Podobne
- Strona startowa
- Jason McC. Smith Elemental Design Patterns Addison Wesley Professional(2012)
- Smith Lisa Jane Pamiętniki wampirów 07 Północ [ofic]
- Smith Lisa Jane Wizje w mroku Opętany
- Smith Martin Cruz Skrzydla nocy
- Smith Scott Prosty Plan
- Smith Wilbur Katanga (SCAN dal 875)
- Wilbur Smith Gdy Poluje Lew
- Laurens Stephanie Czarna Kobra 03 Zuchwała narzeczona(1)(1)
- Kodeks postepowania cywilnego
- Judith McNaught DoskonałoÂść
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mam dla pana trzech młodszych oficerów i ludzi do uzupełnienia oddziału.Pan ma tylko złapać wroga i zatrzymać go do czasu przybycia mojej kawalerii.To wszystko, czego od pana oczekuję.Kiedy pan będzie zajęty tropieniem Burów, moje oddziały rozpoczną serię ofensyw.Tym razem przeczeszemy każdą piędź ziemi pomiędzy nowymi liniami blokhauzów.Zamierzamy zniszczyć plony i stada trzody, spalimy farmy i zamkniemy każdą kobietę, mężczyznę i dziecko w obozach koncentracyjnych.Jak skończymy, nie zostanie nic poza pustym stepem.Zmusimy ich do działania w próżni, znużymy ich nieustannymi atakami i najazdami.- Acheson uderzył w stół, aż zabrzęczała porcelana.- Wojna na wyniszczenie, Courteney.Odtąd prowadzimy wojnę na wyniszczenie!Słowa te wzbudziły w Seanie nieprzyjemne wspomnienia.W jego umyśle zarysował się obraz zniszczeń.Ujrzał ziemię - jego ziemię - poczerniałą od ognia i pozbawione dachów domostwa stojące wśród spalonych pól.Jęczenie wiatru wiejącego nad opuszczoną ziemią łączyło się w jego wyobraźni z płaczem dzieci i krzykami zagubionych ludzi.- Generale Acheson.- zaczął Sean, ale Acheson był zajęty czytaniem wiadomości.- Cholera! - wybuchnął po chwili.- Niech to jasna cholera! Znowu Leroux! Wrócił i napadł na kolumnę transportową oddziału kawalerii, który go rozbił.Zniszczył wszystko i zniknął w górach.- Acheson położył wiadomość na stole i patrzył na nią wściekłym wzrokiem.- Courteney - powiedział wreszcie - wróci pan i tym razem złapie go pan!49.Śniadanie już podane, Nkosi.- Michael Courteney podniósł wzrok znad książki i spojrzał na służącego.- Dziękuję, Joseph.Już idę.Dwie godziny porannej nauki mijały tak szybko, że Mike ich wcale nie zauważał.Spojrzał na zegarek stojący na półce nad łóżkiem: już wpół do siódmej.Zamknął książkę i wstał.Czesząc włosy przyglądał się swojemu odbiciu w lustrze bez szczególnego zainteresowania.Jego głowę wypełniały sprawy, które miał załatwić tego dnia.Odbicie spojrzało na niego poważnymi szarymi oczami, osadzonymi w szczupłej twarzy, której regularne rysy psuł potężny Courteneyowski nos.Włosy miał czarne i sprężyste pod szczotką.Michael odłożył szczotkę.Wkładając skórzaną kurtkę otworzył książkę i sprawdził zaznaczony fragment.Przeczytał go uważnie i wyszedł z pokoju.Anna i Garrick siedzieli na przeciwnych końcach długiego stołu i oboje podnieśli oczekująco głowy, gdy Michael wszedł do jadalni.- Dzień dobry, mamusiu.- Anna podsunęła mu policzek do pocałunku.- Dzień dobry, tato.- Dzień dobry, synu.- Garry miał na sobie mundur ze wszystkimi odznaczeniami i Michael poczuł ukłucie irytacji.Było to tak nieprzyjemnie ostentacyjne.Przypominało mu także, że ma dziewiętnaście lat i podczas gdy w kraju toczy się wojna, on siedzi w domu na farmie.- Wybierasz się dzisiaj do miasta, tatusiu?- Nie, chciałem popracować w domu nad moimi pamiętnikami.- Aha.- Michael spojrzał wymownie na mundur.Ojciec zarumienił się lekko i zajął jedzeniem.- Jak ci idzie nauka, kochanie? - Anna przerwała ciszę.- Dobrze, dziękuję, mamusiu.- Jestem pewna, że nie będziesz miał żadnych kłopotów z końcowymi egzaminami, jak nie miałeś z żadnymi innymi.- Anna uśmiechnęła się do niego zaborczo i wyciągnęła rękę, żeby dotknąć jego dłoni.Michael cofnął ją szybko i odłożył widelec.- Mamo, chciałem porozmawiać z tobą o zaciągnięciu się do wojska.- Uśmiech na twarzy Anny zastygł.Siedzący po drugiej stronie Garry się wyprostował.- Nie - huknął z niespodziewaną gwałtownością.- Mówiliśmy już o tym.Jesteś nadal niepełnoletni i masz robić, co ci się każe.- Wojna już się kończy, kochanie.Pomyśl o swoim ojcu i o mnie.Znowu się zaczęło.Kolejna kłótnia wypełniona bałamutnymi płaczliwymi argumentami, które doprowadzały Michaela do mdłości i frustracji, aż w końcu zerwał się od stołu i wyszedł z jadalni.Osiodłany koń czekał już na niego na podwórku.Michael wskoczył na siodło, skierował konia ku bramie i przesadził ją potężnym susem, wypłaszając kurczaki, gdy wylądował po drugiej stronie.Pogalopował szaleńczo ku głównemu zbiornikowi wody.Siedzący przy stole Anna i Garrick usłyszeli tętent kopyt, który szybko ucichł.Garry wstał od stołu.- Dokąd idziesz? - warknęła Anna.- Do mojej pracowni.- Do butelki brandy w twojej pracowni - poprawiła go z pogardą.- Anno, proszę.- Anno, proszę - przedrzeźniała go.- Anno, proszę.To wszystko, co potrafisz powiedzieć? - W jej głosie nie słychać było już niedawnej czułości.Odzywała się w niej jedynie nagromadzona przez dwadzieścia lat gorycz.- Anno.Zatrzymam go.Obiecuję ci to.- Zatrzymasz go! - Roześmiała się w głos.- A jak go zatrzymasz? Potrząśniesz przed nim medalami? Jak go zatrzymasz, ty, który nie zrobiłeś choć jednej rzeczy należycie w całym swoim życiu? - Roześmiała się drwiąco.- Może pokażesz mu swoją nogę i powiesz: “Proszę, nie opuszczaj swojego biednego tatusia.”Garry się wyprostował.Jego twarz była w tej chwili bardzo blada.- Posłucha mnie.Jest moim synem.- Twoim synem!- Anno, proszę.- Twoim synem! A to świetne! Nie jest twoim synem.Jest synem Seana.- Anno.- Spróbował ją powstrzymać.- Jak mógłbyś mieć syna? - Śmiała się okrutnie i Garry nie mógł już tego wytrzymać.Ruszył ku drzwiom, ale jej głos ścigał go dalej, dotykając dwóch najbardziej czułych miejsc w jego duszy: kalectwa i impotencji.Garry potknął się wchodząc do swojego gabinetu, trzasnął drzwiami i przekręcił klucz w zamku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]