Podobne
- Strona startowa
- What Does a Martian Look Like The Science of Extraterrestrial Life by Jack Cohen & Ian Stewart (2002)
- Tom Clancy Jack Ryan, Jr. 05 Zwierzchnik [2014]
- London Jack Ksiezycowa Dolina (SCAN dal 936
- Jack Whyte Templariusze 02 Honor rycerza
- McDevitt Jack Brzegi zapomnianego morza (SCAN
- McDevitt Jack Brzegi zapomnianego morza
- Herbert Frank Heretycy Diuny
- Stephen King Marzenia i Koszmary 2
- Callan Book 3 [Stage 5 & 6] (4)
- Lem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933 (3)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- prymasek.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zbliżyłem się do Darvy.- Wszystko w porządku? - wyszeptałem.- Świetnie, tyle że chce mi się siusiu - odpowiedziała równie cichym głosem.Poklepałem ją współczująco po ramieniu i wróciłem na swoje miejsce.Koril rozejrzał się wokół, po czym nakazał nam się cofnąć i ponownie wyciągnął ramiona.Powoli obracał się w miejscu i wykonawszy w ciągu minuty trzy pełne obroty, w końcu zatrzymał się.Wreszcie odezwał się cichym głosem:- Ktoś wykonał tu niezłą robotę.Wszystko jest pełne przeróżnych pułapek, a ponadto w odległości dziesięciu metrów dodano jeszcze jeden tunel poprzeczny.No dobrze.idźcie tuż za mną i nie wyprzedzajcie mnie.Ku, powoli, nie więcej jak dwa trzy metry na raz.Powiedziawszy to, podjął decyzję, wskazał palcem i część wa po jego lewej stronie rozrzedziła się nieco.Ostrożnie przeszedł tamtędy, pozwolił przejść Ku i poczekał na resztę grupy.Kurtyna wa, zbudowana z cienkich pasemek czegoś, co symulowało skałę, ale było łatwo przenikalne, wróciła na swoje miejsce.Powoli, ostrożnie uformowaliśmy właściwy szyk i ruszyliśmy dalej nową ścieżką.Nie przeszliśmy więcej niż trzy metry, kiedy Koril gestem dłoni zatrzymał nas.- A to dranie - mruknął.- Żeby tak sobie stosować pułapki pozaplanetarne.Wskazał palcem na skalne podłoże, a my wyczuliśmy natychmiast, co miał na myśli.Wszędzie wokół nas było wa - w nas, w ścianach, w podłożu i w stropie korytarza.Wszystko świeciło owym szczególnym światłem wa - wszystko, z wyjątkiem czterometrowej szerokości pasa, biegnącego w poprzek naszej drogi, a zaczynającego się tuż przed Korilem.Materia neutralna oznaczała metal meduzujski, a brak w niej wa, czynił jej zarys doskonale widocznym.Ku nie potrzebował zachęty; już był na stropie i działał.Widziałem, jak laserowa wiertarka wgryza się w skałę i wkrótce potem obserwowałem, jak Ku przymocowuje do stropu pierścień za pomocą błyskawicznie krzepnącego cementu.Darva i ja jako najwięksi nieśliśmy różne pakunki.Darva znajdowała się teraz przede mną.Lina, skręcona z jakichś leśnych winorośli, w laboratorium Korila wytrzymywała obciążenia nawet pięciuset kilogramów.Mieliśmy nadzieję, że zachowała swoje właściwości.- Cóż byśmy zrobili bez Ku? - Wyszeptałem do stojącej najbliżej mnie Kindel.- Po prostu zamienilibyśmy jedno z was w kogoś, kto by go przypominał - odpowiedziała obojętnym tonem.- O! - jęknąłem i odwróciłem się, aby popatrzeć na postęp prac.System był prosty: chwycić linę i przerzucić swe ciało na drugą stronę ponad wrażliwą na nacisk płytą.Nie było to takie całkiem łatwe, bo strop jaskini znajdował się na wysokości około trzech metrów, a płyta miała cztery metry szerokości.Ponieważ lina nie mogła dotknął płyty, oznaczało to, że potrzebna była spora prędkość początkowa, a po niej niewielki już tylko skok.Dość trudna sztuczka.Wydawało mi się, iż przeprawa trwa całą wieczność; wszyscy jednak byliśmy dobrze wyszkolonymi zawodowcami.Oprócz jednego przypadku, wszystkim poszło to bardzo sprawnie.Ku mojemu zdumieniu przeskoczyłem na drugą stronę bez najmniejszych kłopotów i wówczas przyszło mi do głowy, że jeśli Kira jest podwójnym agentem, gotowym nas zdradzić, to teraz mogłaby to uczynić nie budząc niczyich podejrzeń.Nic takiego jednak się nie wydarzyło, a Kira zademonstrowała świetne wyczucie momentu i siłę, które