Podobne
- Strona startowa
- balzac honoriusz komedia ludzka iv
- balzac honoriusz komedia ludzka i
- Balzac Honoriusz Eugenia Grandet
- balzac honoriusz komedia ludzka vi
- balzac honoriusz cierpienia wynalazcy
- Cierpienia wynalazcy Balzac H
- Komedia ludzka t.1 Balzac H
- balzac honoriusz ojciec goriot (2)
- Balzac Honoriusz Ojciec Goriot
- Roger Zelazny Mroz i Ogien
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ja mówię o Wiktorynie rzekła panna Michonneau, która weszła machinalnie do pokojuPoireta a pan mi opowiada o pani Morin.Cóż to znowu za jedna? A cóż zawiniła panna Wiktoryna? spytał Poiret. Zawiniła to, że kocha się w panu de Rastignac i brnie coraz dalej, nie wiedząc, dokąd jąto zaprowadzi, biedną trusię!Tego dnia pani de Nucingen przywiodła Eugeniusza do rozpaczy.W duszy oddał się jużzupełnie Vautrinowi, nie chcąc zgłębiać ani pobudek przyjazni, jaką obdarzył go tenniezwykły człowiek, ani przyszłości podobnego związku.Trzeba było cudu, aby go wydobyćz otchłani, gdzie tkwił już jedną nogą od godziny, wymieniając z panną Taillefer najsłodszeobietnice.Wiktorynie zdawało się, że słyszy głos anioła; niebo się jej otwierało, pensjonatpani Vauquer stroił się fantastycznymi barwami, jakie dekoratorzy dają teatralnym pałacom;kochała, była kochaną, wierzyła w to przynajmniej! I któraż kobieta nie uwierzyłaby jak ona,widząc Rastignaca, słuchając go przez tę godzinę wykradzioną domowym argusom52 ?Pasując się ze swym sumieniem, wiedząc, że czyni zle i chcąc czynić zle, powiadając sobie,że odkupi ten błahy grzech szczęściem kobiety, piękny był swą rozpaczą, błyszczałwszystkimi ogniami piekła, które miał w sercu.Szczęściem dlań cud spełnił się: Vautrinwszedł radośnie, wyczytał prawdę w duszy dwojga młodych, których skojarzył kombinacjąswego piekielnego geniuszu, ale których radość zmącił nagle, nucąc grubym, szyderczymgłosem:Franusia, dzieweczka uroczaSkromnością, co bije jej z lic.Wiktoryna pierzchła unosząc tyle szczęścia, ile dotąd zaznała niedoli.Biedna dziewczyna!Uścisk ręki, policzek muśnięty włosami Eugeniusza, szept, od którego uczuła ciepło wargstudenta, drżące ramię dokoła kibici, pocałunek, który ześliznął się po szyi, oto zrękowiny jejserca, które przez sąsiedztwo Sylwii, grożącej wtargnięciem do tej promiennej jadalni, byłytym gorętsze, tym żywsze, bardziej kuszące niż najpiękniejsze dowody tkliwościopowiedziane w sławnych historiach miłosnych.Te zadatki uczucia , wedle ładnegowyrażenia naszych przodków, wydawały się zbrodnią nabożnej dziewczynie, spowiadającejsię co dwa tygodnie! W godzinę rozrzuciła więcej skarbów duszy, niż pózniej, bogata iszczęśliwa, mogłaby dać oddając całą siebie. Sprawa ubita rzekł Vautrin do Eugeniusza. Panicze starli się.Wszystko odbyło się52domowe argusy czujni strażnicy.Argus stuoki strażnik jednej z kochanek Zeusa nasłany przezzazdrosną Herę (mit.gr.).81nader przyzwoicie.Rzecz opinii.Gołąbek obraził mego sokoła.Spotkanie jutro w reducieClignancourt.O wpół do dziewiątej panna Taillefer odziedziczy miłość i majątek ojca, wchwili gdy będzie spokojnie maczała grzaneczki w rannej kawie.Czy to nie zabawne? Tenmały Tailleferek jest tęgi gracz na szpady; pewny siebie jak cztery tuzy w garści; alerozciągniemy go ciosem mego wynalazku; ot, podbija się szpadę i jazda w samo czoło.Nauczę cię tego pchnięcia, jest diabelnie użyteczne.Rastignac słuchał tępo i nie mógł nic odpowiedzieć.W tej chwili weszli ojciec Goriot,Bianchon i paru stołowników. Oto jakim cię pragnąłem rzekł Vautrin. Wiesz, co robisz.Dobrze, moje orlątko!Będziesz panował nad ludzmi, jesteś mocny, jurny, z pazurami; masz mój szacunek.Chciał go ująć za rękę, Rastignac cofnął żywo swoją i upadł na krzesło blednąc; zdawałomu się, że widzi przed sobą kałużę krwi. Ach, jeszcze grzebiemy się w pieluszkach zwalanych cnotą rzekł Vautrin po cichu.Papa Doliban ma trzy miliony, znam cyfrę.Posag uczyni cię białym jak sukienkaoblubienicy, i to w twoich własnych oczach.Rastignac nie wahał się już.Postanowił iść uprzedzić w ciągu wieczora pana Taillefer ijego syna.W tej samej chwili, skoro Vautrin go opuścił, ojciec Goriot szepnął mu: Smutny jesteś dziecko! Ja cię rozweselę, czekaj.Chodz.I stary handlarz mąki zapaliłswój stoczek53 o lampę.Eugeniusz udał się za nim, wzruszony i zaciekawiony. Wejdzmy do ciebie rzekł poczciwiec, który wziął u Sylwii klucz od pokoju studenta.Myślałeś dziś rano, że ona cię nie kocha, co? ciągnął. Odprawiła cię gwałtem i tyodszedłeś pogniewany, zrozpaczony.Oj, ty dzieciaku.Ona czekała na mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]