Podobne
- Strona startowa
- Jonathan Kellerman Bomba zegarowa (Alex Delaware 05)
- Wylie Jonathan Słudzy Arki Tom 2 Porodku Kręgu
- Wylie Jonathan Słudzy Arki Tom 3 Magiczne Dziecko
- Niemeyer Pat, Knudsen Jonathan Learning Java
- Jonathan Nasaw Dziewczyny, których pożšdał
- Stroud Jonathan 2.Oko Golema
- YG.Siostry.Ksiezyca.Tom.4.Dragon.Wytch
- London Jack Ksiezycowa Dolina (SCAN dal 936
- Alfred Szklarski Tomek w Krainie Kangurow
- Koontz Dean R Moonlight Bay T 1 Zabojca strachu
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oknaszczecin.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Proszę, po prostu zatrzymajcie się.Klak-Klak-Klak.Mijały minuty.Ruchy i rytm maszyn nie zmieniały się, póki nikt się nie odzy-wał, tylko ich para dziko gwizdała w suchym powietrzu. One potrzebują hasła, Cullen.Spojrzałam na Pana Trący zaskoczona tym, że w ogóle napomknął o tym tutaj,w obecności innych, w obecności maszyn! Ale one ucichły po jego słowach.Pepsi otoczył ramionami przednią łapę wilczycy, a na jego twarzy malował sięstrach.Patrzył na mnie tak, jakbym ja wiedziała, co robić. Ale dlaczego, Panie Trący? Ponieważ to jedyny dowód na to, kim jesteś.To dowodzi, dlaczego tu jesteś. Ale czy nie będziemy potrzebować tego pózniej? Maszyny zwiększyły tem-po poczuły się obrażone moimi wątpliwościami. Potrzebujesz go teraz.Użyj go! Głos Pana Trący był cichy, lecz stanow-czy.Nie miałam wyboru. Koukounaries!Maszyny stanęły.Godzinę pózniej wilk zbliżył się do mnie i Pepsi przerwał posępną ciszę, jakazapanowała pomiędzy nami od czasu, gdy tak szybko i nerwowo przebyliśmyresztę Równiny Maszyn. Mamo, co to znaczy? Koukerry?Spojrzałam na Pana Trący był parę stóp przed nami, ale odwrócił się usły-szawszy pytanie chłopca.Skinął mi przyzwalająco.To było pierwsze zaklęcie,jakie podarowałam mojemu synowi.43 Koukounaries, Pepsi.To po grecku oznacza sosnowe szyszki.Lekarz nazywał się Rottensteiner, a jego gabinet przyozdobiony był radosnymizdjęciami jego rodziny i ich psów myśliwskich obsypanych złotymi medalami.Usiadłam na krześle przy jego biurku i opowiedziałam mu całą historię moichsnów o Rondui.Denerwowało mnie powtarzanie tej samej historyjki po raz dru-gi w ciągu jednego roku (po każdej stronie oceanu raz), ale sen z Koukounariesprzestraszył mnie.Chciałam pozbyć się całej tej sprawy, a przynajmniej znalezćtaki kąt widzenia, który pozwoliłby mi zaakceptować moje sny i z nimi żyć.Kiedy skończyłam, splótł palce i wzruszył ramionami. Uczciwie mówiąc, nie sądzę, żeby coś było nie w porządku, pani James.Nigdy o tym wcześniej nie słyszałem, ale to nic nowego.O ile mogę to oce-nić, pani lekarka we Włoszech miała rację.Sny robią, co chcą.Nie może panizałożyć im smyczy i mówić im, dokąd mają zmierzać.Zwykle ludzie miewająpowtarzające się lub seryjne sny po jakimś rodzaju urazu: groznym wypadkusamochodowym, w którym uczestniczyli, śmierci kogoś bliskiego czymś na ty-le nieprzyjemnym, że ich układ nerwowy nie może sobie z tym poradzić.Fakt,iż oboje najwyrazniej jesteście szczęśliwi i zgrani, mówi mi, że śni pani o Ron-dui, ponieważ jakaś część pani osobowości lubi to.Nic dodać, nic ująć.Mówiącnajszczerszą prawdę, nie wiem, dlaczego ten sen trwa tak długo ani czemu takwyraznie dzieli się na poszczególne epizody.Ale nie martwi mnie to jako lekarza.Rzecz jasna, najbardziej rzuca się w oczy, że przenosi pani na Ronduę elementyswego rzeczywistego świata.Najlepszym przykładem są greckie szyszki sosen.Dlaczego? Nie wiem.Z jakiegoś powodu pani podświadomość zdecydowała sięwykorzystać ten fragment, ponieważ on jej się podoba.To jest dziwne słowo, alenie mamy bladego pojęcia na temat mechanizmów tej części umysłu.Podświado-mość to uparta i tajemnicza rzecz, i naprawdę zawsze kończy się na tym, że zrobi,co zechce. I nie powinnam się martwić? Oczywiście może pani przyjść raz na tydzień i opowiedzieć mi o swoimżyciu, o tym, co panią dręczy tego dnia.Ale nie będę pani oszukiwać.Z tego, comi pani opowiedziała, wynika, że czuje się pani dobrze.Lubi pani swojego mężai cieszy się dzieckiem.Według mnie, pani życie pędzi na najwyższym biegu.Jeżeli z tego snu wykluje się w końcu coś złego, proszę tu wrócić bez względuna wszystko i porozmawiamy.Ale nie sądzę, żeby tak się stało.Na pani miejscupozwoliłbym Rondui wyczyniać, co jej się żywnie podoba.Może, jeśli ten sennaprawdę pani przeszkadza, im mniej będzie mu się pani opierać, tym łatwiej44będzie się go pozbyć.Byłam żółtodziobem w krainie psychiatrii i psychologii, więc usłyszawszy tensam werdykt z ust dwóch lekarzy, pytanie Czy jestem szalona? wrzuciłam dopieca na odpadki, na samo dno mojego nadgorliwego umysłu.Danek nie wiedział ani o mojej wizycie u Rottensteinera, ani o dalszych czę-ściach snów o Rondui, ale parę tygodni po moim powrocie ze szpitala zapytał, jaksobie radzi Jaśmina i reszta bandy.Wręczyłam mu mokre dziecko i odwróciłam wzrok.Wziął Mae, ale stał tamdalej, czekając na moją odpowiedz.Był zatroskany i ta troska jak zwykle wywo-łała we mnie chęć, by go przytulić.Powiedziałam mu, że dalej śnię o Rondui razna jakiś czas, ale nie tak jak przedtem.Zapytał, czy to mnie zasmuca, co w jegoprzypadku było dziwacznym pytaniem. Smutna? Czy to nie ty martwiłeś się poprzednio, kiedy miałam te sny? Tak, masz rację, Cullen.To dlatego, że wydawałaś się.naprawdę szczę-śliwa z ich powodu.Nawet lubiłem słuchać o nowych, podniecających przygo-dach: Felina Wilk, Pan Trący, pies w kapeluszu. Pamiętasz ich? Jak mógłbym zapomnieć?Nadeszły prawdziwie zimowe dni i wszystko stało się chłodne, niebieskiei całkiem nieruchome.Macierzyństwo było o wiele trudniejsze i bardziej monotonne, niż to sobiewcześniej wyobrażałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]