to umiejętności tak bardzo starała się przed nami ukryć.W rzeczywistości tylko filigranowa Kindel musiała wykonać kilka wahnięć, nim odważyła się skoczyć, ale nawet i wówczas jedynie natychmiastowa reakcja Ku, który pchnięciem od góry pomógł jej przebyć te kilka ostatnich, cennych centymetrów, uratowała sytuację.Potem czekaliśmy wszyscy na Ku, który użył swojego małego lasera, by przeciąć węzeł, zabrać linę, a potem przeciąć sam pierścień i również zabrać go ze sobą.Ktoś przechodzący tamtędy musiałby więc przeprowadzić celowe przeszukiwanie, aby stwierdzić ślady naszej bytności.Pułapki, łatwiejsze i trudniejsze do wykrycia, znajdowały się na całej długości tunelu.Te, które były zasilane z zewnątrz, oczywiście nie działały, większość jednak oparta była na prostych, mechanicznych zasadach.Każda z nich wywoływała u nas przyśpieszone bicie serca i każda powodowała właściwą reakcję kogoś z naszej małej grupy, jednak żadna nas nie odstraszyła.Natykaliśmy się ciągle na ślepe węzły i odnogi tunelu.W tych przypadkach zmuszeni byliśmy polegać na wielkim doświadczeniu Korila i na umiejętności sondowania naszych najlepszych czartów.Zbliżyliśmy się do jednego z takich węzłów i Koril powstrzymał nas przed zapuszczeniem się do jego wnętrza.Znajdowaliśmy się bowiem już bardzo blisko Zamku i teraz dopiero mogły się zacząć prawdziwe problemy.Przede wszystkim w tym węźle panował ruch; sądząc po odgłosach, całkiem spory.kołnierze i personel obsługi, jak się wydawało, pchali tam i z powrotem jakieś wózki i inne przedmioty.Przerwy w tym ruchu nie były jednakże dłuższe niż jakieś trzy minuty, to zbyt krótki czas, by tam Wejść, znaleźć właściwą drogę i jeszcze zdążyć opuścić to miejsce.Koril pogrążony był w myślach, kiedy nagle przywrócono zasilanie.Przyćmione światła zapaliły się wzdłuż korytarza i oświetliły węzeł.Cofnęliśmy się w głąb naszego korytarza, w ostatniej chwili wnikając spotkania z czwórką ubranych na czerwono ludzi, którzy wynurzyli się z wylotu innego tunelu pchając wielki wózek wypełniony jakimiś pudłami i kierując się do wlotu przeciwległego korytarza.Nawet nie spojrzeli w naszym kierunku.- No cóż, doszliśmy dalej niż sądziłem, a to dzięki wichrowi tabar - westchnął Koril.- Teraz dopiero się zacznie prawdziwa zabawa.Znajdujemy się nie dalej niż jakieś pięćdziesiąt metrów od najniższego poziomu Zamku.Te tunele prowadzą do magazynów dzieł sztuki, cennych metali i tym podobnych rzeczy.Ten, tam na prawo, na godzinie drugiej, wiedzie do Zamku.Zamilkł, a my wszyscy zastygliśmy nieruchomo, słysząc następną grupę, tym razem poruszającą się jakimś pojazdem o napędzie mechanicznym.Kiedy umilkły ostatnie dźwięki Koril ciągnął dalej:- Pułapek nie powinno już być zbyt wiele.Nie sądzę, aby ktoś się spodziewał, iż jacyś intruzi dotrą aż tutaj.W każdym razie, ja na pewno nie spodziewałbym się czegoś podobnego.W ciągu ostatnich trzech godzin przeszedłem przecież doskonale szkolenie w za kresie bezpieczeństwa i ochrony.Wiem, że jesteście zmęczeni, ale musimy przeć naprzód: Dmyślarn się, że cały ten ruch żwiązany jeśt z atakern, który niewątpliwie już nastąpił i że za moment rozpęta się istne piekło.Oznacza to, iż za chwilę będą oni przechodzić właśnie tędy w górę lub w dół.Nie możemy tu zostać i nie możemy iść dalej.Myślę, że.Kiedy wymawiał te słowa, mały ciągnik z przyczepą wjechał na skrzyżowanie, zatrzymał się, po czym skręcił wprost na nas.Wyciągnęliśmy pistolety i Koril ledwie zdołał wyszeptać: “Nie chybić"! kiedy pojazd ukazał się naszym oczom.Jechała na nim tylko dwoje ludzi, oboje ubrani w czerwone kombinezonu pracowników obsługi: Zastrzeliliśmy ich tak szybko, że nie byłbym nawet w stanie powiedzieć, jak wyglądali.Ku opuścił się ze stropu do otwartej kabiny kierowcy, wyrzucił ciała i zatrzymał ciągnik.- Szybko! - instruował Koril.- Park.Darva.Kaigh.Jesteście najwięksi i najsilniejsi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]