Podobne
- Strona startowa
- balzac honoriusz komedia ludzka iv
- balzac honoriusz komedia ludzka i
- Balzac Honoriusz Eugenia Grandet
- balzac honoriusz komedia ludzka vi
- balzac honoriusz cierpienia wynalazcy
- Cierpienia wynalazcy Balzac H
- Komedia ludzka t.1 Balzac H
- Honore de Balzac Ojciec Goriot
- balzac honoriusz ojciec goriot (2)
- Balzac Honoriusz Ojciec Goriot
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ba! rzekł Eugeniusz. Mam dopiero dwadzieścia dwa lata, trzeba umieć znosićniedolę swego wieku.Zresztą, jestem u spowiedzi, a nie podobna byłoby klęknąć przypiękniejszym konfesjonale: człowiek popełnia przy nim grzechy, za które kaja się w innym.Księżna przybrała oziębłą minę na tę antyreligijną wycieczkę, której zły smak potępiła,mówiąc do wicehrabiny: Pan przybywa.Pani de Beauseant zaczęła się szczerze śmiać i ze swego krewniaka, i z księżnej. Przybywa, moja droga, i szuka nauczycielki, która by go nauczyła dobrego smaku. Ach, księżno podjął Eugeniusz czy nie jest naturalne chcieć wniknąć w sekrety tego,co nas czaruje? Ech rzekł do siebie w duchu zdaje się, że je częstuję frazesami godnymifryzjera. Ależ pani de Restaud jest, o ile mi się zdaje, uczennicą pana de Trailles rzekła księżna. Nie wiedziałem o tym, pani odparł student. Toteż wpakowałem się niebaczniemiędzy tę parę.Wreszcie porozumiałem się dość dobrze z mężem, żona zgodziła się mnie37cierpieć na chwilę, kiedy wpadło mi do głowy wspomnieć, że znam człowieka, który w moichoczach wyszedł z domu tylnymi schodami ucałowawszy w korytarzu hrabinę. Któż taki? wykrzyknęły obie kobiety. Starzec, który żyje za dwa ludwiki na miesiąc w zapadłym kącie Saint-Marceau, jak ja,biedny student: nieszczęśliwa istota, której kosztem wszyscy się bawią: nazywamy go ojcemGoriot! Cóż za dziecko z pana krzyknęła wicehrabina. Toż pani de Restaud jest z domuGoriot. Córka handlarza mąki dodała księżna kobiecinka, którą przedstawiono na dworze wtym samym dniu co i córkę pasztetnika.Nie przypominasz sobie, Klaro? Król zaczął sięśmiać i powiedział po łacinie jakiś dowcip o mące.Ludzie.jakże to? ludzie. Eiusdem farinae29 rzekł Eugeniusz. To właśnie rzekła księżna. Ach! To jej ojciec rzekł student ze zgrozą. Ależ tak; nieborak ma dwie córki, które kocha do obłędu, mimo że obie wyparły się goprawie. Czy ta druga rzekła wicehrabina spoglądając na panią de Langeais nie jest zabankierem o niemieckim nazwisku, jakimś baronem de Nucingen? Zdaje mi się, że nazywasię Delfina?.Czy to nie ta blondynka, która ma lożę w Operze w bocznej stalli, bywa takżew Bouffons i śmieje się bardzo głośno, aby zwrócić na siebie uwagę?Księżna uśmiechnęła się mówiąc: Ależ, moja droga, podziwiam cię.Po co ty się tyle zajmujesz tymi ludzmi? Trzeba byłozakochać się jak szaleniec, jak zakochał się Restaud, aby ugrzęznąć w mące panny Anastazji.Och, nie będzie miał dobrego chleba z tej mąki! Jest w rękach pana de Trailles, który ją zgubi. Zaparły się własnego ojca! powtarzał Eugeniusz. No tak, tak, własnego ojca, ojca rzekła wicehrabina. Dobrego ojca, który dał każdej,jak mówią, po pięćkroć czy sześćkroć tysięcy franków, by je dobrze wydać za mąż, izachował dla siebie jedynie osiem czy dziesięć tysięcy renty, mniemając, iż córki zostanąjego córkami, że stworzył sobie u nich dwa istnienia, dwa domy, gdzie go będą ubóstwiać,pieścić.W dwa lata zięciowie wygnali go ze swych domów jak ostatniego nędznika.Parę łez zakręciło się w oczach Eugeniusza, świeżo skrzepionego czystym i świętymwspomnieniem rodziny, jeszcze pod urokiem młodzieńczych wierzeń: był to dopieropierwszy dzień spędzony na polu bitwy paryskiej cywilizacji.Prawdziwe wzruszeniaudzielają się: przez chwilę te trzy osoby zachowały milczenie. Ech, Boże rzekła pani de Langeais tak, to wydaje się bardzo ohydne, a mimo towidzimy takie rzeczy co dzień.Gdzie zródło? Powiedz mi, droga, czy pomyślałaś kiedy, co tozięć? Zięć to człowiek, dla którego wychowamy, ty czy ja, drogą małą istotkę zrośniętą znami tysiącem węzłów, istotę, która będzie przez siedemnaście lat radością rodziny, jej białąduszą , powiedziałby Lamartine, a w końcu stanie się jej zakałą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]