Podobne
- Strona startowa
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Trollope Joanna Najlepsi przyjaciele
- J.Chmielewska Slepe szczescie
- J.Chmielewska Skarby
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 2 Dwie Wieze
- Bahdaj Adam Trzecia granica (SCAN dal 803)
- Tolkien J.R.R. Dwie Wieze
- Zbigniew Nienacki Pan Samochodzik i . Wyspa Zlocz
- Linux Network Admistrator's Guide
- Eddings Dav
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Dobra, rozumiem.Moja ciotka ma działkę.— Co?— Moja ciotka, mówię ma działkę… Janeczka aż się zatrzymała.— W takim razie pójdziesz do tej ciotki jeszcze dziś.Żadnych telefonów, osobiście, niech ci porządnie wytłumaczy.Niech narysuje te zarządy! I potem do nas zadzwonisz…W piętnaście sekund później Stefka nie było już widać… Późnym wieczorem z dwóch stron nadeszły wiadomości o klęsce.Pan Lewandowski dotarł do osoby, posiadającej działkę na Żoliborzu, Stefek zaś zjadł kolację u ciotki.Obaj donieśli, że owszem, istnieją zarządy, dla każdego skupiska działek oddzielnie i te zarządy bywają dostępne zazwyczaj w niedzielę koło południa, przez jedną, albo dwie godziny.Są to jedyne placówki, mogące udzielić informacji, przy czym żadna z nich nie posiada telefonu.— No to będziemy tej działki szukali przez cały rok — zdenerwowała się Janeczka.— Dwie godziny, a tego jest zatrzęsienie i wszystko na końcach miasta! Do niczego.Załatw przynajmniej piwnicę, bo dziury zaczynają mnie niepokoić, a ja spróbuję rano sama pójść na te działki.Możliwe, że trzeba się poważnie zastanowić…* * *— Jedna robota z głowy! — oznajmił z triumfem Pawełek nazajutrz w samo południe.— Dziury niepotrzebne, wszystko otwarte.Byliśmy w środku.— Nie mów! — wykrzyknęła Janeczka z ożywieniem.— Poważnie? Opowiedz wszystko natychmiast!— Wytrychy jak złoto, otworzyły i kłódkę, i drzwi, panu Lewandowskiemu mowę odjęło.Chaber pilnował, raz tylko przyleciał i powiedział, że ktoś idzie, więc wleźliśmy do piwnicy pana Lewandowskiego i udawaliśmy, że coś robimy.Niepotrzebnie, bo ten ktoś poszedł w drugą stronę.Potem już był spokój.Światło w środku świeci i faktycznie melina to jest taka, że oko bieleje.Reflektory, koła, pompy, szczęki hamulcowe, żeby sklep był tak zaopatrzony…! Najwięcej tych rzeczy z wierzchu, reflektorów i wycieraczek, ale bebechy też są.Dobrze zgadłem, że do fiata się zmieści, ale z bagażnikiem.Nie ruszaliśmy niczego, na wszelki wypadek, żeby złodzieje się nie połapali, że tam ktoś był.— Zamknąłeś z powrotem porządnie?— A jak? Te wytrychy działają w obie strony.W rezultacie słusznie nie chciałaś, żeby od razu wiercić.Na działkach co?— Na działkach beznadziejnie.Byłam przy Odyńca i akurat zastałam kawałek zarządu.Wszystko się zgadza.— Co się zgadza?— To co mówili obaj, pan Lewandowski i Stefek.Zarządy w niedzielę i tak dalej.Tym sposobem możemy tak szukać jeszcze przez dziesięć lat.Pawełek zakłopotał się i zdenerwował.— Rany, nie mamy tyle czasu! Co zrobimy! Janeczka wydawała się dziwnie mało zmartwiona.Usiadła po turecku na swoim tapczanie i wsparła plecy o ścianę.— Wymyśliłam coś — oznajmiła.— Myślałam i myślałam, bo nie możemy tego zostawić odłogiem.I uważam, że nie ma innego wyjścia.Trzeba zapytać panią Nachowską.— Iiiiii…— Nie iii, nie iii, wiem co mówię! Nie tylko zapytać.Trzeba jej o tym w ogóle powiedzieć.— O czym?! — krzyknął Pawełek niemal ze zgrozą.— O tej całej robocie, o włamaniach i tak dalej.Pawełek opadł z impetem na fotel i zagapił się na siostrę.— Kota masz, czy co? — spytał, zgorszony.— Sam masz kota.Najpierw słuchaj, a potem się zastanów.Nie my jej o tym powinniśmy powiedzieć, tylko pan Lewandowski.My o tym nic nie wiemy, a pan Lewandowski zna młodego Nachowskiego i już dawno miał z nim do czynienia.Powinien jej powiedzieć, że wie o tych złodziejskich machinacjach, wie, że ten jej syn jest niewinny i znalazł sposób, żeby to ukrócić.Nie musi dokładnie opowiadać, w jaki sposób, powie, że to jego sprawa, a ona się może szczegółami nie interesować.Pozbędzie się po cichu kradzionych rzeczy i do widzenia, przecież złodzieje nie polecą ogłaszać, że coś tam było i nie ma.Usunie się porządnie wszelkie ślady.O szantażu pan Lewandowski nie powie ani słowa, o nas też, będzie to niby załatwiał od siebie, żeby pomóc jej synowi, bo go zna.I tak dalej.Co do piwnicy, to już umie się tam dostać, tylko nie wie, gdzie działka, więc niech ona mu powie, to i tam załatwi.W połowie przemówienia Janeczki Pawełek przestał się krzywić, a pod koniec zaczął kiwać głową.— No, owszem — przyznał Pawełek.— Może to i niezłe.Tylko czekaj… Trzeba by jednak urwać kłódkę.— Bo co?— Bo złodzieje muszą myśleć, że zrobił to złodziej.Inaczej padnie na panią Nachowską, posądzają, że zabrała im ten towar i sama sprzedała.O wyrywanie kłódki, ja uważam, że jej posądzać nie będą.— No więc dobrze, wyrwij tę kłódkę.To nawet dobry pomysł.Pani Nachowską narobi szumu, że ktoś jej wyrwał kłódkę… Albo nie! Pan Lewandowski narobi szumu, poszedł i zobaczył, że u sąsiada jest urwana kłódka, poleci do ciecia…Pawełek zaczął się zapalać do projektu.— Może nawet udawać, że nie wie, czyja to piwnica! A potem się założy nowe zamki.I cała heca odbędzie się zanim jej syn wróci, z hukiem trzeba, im więcej zamieszania, tym lepiej! Potem mogą sobie na niego donosić, ile im się podoba, śladu żadnego nie będzie, a pan Lewandowski zaświadczy, że urwaną kłódkę widział na własne oczy.Już ja się postaram, żeby ją dokładnie zobaczył!Janeczka rozplatała skrzyżowane nogi i zerwała się z tapczanu.— To już! Dzwonimy do pana Lewandowskiego! I od razu do niego jedziemy, może się dzisiaj załatwi!Pawełek również zerwał się z fotela i natychmiast opadł nań z powrotem.— Dzisiaj chała.Pana Lewandowskiego nie ma, wróci dopiero wieczorem.Zadzwonimy i umówimy się na jutro.Dzisiejszy dzień zmarnowany, nic na to nie poradzę.Ze zmarnowanym dniem Janeczka nie mogła się pogodzić.Milczała przez chwilę, stojąc obok tapczanu i porządkując myśli.— Okularnik — powiedziała wreszcie.— Fajksat.Barański
[ Pobierz całość w formacie PDF ]