Podobne
- Strona startowa
- Dan Simmons Hyperion
- Simmons Dan Hyperion
- Brown Fredric Ten Zwariowany Wszechswiat
- Edwards Eve Kronik rodu Lacey 02 Demony miłoci
- Jeff Lindsay Demony Dextera 01
- Demony czasu pokoju
- Card Orson Scott Glizdawce (SCAN dal 923)
- Scott Justin Poscig na oceanie
- Poematy Slowacki
- Cronin AJ Trzy milosci
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- qup.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kamerling poczuł, jak ogarnia go gniew.– I nigdy.nikomu nie powiedziałeś?– Rozmawiałem z Jego Świątobliwością – wyjaśnił Mortati.– Przyznał się.Wyjaśnił mi wszystko i poprosił tylko, żebym przy podejmowaniu decyzji, czy ujawnić jego sekret, kierował się sercem.– I serce ci podpowiedziało, żeby ukryć tę informację?– Był niemal pewnym kandydatem na papieża.Ludzie go kochali.Skandal poważnie zaszkodziłby całemu Kościołowi.– Ale on był ojcem.Złamał świętą przysięgę zachowania celibatu! – Kamerling teraz już krzyczał.Słyszał wyraźnie głos swojej matki.Obietnica uczyniona Bogu jest najważniejsza ze wszystkich.Pamiętaj, żebyś nigdy nie złamał obietnicy złożonej Bogu.– Papież złamał swą przysięgę!W głosie Mortatiego słychać teraz było szalony lęk.– Carlo, jego miłość.była czysta.Nie złamał żadnych przysiąg.Nie wyjaśnił ci tego?– Czego nie wyjaśnił? – Kamerling przypomniał sobie, jak uciekał z gabinetu papieża, który coś za nim wołał.Pozwól mi wyjaśnić!Powoli, ze smutkiem, Mortati opowiedział całą historię.Wiele lat temu papież, który był wówczas zwykłym księdzem, zakochał się w młodej zakonnicy.Obydwoje złożyli wcześniej śluby czystości i nawet nie brali pod uwagę złamania swoich zobowiązań wobec Boga.Jednak kiedy ich miłość stawała się coraz głębsza, to choć potrafili się oprzeć pokusom ciała, obydwoje stwierdzili, że marzą o czymś, czego się nawet nie spodziewali – uczestnictwie w największym Bożym cudzie stworzenia – o daniu życia dziecku.Ich dziecku.Tęsknota ta stała się, szczególnie w jej wypadku, nieprzeparta.Mimo wszystko Bóg był najważniejszy.W rok później, kiedy ich frustracja stała się niemal nie do zniesienia, przyszła do niego bardzo podniecona.Przeczytała właśnie artykuł o nowym cudzie nauki – procesie, dzięki któremu dwoje ludzi może mieć dziecko bez odbycia stosunku płciowego.Uznała, że jest to znak od Boga.Ksiądz widział, jaka jest szczęśliwa, i zgodził się na to.W rok później urodziła dziecko dzięki cudowi sztucznego zapłodnienia.– To nie może.być prawda – wykrztusił w panice kamerling, mając nadzieję, że to morfina mąci jego zmysły.Najwyraźniej miał omamy słuchowe.Mortati mówił dalej ze łzami w oczach.– Carlo, to dlatego Jego Świątobliwość przejawiał zawsze takie umiłowanie nauki.Czuł, że ma wobec niej dług.Nauka pozwoliła mu zaznać radości ojcostwa bez złamania przysięgi celibatu.Jego Świątobliwość powiedział mi kiedyś, że niczego nie żałuje, oprócz tego, iż jego coraz wyższa pozycja w Kościele uniemożliwia mu przebywanie z kobietą, którą kocha, i obserwowanie, jak jego dziecko dorasta.Ventresca poczuł, że znów ogarnia go szaleństwo.Znowu miał ochotę rozdzierać paznokciami własne ciało.Skąd mogłem wiedzieć?– Papież nie popełnił żadnego grzechu, Carlo.Żył w czystości.– Ale.– Kamerling szukał w swym udręczonym umyśle jakiegokolwiek uzasadnienia.– Pomyśl o zagrożeniach.jakie niosły jego czyny.– Głos Ventreski brzmiał teraz słabo.