Podobne
- Strona startowa
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Cook Robin Dopuszczalne ryzyko by sneer
- Cook Robin Zabojcza kuracja by sneer
- Cook Robin Zabawa w boga by sneer
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- cook islands rarotonga v1 m56577569830504030
- Tolkien J.R.R wyprawa
- Eddings Dav
- (38) Niemirski Arkadiusz Pan Samochodzik i ... Przemytnicy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oknaszczecin.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będę o tym pamiętał.Rudy odchrząknął.Nie wyglądał na przekonanego.Ruszył jednak w stronę swego punktu dowodzenia, zadowolony, że wypełnił obowiązek.Skuliłem się jeszcze bardziej, zadrżałem.Zimny wiatr wiał znad równiny.Przypuszczalnie było to tylko dzieło mojej wyobraźni, ale zdało mi się, że czuję w nim powiew Kiny.Nasuwał wspomnienia nieustającego wiatru dmącego ponad równiną szkieletów.W jego powiewach łopotał sztandar.Pomyślałem, że dobrze byłoby zgromadzić trochę więcej kamieni u jego podstawy, ale nie potrafiłem się do tego zmusić.Myślałem też o cieple ogniska, jednak po tej stronie Przeoczenia niewiele drewna można było znaleźć.Chrustu używano wyłącznie do gotowania.I tak nie zostało już zresztą szczególnie dużo prócz cykorii.“Nauczysz się jeszcze żyć bez światła”.- To też było w jednej ze starych Kronik.Przed moimi oczyma zatrzymała się para butów.Wujek Doj.Zgadłem bez pudła, bo Matka Gota znajdowała się jeszcze w dole stoku; dyszała i narzekała.Nigdy by za nim nie nadążyła z tym swoim kołyszącym się krokiem, gdyby na nią nie zaczekał.- Wujku - zacząłem, nawet nie podnosząc wzroku.- Czemu zawdzięczam wątpliwą przyjemność oglądania cię po tych wszystkich miesiącach?- Powinieneś umieścić swój sztandar bliżej, Żołnierzu Ciemności.Powinieneś trzymać go przy sobie, zawsze pod ręką.W przeciwnym razie najprawdopodobniej go zgubisz.- Nie przypuszczam, by miało się tak stać.Ale jeden z lojalistów Księcia Prahbrindraha Draha, Kłamca, być może nawet pomniejszy czarodziej z typu on-uważa-że-jego-talent-pozostaje-tajemnicą-dla-wszystkich, każdy może wziąć to gówno.I skończyć w tym rowie, zanim nawet zrozumie, co się stało.- Gadałem bzdury, jednak on tego nie wyczuł.Nigdy wcześniej tego nie robiłem.- Sztandar już dobrze będzie wiedział, którzy to są dobrzy chłopcy.Przykuśtykała Matka Gota.Niosła na plecach tobół równie duży jak ona sama, wszystkie mogące się przydać rzeczy, które wyszabrowała z ruin Kiaulune i z naszego wcześniejszego domu.Włączywszy w to zapas drewna na opał.Postanowiłem nie być dla niej całkowicie nieprzyjemny.Póki starczy drewna.Na tym świecie żyli przecież kucharze gorsi od Matki Goty.Do nich z pewnością należałoby zaliczyć jej ulubionego syna i zięcia.Wujek Doj, który był zarówno mężczyzną, jak i członkiem czegoś, co u Nyueng Bao uchodziło za wyższą kastę, niósł Różdżkę Popiołu i jakiś nie wymagający wielkiego trudu pakunek.Matka Gota zrzuciła na ziemię swój tobół, opadła na czworaki i zaczęła się wczołgiwać do bunkra.Kiedy napotkałem jej wzrok, nie mogłem powstrzymać uśmiechu.Zaczęła mamrotać przekleństwa skierowane z pewnością przeciwko jakiemuś rodzajowi złego losu, który spowodował trzęsienie ziemi w tak nieodpowiednim momencie.Ziemia poruszyła się.Jednooki z pewnością słyszał to wyrażenie, skoro już tyle wieków żył na tym świecie.Powiedziałem:- Pozwól Thai Deiowi odpocząć.Zapowiada się kolejna długa noc.