Podobne
- Strona startowa
- Nora Roberts Gocinne występy [Ksišżę i artystka] DZIEDZICTWO 02
- Nora Roberts Beztroski ksišżę [Arystokraci 01]
- Machiavelli N. Ksiaze
- Machiavelli N. Ksiaze (2)
- Auel Jean M Rzeka powrotu (SCAN dal 948)
- Koontz Dean R Odwieczny Wrog
- Gray Martin Wszystkim, ktorych kochalem
- sw. Jan Od Krzyza Dziela (3)
- Marek Holynski E mailem z Doliny Krzemowej (2)
- Joseph McMoneagle Wędrujący Umysł [up by Esi]
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pero.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Ich?- Twoich ludzi.Bogaczy, śmietankę społeczną.Pięknych ludzi.Czy nie tak się teraz o nich mówi? Kiedyś Jamajka była dla nichspecyficznym rajem.Jak byłem dzieckiem, wszyscy tu przyjeżdżali.Rodzina Kennedych miała tutaj dom.Errol Flynn kupił całą niewielkąwysepkę.Ian Fleming stworzył tu Jamesa Bonda.Wygląda na to, żemi nie wierzysz, Marto, ale wiesz, że to prawda.- Tak, tylko to wszystko minęło.- Jednakże pociągała ją myśl, żemoże zapoczątkować nową modę.- Pozwól, że pokażę ci dom, który właśnie skończyłem.Zatrzymał się na poboczu i zawrócił wokół szerokiej zatoki w góręcypla.Skręcił w dół na boczną drogę, którą niedawno utwardzono, ijechał krętą trasą w dół stromego urwiska.Droga kończyła się szerokim, krytym gontem tarasem,ocienionym przez gęstą roślinność.Proste białe ściany nie zdradzałyprzepychu kryjącej się za nimi willi.Otworzył dwuskrzydłowe drzwiz twardego drewna i wprowadził ją do chłodnego wnętrza.Podał jejrękę, kiedy przestępowała nie dokończoną część podłogi.- Kupiłem tę ziemię wiele lat temu, kiedy budowałem dom dlaChangów.Budowanie greckiej świątyni w Kingston nie wydawało misię właściwe.Chciałem zbudować tradycyjny dom wyłącznie zmiejscowych materiałów.Miał być najpiękniejszy ze wszystkichdomów, jakie w życiu zaprojektowałem.Za przedsionkiem był szeroki dziedziniec ocieniony trzemakrólewskimi palmami.Pośrodku znajdowała się wypełniona białymililiami wodnymi sześciokątna sadzawka z prostą fontanną. - Woda pochodzi ze zródła mineralnego na górze.Odwrócił się,wskazując wysoko ponad dachem małą kaskadę rozpryskującą się naskale w tęczowej mgiełce.Willa miała tylko jedno piętro, z balkonami od strony morza dlakażdego pokoju.W mrocznym salonie z wysokim sufitemzaprojektował parkiet z miejscowego twardego drewna.Sypialnięgospodarzy zbudowano na skalnym występie, opadającym prosto domorza.- Nie ma tu klimatyzacji - wyjaśniał spokojnym, łagodnymgłosem.- Okna mają żaluzje i ruch morza w sposób naturalny chłodzii porusza powietrze, które przemieszcza się w całym domu i zawszejest świeże.Po zawietrznej starszy ogrodnik podlewał równy, zielony trawnik,obsadzony rzędem przystrzyżonych iglaków.Zcieżki ze zwykłejczerwonej terakoty, którą wyłożono również taras, wiodły do basenu ibiałych drewnianych schodów prowadzących urwiskiem do morza.- Czy widziałaś kiedyś tak wspaniałą plażę? Tak płaską? Co?Owalna twarz ojczyma, zwykle niemal orientalna w swympowściągliwym wyrazie, zmarszczyła się z radości.Plaża byłamaleńkim półksiężycem beżowego piasku, otoczonym szarymiskałami wulkanicznymi, obmywanym przez płytką turkusową wodę.Rosły nad nią aloesy i oleandry.Było pózne popołudnie.Słońce stałoza nimi, a każdy liść rzucał długie cienie na blady piasek.yródłoszemrało między roślinnością po jednej stronie zatoki.Zbudował tamjeszcze jeden staw z liliami wodnymi, a przy nim, w połowie drogi nadół, mały taras z wymyślnym, ostro zakończonym daszkiem.Kilka metrów od plaży woda stawała się ciemnoszafirowa,cętkowana jeszcze ciemniejszymi plamami podwodnych skał.- Jest po prostu doskonała.Idealna.Piękniejsza niż Goldeneye.Spójrz tam, gdzie rozbijają się fale.- Skierowała wzrok w stronę,którą wskazywał jego palec.W odległości około stu metrów od brzeguzauważyła wzburzoną wodę.- Ta mała rafa odstrasza rekiny.Niepotrafią nad nią przepłynąć.A na tych skałach nie widziałem anijednego jeża morskiego.Chyba nie odpowiada im woda zródlana.Harley stała bez ruchu patrząc, jak płynie woda i wydłużają sięcienie.Morze nie było jej żywiołem.Nie umiała pływać.Podobnie jakjej rodacy, nie ufała temu ogromnemu, żywemu klejnotowi, który kryłmnóstwo niebezpieczeństw i miał okropnie kapryśny charakter.Przytych uprzedzeniach lękiem przejmowało ją piękno zatoczki i małegopałacu, który jej ojczym stworzył z taką wrażliwością, że zdawał sięwyrastać ze skał i wyglądał tak naturalnie, jak strumień albo trawa.- To najpiękniejszy dom, jaki w ogóle widziałam - powiedziała.-Jak go wykończysz, ludzie będą się zabijać, żeby go kupić.Pokiwał głową, mile połechtany jej uznaniem.- Tak naprawdę to wcale nie chcę go sprzedawać, ale pewienAnglik nazwiskiem Nicholas Brompton chce go kupić.Proponujemnóstwo pieniędzy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]