– Co by było, gdyby wyszło na jaw istnienie tej jego dziwki? Lub, nie daj Boże, jego dziecka? Wyobrażasz sobie, jaki byłby to wstyd dla Kościoła?Głos Mortatiego drżał.– To dziecko już się ujawniło.Wszystko zamarło.– Carlo.– głos Mortatiego się załamał.– Dzieckiem Jego Świątobliwości.jesteś ty.W tym momencie kamerling poczuł, jak ogień wiary słabnie w jego sercu.Trząsł się cały, stojąc przy ołtarzu na tle Sądu Ostatecznego Michała Anioła.Czuł, że przed chwilą zajrzał do samego piekła.Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale jego wargi tylko bezgłośnie zadrżały.– Nie rozumiesz? – Mortati z trudem wydobywał z siebie słowa.– To dlatego Jego Świątobliwość przybył po ciebie do szpitala w Palermo, kiedy byłeś chłopcem.To dlatego zaopiekował się tobą i cię wychowywał.Zakonnicą, którą kochał, była Maria, twoja matka.Maria opuściła stan zakonny, żeby cię wychować, ale jej oddanie Bogu nigdy nie zmalało.Kiedy papież usłyszał, że zginęła podczas wybuchu, a ty, jego syn, cudownie ocalałeś.przysiągł Bogu, że już nigdy nie zostawi cię samego.Carlo, obydwoje twoi rodzice żyli w czystości.Dotrzymali przysiąg złożonych Bogu.A mimo to znaleźli sposób, by powołać cię na ten świat.Byłeś ich cudownym dzieckiem.Kamerling zasłonił sobie uszy, żeby nie słyszeć jego słów.Stał jak sparaliżowany przy ołtarzu.Potem, czując jak świat usuwa mu się spod nóg, upadł gwałtownie na kolana i wydał z siebie pełne cierpienia łkanie.Sekundy.Minuty.Godziny.Czas jakby stracił swoje znaczenie w czterech ścianach Kaplicy Sykstyńskiej.Vittoria poczuła, że z wolna ustępuje paraliż, który zawładnął nimi wszystkimi.Puściła rękę Langdona i ruszyła przez tłum kardynałów.Miała wrażenie, że drzwi kaplicy znajdują się o całe kilometry przed nią, a ona porusza się powoli.jakby szła pod wodą.Kiedy lawirowała pomiędzy sutannami, jej poruszenia budziły innych z transu.Niektórzy kardynałowie zaczęli się modlić.Inni płakać.Jeszcze inni odwracali się, by na nią spojrzeć, a na ich twarzach – początkowo bez wyrazu – pojawiało się stopniowo zaniepokojenie.Minęła prawie wszystkich, kiedy ktoś złapał ją za rękę.Dotyk był słaby, lecz zdecydowany.Odwróciła się i stanęła twarzą w twarz z leciwym kardynałem.Na jego obliczu malował się lęk.– Nie – szepnął.– Nie może pani.Vittoria wpatrzyła się w niego z niedowierzaniem.Stanął przy niej drugi kardynał.– Najpierw trzeba pomyśleć, zanim coś się zrobi.Przyłączył się do nich kolejny.– Cierpienie, jakie to może spowodować.Była już otoczona ze wszystkich stron.Spojrzała na nich z osłupieniem.– Ale to, co zdarzyło się tutaj dzisiaj.z pewnością świat powinien poznać prawdę.– Moje serce się z tym zgadza – potwierdził leciwy kardynał, nadal trzymając ją za rękę – ale jest to droga, z której nie ma powrotu.Musimy wziąć pod uwagę zniweczone nadzieje.Cynizm.Jak ludzie mogliby kiedykolwiek zaufać nam ponownie?Coraz więcej kardynałów blokowało jej drogę.Widziała już przed sobą cały mur czarnych sutann.– Posłuchaj tych ludzi na placu – odezwał się jeden z nich.– Wiesz, jakby to zraniło ich serca? Musimy działać rozważnie.– Potrzebujemy czasu, aby pomyśleć i się pomodlić – nalegał inny.– Musimy być przewidujący.Reperkusje tego.– On zabił mojego ojca! – krzyknęła Vittoria.– On zabił własnego ojca!– Jestem pewien, że zapłaci za swe grzechy – dodał smutnym głosem kardynał trzymający ją za rękę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]