzienia.Gdy człowiek ma przez całe życie do czynienia z parszywcami, nie może się samemu trochę nie powalać.Tak czy inaczej nikt nie powinien nas sprawdzać.“Pranie rzeczy” traktowane było w Cold Mountain z wielką dyskrecją.- Doskonale - stwierdziłem, obracając Coffeya i popychając go do przodu.- A jeśli to wszystko zakończy się wpadką, o niczym nie wiesz.- Łatwo powiedzieć, ale.W tym samym momencie spomiędzy prętów celi Whartona wysunęła się koścista ręka i złapała Coffeya za biceps.Wszyscy otworzyliśmy usta ze zdumienia.Wharton, który powinien być od dawna pogrążony w śpiączce i martwy dla świata, stał uśmiechając się głupkowato i kołysząc na nogach niczym bokser po otrzymaniu ciężkiego ciosu.Reakcja Coffeya była znamienna.Nie odsunął się, lecz, podobnie jak my, otworzył usta i wciągnął powietrze między zębami jak ktoś, kto dotknął czegoś zimnego i nieprzyjemnego.Wybałuszył oczy i przez chwilę można było pomyśleć, że nigdy w życiu nie sprawiał wrażenia ociężałego umysłowo.Wydawał się zupełnie inny - pełen życia - kiedy chciał, bym wszedł do jego celi i pozwolił się dotknąć.W jego własnym języku, pozwolił sobie “pomóc”.Wyglądał tak samo, gdy wyciągał ręce po mysz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]