Podobne
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IV
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Dickson Gordon R Taktyka bledu
- Baka Józef Uwagi o Âśmierci niechybnej i inne wiersze (2)
- Dav
- Dokumenty w Powstaniu Styczniowym
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pero.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Hank, tak sobie myślałam, że może po moim powrocieumówimy się na lekcję jazdy. Czego? zapytał i rzucił resztę jedzenia kurom, po czymruszył w stronę stodoły. No, chodzi mi o konie.Od dziecka nie jezdziłam, możemnie nauczysz? Pomożesz mi na nowo oswoić się z tymizwierzętami?Zatrzymał się i odwrócił w moją stronę.Spojrzał na mniepewnie.Serce waliło mi mocno.Patrzyliśmy na siebie, a międzynogami biegały nam kury.Ewidentnie były poruszone siłązwierzęcego magnetyzmu, który pulsował między nami.Tenmężczyzna w końcu dojrzał we mnie kobietę, jaką byłam.Jegowzrok był tak silny, jak to sobie wyobrażałam.Otworzył doskonałeusta i powiedział:.Pip, pip!Szlag by to.Clark miał dzisiaj przyjechać, żeby przejrzećofertę budowlańca, która spodobała mi się najbardziej.Ta firmachciała wprowadzić najwięcej zmian.Byłam więc przygotowanana kłótnię.Zatrzymał auto na podjezdzie i energicznie z niego wysiadł.W ręce niósł torebkę z ciastkami i uśmiechał się wesoło.Uśmiechjednak nieco zblakł, kiedy zobaczył, jak ja i Hank wpatrujemy sięw siebie.A gdy kowboj dostrzegł bibliotekarza? Ruszył w moimkierunku, kury uciekały mu spod nóg.Jego krok był powolny iopanowany, nawet kiedy nadepnął na zasuszone kolby kukurydzy.Stanął przede mną i popatrzył na mój biust, który falował odprzyspieszonego oddechu.Potem spojrzał mi w oczy.Jego wzrokbył pewny, świdrujący i palący.Rozchylił wargi i zwilżył jejęzykiem. Mówisz, że chcesz jezdzić, co? Jezdzić? szepnęłam.Nie mogłam wydobyć z siebie nicwięcej. Tak, jezdzić powtórzył i ruchem głowy wskazał nastodołę. Jak wrócisz z miasta, zabiorę cię na przejażdżkę.Myślisz, że dasz radę na oklep? Litości.Nigdy tak naprawdę nie rozumiałam, co znaczy zwrot ugięły się pode mną kolana.Teraz już wiem.Na szczęściemiałam obok siebie kowboja, który mnie podtrzymał.Złapał mnieza biceps i dosłownie uniósł w górę, gdy starałam się znalezćoparcie dla stóp.Zrobiłam wdech i jego zapach wypełnił mojenozdrza.Pot.Słodkie siano.Słońce.Czy mężczyzna może takpachnieć? On tak.Wzięłam kolejny wdech i kichnęłam.Tym razem udało misię zrobić to z większą gracją.Hank zaśmiał się i pomógł mi odzyskać pion, a potem obróciłplecami do siebie i lekko popchnął w kierunku domu. Cześć, Clark słyszałam zadowolenie w głosie kowboja.Tymczasem ja, oszołomiona od buzujących hormonów,zmierzałam do tylnego wejścia, unosząc się kilka centymetrów nadziemią.Clark czekał na mnie przed drzwiami.Miał nachmurzonątwarz. Cześć, Clark zabrzmiałam jak echo.Bibliotekarzotworzył przede mną drzwi i wfrunęłam do środka, nadal niecolewitując.Ciągle byłam w transie.Podpłynęłam do stołu w kuchni i wkońcu usiadłam.Nie mogłam zebrać myśli, a poniżej pępkaczułam pulsowanie, jakby kobiecość zaciskała się naniewidocznym członku.W uszach dzwoniły mi słowa, któreokazały się bardzo zmysłowe, erotyczne i pełne nadziei.Ciągle jepowtarzałam, próbując różnych brzmień.Na oklep.Na oklep.Na oklep. Końskie łajno. Co? spytałam, wyrwana gwałtownie z erotycznego haju. Końskie łajno powtórzył Clark i wskazał na mojego buta.Musiałam w nie wdepnąć w otumanieniu. Cholera westchnęłam.Uniosłam stopę, kiedy zobaczyłamślady, które zostawiłam na umytej podłodze.Skacząc na jednejnodze, ruszyłam do drzwi.Tyle że, robiąc drugi skok, potknęłamsię i poleciałam w przód.Wypadłabym przez drzwi z siatką naowady, gdyby nie to, że Clark złapał mnie mocno w talii.Wpadłam prosto na niego i poczułam świeży zapach mydła iksiążek.Od razu przywołało to wspomnienie zapachu biblioteki,którą mamy w domu.Ten specyficzny domowy aromatpieszczonych słońcem okładek i grubego pożółkłego papieru.Clark postawił mnie na nogi, zanim zdążyłam na dobre sięrozmarzyć, i pomógł mi wyjść na zewnątrz.Ciężarówka Hankaznikała w oddali, a ja zaczęłam wycierać but w żwirek.Przeciągnęłam go kilka razy po kamyczkach i popatrzyłam wstronę werandy, na której stał Clark, przyglądając mi się uważnie.But był już prawie czysty, ale i tak zdjęłam obydwa, zanimweszłam na ganek. Okropne, co? No wymamrotał.Wyglądał, jakby chciał powiedzieć cośjeszcze, ale nie zrobił tego i tylko przytrzymał przede mną drzwi.Pod zlewem jest wybielacz oznajmił i wyjął papierowe ręcznikize spiżarni. Zaraz zrobimy porządek. O rany, Clark.Nie musisz tego sprzątać.To mój syf.Zajmęsię tym. Wyjęłam mu z ręki ręczniki, a w szafce znalazłamodplamiacz.Leżał dokładnie tam, gdzie powiedział, że będzie.Naprawdę bywał tu często przez ostatnie tygodnie. Dostałamofertę od ostatniej firmy.Chcesz ją zobaczyć? Jest na kominku.Może przejrzymy ją razem? spytałam i pochyliłam się, żebyspryskać podłogę środkiem chemicznym. W ten sposób, zamiastprzysyłać mi SMS-y z informacjami, na co się nie godzisz, możeszmi to sam zakomunikować.A ja będę mogła osobiście na ciebienakrzyczeć.Dobry układ? Starłam ostatnią plamę z podłogi iwyrzuciłam wszystko do plastikowej torebki, którą zawiązałam,żeby pózniej wynieść do śmietnika na zewnątrz.Kiedy odwróciłam się za siebie, Clark nadal stał w tymsamym miejscu.Patrzył na mnie.Miał nieodgadniony wyraztwarzy. Połknąłeś język? Hmmm? Wyglądasz, jakbyś chciał coś powiedzieć.O co chodzi? zapytałam, myjąc ręce.Kiedy skończyłam, oparłam się o zlew.Clark otworzył usta, potem je zamknął i ponownie otworzył. Clark, udajesz złotą rybkę.Wyduś to z siebie zażartowałam, a on poczerwieniał. Nieważne wyksztusił i podszedł do drzwi. Ej, poczekaj
[ Pobierz całość w formacie PDF ]