Podobne
- Strona startowa
- Dan Simmons Hyperion
- Simmons Dan Hyperion
- Brown Fredric Ten Zwariowany Wszechswiat
- SCARROW, Alex TIME RIDERS 3 Kod Apokalipsy
- Carpenter Leonard Conan Renegat (2)
- Brown Dan Anioly i demony (2)
- Diabel z wiezienia dluznikow Antonia Hodgston
- Bishop Anne Efemera 02 Belladonna
- Hobb Skrytobójca 3 Wyprawa Skrytobójcy
- Kronika Oliwska Starsza
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- btobpoland.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z przyjemnością – pomyślał Langdon, wsuwając pistolet pod siedzenie.Sophie i Langdon wysiedli z samochodu i szli po czerwonym dywanie w kierunku stalowych drzwi.Nie było w nich klamki, ale na ścianie obok drzwi zobaczyli kolejny trójkątny otwór.Tym razem nie było już żadnych wskazówek.– System eliminuje tych, którzy się wolno uczą – powiedział Langdon.Sophie zaśmiała się nerwowo.– No, to idziemy.Włożyła klucz w otwór, a drzwi, cicho mrucząc, otworzyły się powoli do wewnątrz.Wymieniwszy spojrzenia, Sophie i Langdon weszli do środka.Drzwi zamknęły się za nimi z głuchym jęknięciem.W holu Depozytowego Banku Zurychu wystrój był imponujący, Langdon nigdy jeszcze nie widział czegoś takiego.Podczas gdy większość banków zadowalała się polerowanym marmurem i granitem, tu królował metal i nity.Kto im to zaprojektował? – pomyślał Langdon.Potentat przemysłu stalowego?Sophie wyglądała na przestraszoną, niepewnie wodziła oczami po holu.Szary metal był wszędzie – na podłodze, na ścianach, drzwiach, kontuarach, nawet fotele wyglądały na wykonane według nowoczesnych koncepcji – z profilowanej stali.Tak czy owak, efekt był imponujący, a przekaz bardzo czysty i jasny.Wchodzisz do wnętrza sejfu.Kiedy weszli, potężnie zbudowany mężczyzna siedzący za kontuarem podniósł na nich wzrok.Wyłączył mały telewizorek i przywitał ich sympatycznym uśmiechem.Pomimo ogromnych muskułów i dobrze widocznej krótkiej broni pod marynarką w jego dykcji i wymowie wyczuwało się manierę szwajcarskiego boja hotelowego.– Bonsoir – powiedział.– Czym mogę służyć?Powitanie w dwóch językach było najnowszym trikiem gościnności Europejczyków.Niczego nie przesądzało i otwierało drzwi wszystkim gościom na tyle szeroko, że mogli odpowiedzieć w tym języku, w którym czuli się swobodniej.Sophie nie odezwała się, tylko położyła na kontuarze przed mężczyzną złoty klucz.Ten spojrzał na klucz i natychmiast się wyprostował.– Oczywiście.Winda czeka na końcu holu.Zawiadomię kogoś, że państwo jedziecie.Sophie kiwnęła głową i wzięła klucz.– Które piętro?Mężczyzna spojrzał na nią dziwnie.– Pani klucz przekazuje stosowne instrukcje windzie.– A rzeczywiście.– Uśmiechnęła się.Pracownik ochrony patrzył, jak dwoje nowo przybyłych udaje się w kierunku windy, kobieta wkłada klucz do otworu, wchodzą do środka i znikają.Kiedy tylko drzwi za nimi się zamknęły, złapał za telefon.Nie dzwonił, żeby zawiadamiać kogoś o ich przybyciu; nie było takiej potrzeby.System wywoławczy sejfu już został automatycznie wzbudzony, kiedy klucz klienta znalazł się w otworze zewnętrznej bramy wjazdowej.Ochroniarz dzwonił do kierownika nocnej zmiany pracowników banku.Słuchał sygnału w telefonie, a jednocześnie znów włączył telewizor i patrzył na ekran.Dziennik telewizyjny, który właśnie oglądał, już się kończył.To jednak nie miało żadnego znaczenia.Przyjrzał się jeszcze raz dwóm twarzom w telewizorze.