- Kiedy się pochyliłem, Wujek Doj musiał spostrzec koniec bambusowej tulei, którą upchnąłem za pas na plecach.Zimny wiatr nasilał się coraz bardziej.Materia sztandaru łopotała i trzaskała.Wujek Doj spojrzał w górę ciemniejącego stoku, zmierzył wzrokiem bunkier, potem spod pochmurnego czoła przeniósł wzrok na mnie, jakby powoli zaczynał mieć coraz poważniejsze zastrzeżenia względem tego, co skłoniło go do opuszczenia bagien.Powiedziałem:- Kiedy robisz w takim interesie jak my, czasami zmuszony jesteś żyć w ten sposób.- Matka Gota wypełzła na zewnątrz, wciąż mamrotała pod nosem, ujmowała w słowa to, co z pewnością myślał sobie Wujek Doj.Przypomniałem im: - Oczywiście zapraszam was do środka.Wujek Doj otworzył już usta, ale stłumił w sobie ochotę do sprzeczki.Usiadł po drugiej stronie wejścia do bunkra, Różdżkę Popiołu ułożył na kolanach.Gota zwiedzała najbliższe otoczenie, zbierała kamienie.Nasi sąsiedzi nie protestowali, chociaż na tym krańcu świata tylko kamienie mogły służyć jako jakiś miernik bogactwa.Przymknąłem oczy.Cicho, tylko po to, by im trochę dokuczyć, zacząłem gwizdać piosenkę, którą Sarie nuciła, kiedy była szczęśliwa.Jak to się zawsze dzieje, ciemność nadeszła.79.Pozwolili mi spać.Toteż spałem mimo zimna i wiatru, zapachów gotowania i odgłosów własnego chrapania.Kiedy noc już ostatecznie spowiła świat, powoli odczepiłem cumy łączące mnie z moim ciałem.Przez chwilę byłem niby strzęp płótna podrzucany przez bezcielesny wiatr.Nie uczyniłem żadnego poważniejszego wysiłku, aby przenieść się dokądś, ale również nie starałem się pozostać w miejscu.Powrót Wujka Doja, a wraz z nim nieszczęśliwych wspomnień, sprawił, że pogrążyłem się w czymś w rodzaju letargu.Wiatr odczytał tęsknotę mego serca i poniósł mnie na północ.Szybowałem ponad górami i skroś pustkowi, mijałem zdobyte miasta.Na drodze wiodącej z Taglios do Dejagore zobaczyłem Śpiocha.Dobrze sobie wykombinował, że gdy będzie nieustannie jechał, nie zagrozi mu żadne niebezpieczeństwo.Żaden agent Radishy nie zdołałby prześcignąć jego rumaka.Radisha zaś z kolei mocno przeżywała jego ucieczkę.Decydujące dla powodzenia spisku było, żeby dosłownie każdy brat z Kompanii został schwytany bądź zabity.Jeżeli choćby jednemu uda się uciec, zaraza powróci.Podobnie jak Narayan Singh, wiedziała.Ciemność zawsze nadchodzi.Widziała już wcześniej, jak to się działo, po katastrofie pod Dejagore.Była przerażona.Była przekonana, że Rok Czaszek nadejdzie wkrótce, jeśli tylko nie powiedzie się najmniejsza cząstka jej wielkich planów.Dużo miała do powiedzenia na temat Duszołap, a żadne słowo nawet odległe nie przypominało komplementu.Aby pozbyć się przerażającego sprzymierzeńca, wzięła sobie nowego, który okazał się znacznie gorszy.Pamiętała sztuczki i machinacje Duszołap sprzed kilku lat.Wiedziała cholernie dobrze, że Duszołap była w mniejszym jeszcze stopniu przewidywalna niż wszelka naturalna katastrofa.Echa ostatnich wstrząsów dotarły nawet do Taglios, chociaż nie narobiły tam żadnych szkód.Niektórzy obawiali się, iż oznaczają one, że bogowie - lub jakiś inne potężne siły - byli niezadowoleni z tego, co uczyniono Czarnej Kompanii.Konował tak często wspominał o tym, iż Kompania zawsze odpłaca za zdradę, że niektórzy ludzie już przygotowywali się na nawałę pomsty.Znowuż będą musieli znosić lata terroru w imię Czarnej Kompanii, terroru, którego nikt nie chciał, a być może nie potrafił wyjaśnić.Czy nie mogło być tak, że wsączony on został do wszystkich serc przez jakieś tajemnicze źródło nie dysponujące swoją reprezentacją w materialnym świecie? Czy była to stara, dobra sztuczka Kiny?Doszedłem do wniosku, że naprawdę muszę już wreszcie zajrzeć do tych starych Kronik, ukrytych w pokoju, w którym.Och, och
[ Pobierz całość w formacie PDF ]