Podobne
- Strona startowa
- Trylogia Lando Calrissiana.03.Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka (3)
- Edwards Eve Alchemia miłoci 03 Gra o miłoć. Kroniki rodu Lacey
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Trylogia Hana Solo.03.Han Solo i utracona fortuna (2)
- Cornwell Bernard Kampanie Richarda Sharpe'a 03 Forteca Oblężenie Gawilghur, 1803
- Heath Lorraine Najwspanialsi kochankowie Londynu 03 Przebudzenie w ramionach księcia
- Christoppher A. Faraone, Laura K. McClure Prostitutes and Courtesans in the Ancient World (2006)
- radzieckiego funkcjonariusza
- Orson Scott Card Czerwony Prorok
- Grochola Katarzyna Podanie o milosc BLACK
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- asfklan.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na widok Amy zaświeciłyjej się oczy i zarżała cicho.Dziewczyna poczuła ogarniającą ją radość -nagle wiedziała już, że Bajka nie sprawi jej kłopotu.Poszła po uzdę, a wracając, zajrzała do boksu Pegaza.Na moment serceprzestało jej bić.Pegaz leżał na boku z głową i szyją wyciągniętą na słomie.Przez jednąokropną chwilęAmy sądziła, że już nie żyje, ale na szczęście zauważyła, jak jego bokopada i podnosi się przy oddechu.Upuściła niesioną uzdę, męczyła się chwilę z zasuwą, po czym wpadłado boksu.- Pegaz? - wykrztusiła.Podniósł z trudem łeb, nozdrza zadrżały mu, gdy wydał z siebie słaberżenie, po czym opadł na słomę.Serce Amy ścisnęło się, jakby oblane lodowatą wodą.Przez chwilę stałaniezdecydowana, nie wiedząc, co powinna zrobić, po czym odwróciła się iwybiegła ze stajni wprost do domu.- Lou! - wołała, otwierając z hukiem drzwi.- Lou! Szybko!Po kilku chwilach Lou weszła do kuchni zaspana, mrugała oczami imiała potargane od snu włosy.- O co chodzi, Amy? Jest dopiero szósta!- Chodzi o Pegaza! - wykrztusiła Amy.-Leży w boksie.Chyba już sięnie podniesie.Słowa Amy wymyły w jednej chwili resztki snu z twarzy Lou.- Zadzwonię do Scotta, a ty wracaj do Pegaza.Przyjdę do ciebie, tylkosię ubiorę.Amy pobiegła z powrotem do stajni.Pegaz nadal leżał bez ruchu.Uklęknęła przy nim, a on zamrugał powiekami i unosząc lekko łeb, oparłswój pysk o jej kolana.Jęknął cicho i Amy objęła jego wielki łeb i zaczęłacałować go w uszy, powieki i miękką skórę pod chrapami.- Będzie dobrze - powiedziała, głaszcząc go.- Wszystko będzie dobrze -powtarzała te słowa, bardzo pragnąc w nie uwierzyć, pragnąc, by sięsprawdziły, choć w głębi duszy odczuwała, że prawda jest znaczniegorsza.To już koniec -Pegaz umierał.Po chwili usłyszała odgłos czyichś kroków i do stajni wbiegła Marnie.- Lou rozmawia ze Scottem - powiedziała.Na dzwięk jej głosu Pegazuniósł łeb i przez sekundę w jego oczach pojawił się blask.Za chwilęjednak westchnął, a jego łeb opadł na ziemię.- Potrzebujesz czegoś? - zapytała Marnie, ale Amy zaprzeczyła.- Nie, chyba nie - odpowiedziała, spojrzała na Pegaza i pogładziła go popysku.Jego oddech stawał się coraz płytszy, a na wpół przymknięte oczyzrobiły się zupełnie matowe.Tkwiąca w nim iskierka życia, która zaczęłaprzygasać po śmierci mamy, teraz chyba już na dobre wygasła.Nagle Amyspojrzała na Marnie.- Bluza! - zawołała.- Jaka bluza? - Marnie zrazu nie wiedziała, o co chodzi, ale po chwiliotworzyła szerzej oczy na znak zrozumienia.- Twojej mamy?- Tak.Gdzie ją masz?- Jest w moim pokoju.- Przynieś ją, proszę - szepnęła Amy.-Może to pomoże!Marnie pobiegła do domu, a Amy pogłaskała Pegaza po łbie.- Będzie dobrze, kochany.Zobaczysz - powiedziała.Do boksu weszła Lou.- Scott już jedzie - oznajmiła i uklęknęła przy Pegazie.- Cześć -powitała go cicho.Wtedy wróciła Marnie z bluzą.- Co mam z tym zrobić? - zapytała.- Mogę? - Amy wyciągnęła rękę po bluzę i w tej chwili Pegaz musiałwyczuć jej zapach.Podniósł łeb i zarżał ochryple, po czym z ogromnymwysiłkiem odwrócił się w stronę bluzy.%7ładna z dziewczyn nie odezwałasię słowem wszystkie wpatrywały się w Pegaza.Koń oddychał ciężko przez chwilę.Widząc, że nie ma siły trzymaćdłużej wyciągniętego łba, Amy położyła sobie bluzę na kolana i pomogłamu oprzeć się na niej.Zamrugała szybko powiekami, próbującpowstrzymać łzy, i gładziła go po pysku, podczas gdy on wąchał znoszonątkaninę.Wyglądał na szczęśliwego, ale ten ogromny wysiłek, jaki przedchwilą wykonał, to było zbyt wiele jak na niego.Oddychał coraz płycej.Pochwili zamknął oczy i westchnął, a jego łeb osunął się z kolan Amy prostona ziemię.- Proszę cię, Pegaz, nie umieraj.Proszę cię!- Amy zaczęła płakać.- Jest już bardzo stary - Lou położyła rękę na jej ramieniu.-I mazłamane serce.Musimy pozwolić mu umrzeć - powiedziała.W tej chwili do boksu wszedł Scott.Amy spojrzała na niego i jużwszystko wiedział.- Nic więc nie możemy zrobić? - zapłakała.- Amy, dałaś mu wspaniały dom, zapewniłaś cudowne życie -powiedział ze smutkiem.- Ale życie nie trwa wiecznie.- Mama.mama na pewno by próbowała!- zawołała zrozpaczona Amy.- Mama by zrozumiała - powiedział Scott i uklęknął przy Amy.Przejechał dłonią po klatce piersiowej Pegaza.- Nie chciałem cię martwić,ale widzisz te obrzęki? - powiedział, wskazując na liczne, wypełnionepłynem guzki.Amy kiwnęła głową.Zauważyła je wcześniej, ale sądziła,że to jedynie reakcja alergiczna na ukąszenia much.- Zwiadczą one o tym,że to rodzaj guza, przypuszczam, że to mięsak limfatyczny.- Guz, czyli rak? - wyjąkała Amy.Scott potwierdził skinieniemgłowy.- Podejrzewałem to już ostatnio, a wczoraj póznym wieczorem dostałemwyniki ostatnichbadań.Były pozytywne, Amy - powiedział, patrząc jej w oczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]