Podobne
- Strona startowa
- Jonathan Kellerman Bomba zegarowa (Alex Delaware 05)
- Wylie Jonathan Słudzy Arki Tom 2 Porodku Kręgu
- Wylie Jonathan Słudzy Arki Tom 3 Magiczne Dziecko
- Niemeyer Pat, Knudsen Jonathan Learning Java
- Jonathan Nasaw Dziewczyny, których pożšdał
- Stroud Jonathan 2.Oko Golema
- Jonathan Edwards The Sermons of Jonathan Edwards; A Reader (1999)
- Carroll Jonathan Kosci ksiezyca (SCAN dal 724)
- Wiera Kamsza Odblaski Eterny 05 Serce zwierza 02 Kula losów
- Philip K. Dick Trzy stygmaty Palmera Eldritcha
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- spartakus.htw.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Oparłem się o drzwi, potem się wyprostowałem, a zaraz znów próbowa-łem się oprzeć.W jej przytłaczającej obecności chyba nie można sobie było znalezć wy-godnej pozycji.57 Więc wybiegł na ulicę, a ja go potrąciłam i złamałam mu tylną łapę.W sumie topotem było super, bo weterynarz pozwolił mi zostać i patrzeć, jak zakłada mu szynę.Mówiła do mnie.Byłem tylko małym pionkiem w siódmej klasie, który przyglądałsię jej, jak co dnia przechadza się majestatycznie w towarzystwie chłopaków ze star-szych klas, z których każdy znany był w promieniu dziesięciu mil.Ale wtedy ta pusz-czalska prymuska, która znała moje imię, wypowiadała słowa przeznaczone tylko i wy-łącznie dla moich uszu.I zupełnie nie liczyło się to, że były to przeprosiny i że niemalzabiła naszego psa. Słuchaj, Sam.Chyba muszę iść do łazienki.Czy mogę skorzystać z waszej?Aazienka! Nie tylko przyznała się do tego, że sika jak każdy z nas, śmiertelników,ale chciała skorzystać z naszej łazienki! Pomyśleć tylko goły tyłek Pauline Ostrovejna naszej desce klozetowej! Jasne.Chodz tędy. Ruszyłem przez hall, słysząc za sobą jej kroki.Najładniejsza w całym domu była łazienka rodziców.Była duża, jasna, a na podło-dze leżał gruby, bladoniebieski, puchaty chodnik bardzo wtedy modny.Ale znajdo-wała się na górze, a mnie zdawało się, że nie wypada prowadzić jej na górę bez względuna to, jak bardzo chciałem się pochwalić chodnikiem.Skierowałem się więc do mniej-szej łazienki tuż obok kuchni.Rzecz jasna, gdy tylko znalazła się w środku i zamknęła drzwi, miałem ochotę przy-kleić do nich ucho, żeby usłyszeć każdy dzwięk.Jednocześnie jednak bałem się, żePauline nagle wystrzeli stamtąd jak rakieta ziemia-powietrze, chcąc mnie przyłapaćna podsłuchiwaniu.Dlatego poszedłem do salonu i pośpiesznie wsunąłem tego pączka,którego zacząłem przed jej przyjściem.Nie wyszła.Nie było słychać spuszczanej wody.Po prostu.siedziała tam.Przezchwilę myślałem, że może się nie śpieszy, ale czas mijał i zacząłem się niepokoić.Możemiała atak serca i umarła? Może miała jakieś kłopoty? A może szperała w naszej aptecz-ce? Zacząłem się tak denerwować, że wziąłem jeszcze jednego pączka i zjadłem go bez-myślnie.Chciałem spytać, czy wszystko w porządku, ale co będzie, jeśli się zdenerwu-je? A jeśli zrobiło jej się niedobrze i z jakichś powodów nie może mówić? Wyobraziłemsobie, jak chwyta się za gardło, z fioletowoniebieską twarzą.Chwytając ostatni oddech,resztką sił sięgnie do spłuczki i dzięki temu nie będzie się musiała wstydzić tego, co stałosię przed śmiercią.Kiedy już nie mogłem dłużej wytrzymać, stanąłem w najbardziej oddalonym od ła-zienki kącie kuchni i krzyknąłem: Pauline? Wszystko w porządku?Odpowiedz padła natychmiast. Tak, pewnie.Czytam sobie jedno z twoich pism.Gdy się w końcu wyłoniła, pojechaliśmy do weterynarza po naszego psa, a potemodwiozła mnie do domu.Chciałem, żeby wszyscy zobaczyli mnie z nią i wysnuli odpo-58wiednią teorię, wyjaśniającą moją obecność w jej samochodzie.Niestety, jedyną osobą,którą spotkaliśmy po drodze, był Club Soda Johnny Petangles, żywa reklama telewi-zyjna. Wzięłam sobie to pismo z waszej łazienki, bo chcę skończyć artykuł.Oddam ciw szkole! zawołała, gdy wysiadałem z samochodu z psem na rękach. Nie ma sprawy.A jaki to artykuł? Z Time a.O Enricu Fermim. Aha, czytałem.Jakim Enricu?Byłem uradowany, ponieważ zostało z nią coś naszego, co będzie pretekstem do dal-szych kontaktów.Niestety, oprócz zdawkowego Cześć , które wymienialiśmy, spotykając się na kory-tarzu, nigdy więcej nie rozmawiałem z Pauline, aż pewnego dnia, kilka lat pózniej, wy-ciągnąłem ją z fal rzeki Hudson.Po zakończeniu cyklu spotkań autorskich wróciłem do Crane s View.W dawnym po-koju gościnnym mojego rodzinnego domu kontynuowałem pisanie pierwszych stronksiążki.Ta część była łatwa wspomnienia przychodziły same i pozwalałem się imunosić jak falom zdążającym w kierunku brzegu.Ponieważ uznałem, że obiektywneprzedstawienie wydarzeń jest niemożliwe, postanowiłem od razu zagrać w otwartekarty i zacząć z osobistym zaangażowaniem.Te dwa dni, które spędziłem w domu Franniego, wypełniło mi pisanie i rozmowyz ludzmi, którzy pamiętali śmierć Pauline.Jej ojciec nie żył, ale matka i siostra wciążmieszkały w mieście
[ Pobierz całość w formacie PDF ]