– Oui? – odezwał się w telefonie głos kierownika.– Mamy tu pewną delikatną sytuację.– Co się dzieje?– Policja francuska ściga dzisiaj dwoje uciekinierów.– No i?– Oboje właśnie weszli do naszego banku.Kierownik zaklął pod nosem.– Dobrze.Skontaktuję się natychmiast z panem Vernetem.Pracownik ochrony odłożył słuchawkę i znów zadzwonił.Tym razem do Interpolu.Langdon był zdziwiony, że winda jedzie w dół, a nie w górę.Nie miał pojęcia, ile pięter już zjechali pod poziom ulicy, przy której stał Bank Depozytowy Zurychu, zanim drzwi windy znowu się otworzyły.Za bardzo go to jednak nie obchodziło.Był szczęśliwy, że może już wyjść z ciasnego pomieszczenia.Ożywiony i uprzejmy pracownik banku, który stał przy windzie, żeby ich przywitać, uśmiechał się do nich uprzejmie.Starszy człowiek o wytwornych manierach, w porządnie odprasowanym flanelowym garniturze, robił wrażenie kogoś dziwnie nie na miejscu – bankier ze starego świata, otoczony najnowszą techniką i elektronicznymi gadżetami.– Bonsoir – powiedział mężczyzna.– Dobry wieczór.Bardzo proszę za mną, s’il vous plaît.– Nie czekając na ich odpowiedź, odwrócił się i żwawym krokiem ruszył wąskim metalowym korytarzem.Langdon i Sophie przechodzili różnymi korytarzami, mijając wielkie sale wypełnione światełkami komputerów.– Voici – powiedział przewodnik, podchodząc do stalowych drzwi i otwierając je przed nimi.– Proszę bardzo.Langdon i Sophie weszli do zupełnie innego świata.Niewielki pokój, który rozpościerał się przed nimi, wyglądał jak komfortowo urządzony salon w staromodnym hotelu.Nie było już metalowych ścian ani nitów, były za to orientalne dywany, meble z ciemnego dębu i miękkie fotele.Na ogromnym biurku na środku pokoju, obok otwartej butelki wody mineralnej Perrier, w której wciąż było widać bąbelki idące od dna, stały dwie szklanki z rżniętego kryształu.Tuż obok dzbanek parującej, aromatycznej kawy.Jak w zegarku – pomyślał Langdon.– Zaufajcie Szwajcarom.Mężczyzna uśmiechnął się do nich, jakby się czegoś domyślał.– Czuję, że to państwa pierwsza wizyta w naszym banku.Sophie zawahała się, a potem skinęła głową.– Rozumiem.Klucze często przekazywane są w spadku, a goście, którzy przychodzą do nas po raz pierwszy, są zwykle niepewni, jak wygląda procedura.– Zrobił ręką gest w kierunku stolika z wodą i kawą.– To pomieszczenie jest do państwa dyspozycji tak długo, jak będą państwo mieli ochotę z niego korzystać.– Mówi pan, że klucze często są dziedziczone? – spytała Sophie.– Tak jest rzeczywiście.Państwa klucz jest jak numerowane konto w szwajcarskim banku, a takie konta przekazywane są często z pokolenia na pokolenie.Najkrótszy czas wynajmu sejfu dla naszych złotych rachunków wynosi pięćdziesiąt lat.Płatne z góry.Więc oglądamy tutaj całe pokolenia.– Pięćdziesiąt lat? – odezwał się Langdon zdziwiony.– To jest minimum – odpowiedział gospodarz.– Można oczywiście zapłacić za znacznie dłuższe okresy wynajmu, ale jeżeli nie ma innych instrukcji, to zawartość takiego sejfu po pięćdziesięciu latach jest automatycznie niszczona.Czy mogę państwa poprowadzić przez kroki procedury dostępu do waszego sejfu?– Bardzo proszę – Sophie skinęła głową.Gospodarz wskazał na luksusowy salon gestem dłoni.– To pomieszczenie służy do tego, byście państwo mogli spokojnie i w atmosferze prywatności przejrzeć zawartość skrytki depozytowej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]