Podobne
- Strona startowa
- Choroby zakazne zwierzat domowych z elementami ZOONOZ pod red. Stanislawa Winiarczyka i Zbigniewa GrÄ dzkiego
- (25) Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik i ... Skarby wikingów tom 1
- (37) Sebastian Miernicki Pan Samochodzik i ... Wilhelm Gustloff
- (57) Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik i ... Złoty Bafomet
- (29) Miernicki Sebastian Pan Samochodzik i ... Kaukaski Wilk
- Chmielewska Joanna Pafnucy (2)
- Salvatore R.A Krysztalowy relikt
- Praktyczny komentarz do Nowego Testamentu Ewangelia Jana
- ARONSON&WILSON&AKERT Psychologia Społeczna
- Agatha Christie Uspione morderstwo (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- qup.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewne podejrzenia nasunęły się dopiero później prof.Barsowowi, który z ramienia władzy radzieckiej przejął opiekę nad zamkiem.Otóż pewnego dnia, podczas wieczornego obchodu zamku, prof.Barsow zauważył jakiegoś osobnika w czarnym płaszczu przemykającego przez sale zamkowe, który nie zatrzymał się na wezwanie.A po pewnym czasie prof.Barsow zobaczył dym wydobywający się z okna zamkowej baszty.Kiedy tam wbiegł, spostrzegł, że dr Rhode rozpalił na środku pokoju jakby duże ognisko i niszczył w nim jakieś papiery.Z początku prof.Barsow zamierzał aresztować dra Rhode, ale żal mu się zrobiło starego, zdziwaczałego naukowca niemieckiego.Doszedł do wniosku, że dr Rhode palił tylko własną, prywatną korespondencję.15 grudnia 1945 roku dr Rhode nie przyszedł do pracy.W muzeum myślano, że zachorował, i dopiero po trzech dniach odwiedzono mieszkanie starego naukowca.Tu poinformowano prof.Barsowa, że dr Rhode oraz jego małżonka zmarli na dyzenterię przed dwoma dniami.Dopiero teraz u prof.Barsowa zrodziły się podejrzenia.W czasie śledztwa ustalono, że świadectwo zgonu małżeństwa Rhode wystawił lekarz, który tego samego dnia nagle przepadł bez wieści.Nie udało się także wyjaśnić, gdzie spoczęły zwłoki dra Rhode i jego żony.A więc, czy śmierć małżeństwa Rhode nie została przez kogoś spowodowana, aby uniemożliwić trafienie na ślady kryjówki, w której spoczęła bursztynowa komnata? Czy zwłok małżeństwa Rhode nie ukryto właśnie dlatego, aby nie dało słę ustalić, że nie zmarli na dyzenterię, ale zostali zamordowani? Gdzież jednak spoczywa bursztynowa komnata? Czy w jakimś bunkrze pod gruzami domów Królewca, zniszczonych podczas działań wojennych?Jednemu z dziennikarzy radzieckich udało się odnaleźć prywatne listy dra Rhode, w których pisze on, że w związku ze zbliżaniem się Armii Czerwonej nosi się z zamiarem ukrycia pewnej części zbiorów rosyjskich na terenie majątku rodziny pruskich junkrów Szwerinów w Dzikowie, w okolicach Górowa Iławieckiego, to jest na terenie należącym dziś do państwa polskiego.Dr Rhode - jak wynika z listu - nawet specjalnie jeździł do Dzikowa, aby ustalić najlepsze miejsce dla przechowania bezcennych skarbów.Czy zdołał tam jednak ukryć skarby i czy wśród nich znajduje się także „bursztynowa komnata”? Specjalna ekipa przez jakiś czas penetrowała zrujnowany pałac w Dzikowie i okoliczny park, na ślady skarbu jednak nie natrafioiio.Dawny Królewiec, obecnie nazywający się Kaliningrad, zmienił swe oblicze, na miejscu zburzonych przez wojnę dzielnic powstały nowe osiedla i nowe ułice.Wprost niemożliwością wydaje się natrafić na miejsce, gdzie znajdowały się bunkry czy podziemia, w których być może spoczęła bursztynowa komnata.Tak więc tajemnica bursztynowej komnaty czeka na swego odkrywcę - zakończyłem opowiadanie.Na twarzach chłopców widać było ogromne skupienie.Zapytał mnie Sokole Oko:- Sądzi pan, że podobnie jest ze zbiorami, które mlał dziedzic Dunin? Wzruszyłem ramionami.- Nie wiem.Być może sporo prawdy tkwi w tym, co opowiadają ludzie.Może rzeczywiście gajowy Gabryszczak znał miejsce ukrycia zbiorów i zdradził je tylko Barabaszowi, a ten nie zdołał dostać się do kryjówki, ponłeważ zginął na wyspie.Narzekacie, że tylko w książkach młodzi chłopcy przeżywają wspaniałe przygody.Nie szukajcie przygód, bo ich nie znajdziecie, przygoda sama do was przyjdzie.Tylko że ona nie lubi leniwych.Trafia do takich, którzy mają oczy szeroko otwarte i zauważą jej znak.Kto wie, czy i wy nie otrzymaliście już takiego znaku? Może było nim właśnie odnalezłenie zabitej sarny? Cóż poczyniliścle do tej pory dla przywołującej was przygody? Nawet nie przeszukaliście lasu, aby odnaleźć kryjówkę, w której być może zbierają się kłusownicy.Chłopcy milczeli, jakby się im wstyd czegoś zrobiło.A ja wygarnąłem im to wszystko nie tylko po to, aby dać odpowiedź na pytanie, które mi postawili na początku naszej rozmowy.Miałem także na względzie i własną korzyść.Pragnąłem! żeby właśnie oni - tacy wszędobylscy i bystroocy, spostrzegawczy i domyślni - przeszukali uważnie cały las, bo przecież ja sam tego uczynić bym nie zdołał.Miałem oczywiście na myśli nie tylko kłusowników.Ja bowiem wiedzialem znacznie więcej od tego, co na temat zaginionych zblorów dziedzica Dunina opowiadali między sobą ludzie z miasteczka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]