Podobne
- Strona startowa
- Jonathan Kellerman Bomba zegarowa (Alex Delaware 05)
- Wylie Jonathan Słudzy Arki Tom 2 Porodku Kręgu
- Wylie Jonathan Słudzy Arki Tom 3 Magiczne Dziecko
- Niemeyer Pat, Knudsen Jonathan Learning Java
- Carroll Jonathan Kosci ksiezyca (SCAN dal 724)
- Carroll Jonathan Dziecko na niebie (2)
- Carroll Jonathan Calujac ul (2)
- Carroll Jonathan Kosci ksiezyca (2)
- Stroud Jonathan 2.Oko Golema
- Pamietnik p.Hanki Dolega Mostowicz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- prymasek.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z ulicy dobiegały syreny, uderzenia butów ochodnik, podniesione głosy.Chińskie ćwiczenia przeciwpożarowe,pomyślał i zaśmiał się do siebie.Szukają go tu, szukają go tam.Przepełniony ogromnym uczuciem samozadowolenia,wyłączył latarkę i usiadł, opierając się o ścianę, by przeczekać.Było tu ciemno jak w grobie.Max dosłownie nie widział nawetczubka swojego nosa, co mu zupełnie nie przeszkadzało.Nie bałsię ciemności.Ale wiedział, kto się boi.Pomyślał sobie, że może towłaściwy moment, by dać Lyssy emu Ciocie raz i na zawszenauczkę.22Trzy razy pięść Maxa, uzbrojona w metalowy kastet zkajdanek, opadała na czaszkę Pendera.Agent poczuł jedyniepierwsze uderzenie, jakby coś zazgrzytało mu w głowie, po czymogarnęły go mdłości, podobne do uczucia, kiedy ktoś kopnie cię wjądra.Oszołomiony, pozbawiony tchu i sparaliżowany mógł tylkopatrzeć, jak pięść więznia unosi się i opada, unosi i opada, ale bezzrozumienia dla tego, co widzi.Nie słyszał też już niczego, dopókinie zamknął oczu i nie zaczął spadać w ciemność.Kiedy tak spadałi spadał, uderzyły go, niby rycząca fala przypływu, odległe głucheodgłosy więzienia, fragmenty konwersacji po hiszpańsku, dzwiękspuszczanej wody w toalecie, podzwanianie kajdan i łańcuchów.Otworzył oczy.Huk przyboju natychmiast zamilkł, arzeczywistość pozbawiona była dzwięku.Zobaczył kraty, zjakiegoś niezrozumiałego powodu umieszczone poziomo.Dopiero,gdy stanął nad nim policjant, Pender zrozumiał, że leży napodłodze.Gdy próbował skoncentrować wzrok na twarzy, którawypełniała całe pole widzenia, od razu poczuł mdłości.Obraz byłzniekształcony, jak widziany przez obiektyw typu żabie oko.Poczym twarz się rozmyła.Pender poczuł potrzebę, niemożliwą dowyrażenia w słowach, by kogoś za coś przeprosić.Kiedy zamknąłoczy i poddał się ciemności, przepełniał go żal.Mijał czas.Jak wiele, tego Pender nie potrafił stwierdzić.Teraz, kiedy ból spowił głowę, jego myśli paradoksalnie stały sięklarowne.Widział przed sobą odziane w bieliznę ciałoTwombleya.Z kąta odchylenia jego głowy wywnioskował, że nieda się mu już pomóc.Ale McDougal się wkurzy, pomyślał Pender.Musisz pomóc.Pomóc mi to zrobić.To ostatnie, to była modlitwa - a Pender nigdy się nie modlił.Dlatego też z zaskoczeniem odnotował natychmiastowy efekt.Czas zwolnił.Pomimo bólu udało mu się podnieść naczworaki, ze zwieszoną głową.Widział, jak ze skroni kapie mukrew na cementową posadzkę, kropla za kroplą.Czasami wpowietrzu znajdowały się naraz trzy lub cztery krople, niczymczarne paciorki nanizane na niewidzialną nić.Razem z jasnością widzenia nadeszła rosnąca jasnośćumysłu.Myśli Pendera pędziły szybko, przejrzyste i nieważkie.Coz tego, czego się dowiedziałem, mogłoby im pomóc? Motel wDallas? Prostytutka? To wszystko przeszłość.Co dzieje się teraz?Babka od wariatów.Powiedział coś o tym, że mają się zejść.Jak się nazywała, Hogan? Nie, Cogan.Kiwając się na boki, z lewą dłonią przyciśniętą do rany, byspowolnić krwawienie, zanurzył wskazujący palec prawej dłoni wciepłej kałuży, w której niedawno jeszcze spoczywała jego głowa.Własną krwią nakreślił na cemencie napis: Koganwspulniszko?.Pod sam koniec opuściły go siły.Znak zapytania postawił,leżąc już na brzuchu.Nie zauważył nawet, że robi błędyortograficzne.Jakiekolwiek trybiki w mózgu za to odpowiadały,musiały być zepsute.Niepoprawność pisowni dostrzegł dopiero,patrząc na całą scenę z góry.Stwierdził nagle, że unosi się podsufitem.Z tego dogodnego punktu obserwacyjnego widziałwyraznie dwa ciała rozciągnięte na posadzce - Twombleya i swojewłasne.Widział kałużę krwi i koślawy napis.Po chwili to wszystko zniknęło.W niebyt poszły też kraty iściany.Był zawieszony w ciemności i widział jedynie malutkąsylwetkę, oświetloną od tyłu jasną poświatą, która szła w jegostronę.Nie wierzę w te bzdury, pomyślał, spiesząc na spotkanienieznajomemu.To tylko sen.Jeden, ostatni sen.Ale cóż to był za sen.Postać stała się większa.Był to ojciecPendera - nie taki, jakim ten go zapamiętał przed śmiercią,zwiędły i stoczony rakiem, lecz silny, wysoki i szeroki w barach.Ubrany w granatowy, pokryty medalami mundur, któryzakładał na coroczną paradę w Cortland z okazji Dnia Weterana,kiedy Edgar dorastał.Jako dziecko potrafił rozpoznać każdymedal i wstążkę; wiedział, który to Purpurowe Serce, a którySrebrna Gwiazda.Pochowali starca razem z nimi wszystkimi.- Tata?- Na pewno nie Elvis, synu - powiedział starszy sierżantpiechoty morskiej w stanie spoczynku, Robert Lee Pender.-Gotowy do drogi?- No nie wiem.- Co to znaczy nie wiem ? Masz jakieś niedokończonesprawy?- Gość, który mnie zabił.Uciekł.- Ten, co zabił te wszystkie kobiety?- Tak, on.Ojciec Pendera roześmiał się.- Do diabła, synku, wcale jeszcze cię nie zabił.Zawołaj mnie,jak mu się uda, wtedy po ciebie wrócę.I zapamiętaj: ten, kto siępoddaje, nigdy nie wygrywa, ale Penderowie nigdy się niepoddają.Z tymi słowy sierżant R.L.Pender odwrócił się iodmaszerował z powrotem, puszczając jeszcze synowi oko naodchodne.Ed został sam.Spojrzał w dół i zobaczył swoje ciało, leżącetwarzą w dół, z prawą ręką wyciągniętą i wskazującą na słowa,które nakreślił krwią na podłodze celi.Nadal krwawiło, nadaloddychało i chwilę pózniej Ed znowu się w nim znalazł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]