Podobne
- Strona startowa
- Mary Joe Tate Critical Companion to F. Scott Fitzgerald, A Literary Reference to His Life And Work (2007)
- Higgins Clark Mary Coreczka tatusia
- Nicholas Negroponte Cyfrowe Zycie
- Nicholas Negroponte Cyfrowe Zycie (2)
- Ashes on the Waves Mary Lindsey
- Rushdie Salman Szatanskie wersety
- Dav
- Makuszynski Kornel Krol Azis (SCAN dal 1023)
- Koontz Dean Drzwi do grudnia
- Gabriel Richard A Scypion Afrykański Starszy największy wódz starożytnego Rzymu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- adam0012.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Helen zaniepokoiła się.To było pytanie, na które nie była przygotowana.Zerknęła na Anne, która też wydawała się zakłopotana.Bezwątpienia spodziewała się, że Helen wyjawi prawdę.- Miałam córkę - powiedziała powoli.- Ale straciłam ją, gdy byłaniemowlęciem.152- Tak mi przykro.To musiało być okropne.- Owszem.- Dołóż sobie warzyw, Helen - Anne nagle zmieniła temat.Helen grzecznie podziękowała i wróciła do rozmowy z Laurą.- Kiedy spodziewasz się dziecka?- Pod koniec marca.I zanim pani zapyta: nie, nie jestem mężatkąi nigdy nie byłam.- Lauro! - zganiła ją Anne.- Nie zamierzałam pytać - poinformowała Helen.- To twojasprawa.- Według mnie powinna urodzić poza Londynem - odezwała sięAnne, wkraczając na bezpieczniejszy grunt.- Te naloty i tak dalej.- Mamo, wie mama, że nie podejmiemy decyzji przed mamyoperacją.- Możecie obie przyjechać do mnie - zaproponowała Helen.Laura zaśmiała się.- Mama namawiała panią do tego?- Ależ skąd.Mam wielki dom i mieszkam sama.Zastanawiałamsię nawet, czy nie przekształcić go w szpital dla dochodzących dosiebie rannych żołnierzy.Jesteś pielęgniarką? Mogłabyś pomóc mi goutworzyć, oczywiście po urodzeniu dziecka.Prawdę powiedziawszy,twoja obecność bardzo by mi pomogła.WVS zwróciła się do mniez pytaniem, czy przyjęłabym rodzinę, która straciła dom w czasiebombardowania.Mogłabym powiedzieć, że mam plany wykorzystaniadomu.- Zmyślała na bieżąco, ale dostrzegła wyraz wdzięcznościmalujący się na twarzy Anne.- To miła propozycja - rzekła Anne.- Wezmiemy ją pod uwagę,prawda Lauro?Laura miała wrażenie, że zapędzono ją w kozi róg, ale propozycjawydawała się sensowna.I wspaniale będzie powrócić do pielęgniarstwa.Przecież nie przewidywała takiej możliwości po urodzeniu dziecka.- Pomyślimy o tym, ale najpierw mama musi mieć operację.Mówiła pani o niej?- Tak.Jeśli mogłabym coś zrobić.- Dziękuję.Poradzono mi znalezienie szpitala poza Londynem.Londyńskie szpitale zostały mocno zniszczone, a personel jest zajęty153opieką nad ofiarami nalotów.Rzecz w tym, że nie wiem, dokądsię udać.- A co byś powiedziała na Addenbrooke's Hospital w Cambridge?- zaproponowała Helen.- To bezpieczne miejsce i jest dobry dojazdz Londynu.Mam tam kontakty.Rozeznam się i dam ci znać.- Mogłabyś? Byłoby mi bardzo miło.Laura patrzyła to na jedną, to na drugą.Nie mogła pozbyć sięodczucia, że cała ta sytuacja była zaaranżowana, a wygłaszane kwestiezostały dobrze przećwiczone.Wszystko służyło temu, by wywiezć jąz Londynu, tego była pewna.Wiedziała też, że jej matka była poważniechora i że operacja może nie oznaczać końca problemów.Domyślałasię, że jej mama również zdawała sobie z tego sprawę, chociażudawała, że jest inaczej.Obie grały.I dlaczego lady Barstairs wyglądała tak znajomo? Mama twierdziła, że Laura widziała ją, gdy byłamała.Czy to znaczy, że owo wspomnienie wryło się jej w podświadomość do tego stopnia, że teraz miała wrażenie, iż powinnarozpoznać tę osobę?Spotkanie było trudne dla wszystkich i gdy Helen dostrzegła, jakbardzo Anne jest wyczerpana, nie przedłużała wizyty i wyszła krótkopo złożeniu propozycji.Nie powinna czuć się zawiedziona.Przecieżnie mogła oczekiwać, że Laura rzuci się jej na szyję.Była uprzejma,przyjacielska, gościnna i tego się spodziewała.Laura nie była jużdzieckiem tylko dorosłą kobietą, która niebawem sama zostanie matką.Helen na dobre straciła dziecko, które nazwała Olivią; nie da się jużodzyskać minionych lat.* * *Mężczyzna z workiem żeglarskim, który pojawił się w progu, miałna sobie mundur marynarza Royal Navy.Był w stopniu mata.- Tata! - krzyknął Donny.- Lenny, przyjechał tata!Kathy podeszła do wejścia, gdy usłyszała krzyk Donny'egoi uśmiechnęła się do człowieka, który wziął chłopca na ręce i kręciłsię z nim wkoło.Lenny przemknął obok niej i rzucił się na ojca, któryo mało się nie przewrócił.Objął synów i odwrócił się do Kathy.- Pani Wainright?- Tak.Zapewne mat Alec Carter?154Podali sobie ręce i Kathy zaprosiła go do kuchni, gdzie Williamwłaśnie zdejmował buty, a Alice mieszała sos w garnku stojącym nakuchni.Kathy dokonała prezentacji i zaprosiła Aleka, żeby z nimizjadł.Właśnie zabierała się do szykowania niedzielnego lunchu.Matdostał tygodniowy urlop i chciał spędzić czas z chłopcami.- Sądzi pani, że w tych okolicznościach zwolnią ich ze szkoły?- Na pewno.Może pan zapytać moją córkę, gdy wróci do domu.Jest jedną z ich nauczycielek.Ma się pan gdzie zatrzymać?- Nie.Miałem nadzieję, że coś mi państwo polecą.Może miejscowy pub?- Może pan zostać u nas, w pokoju Steve'a.Nie ma go, bo służyw RAF-ie.- Dziękuję, jeśli to nie jest zbyt duży kłopot.Mam ze sobąksiążeczkę z kartkami przydziałowymi.- Donny, powiedz Meg i Daphne, że nakrywam do stołu - powiedziała Kathy, gdy Jenny weszła do domu.Wszyscy się poznali i przy stole zapanowała radosna atmosfera.Kathy podała pieczeń wieprzową, sos jabłkowy i furę gotowanychwarzyw z domowej uprawy.Chłopcy paplali bez końca.Kathynie widziała ich tak ożywionych, od chwili gdy dowiedzieli sięo śmierci matki.Pózniej zabrali ojca na wycieczkę po wiosce i pokazali mu kościół,szkołę, sklepy oraz park.- Wszyscy mogą tu przychodzić, ale to nie jest prawdziwy park,bo nikt nie kosi tu trawy.No i przychodzą tu krowy i konie -poinformował Donny.- Na początku Lenny bał się krów.- Ty też.- Nieprawda!Alec zaśmiał się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]