Podobne
- Strona startowa
- Chmielowski Benedykt Nowe Ateny
- Trollope Joanna Najlepsi przyjaciele
- J.Chmielewska Slepe szczescie
- J.Chmielewska Skarby
- Brzezinska Anna, Winiewski Grzegorz Wielka Wojna 01 Za króla, Ojczyznę i garć złota
- Conrad Joseph Zlota strzala (SCAN dal 767)
- Dean R. Koontz Szepty
- Grisham John Firma (2)
- Lem Stanislaw Swiat na krawedzi (SCAN dal 933 (3)
- Grisham John Wspolnik (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alu85.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Ciebie tam wszyscy zauważyli, jego też! Z glinami się kontaktował, podpytywał, własne śledztwo prowadził, udawał, że wszystko wie, a może i rzeczywiście wiedział.Nikt nie uwierzy, że ci nie powiedział ani słowa, a zatem prosty wniosek, ty też musisz wiedzieć.Tak uważają.— Wszyscy?— Niektórzy.Terliczak z pewnością.Zamilkłam na chwilę, zaskoczona.Ki diabeł? Wymarzeniec uprawiał tam krecią robotę, o której nic nie wiedziałam.?— No więc sam widzisz — wytknęłam ponuro.— Bóg raczy wiedzieć o co jestem posądzana, pewno o wszystko.Wypraszam sobie.Dlatego bym chciała.— Czekaj! — przerwał mi Kocio energicznie.— Co się z nim stało? Z tym twoim konkubentem?— Chętnie bym go określała mianem gacha — wyznałam z westchnieniem w nagłym przypływie szczerości — gdyby nie to, że na gacha się nadawał jak wół do karety.Nie wiem, co się z nim dzieje.— Żyje?— Nie słyszałam, żeby umarł.W każdym razie był żywy przed moim ostatnim wyjazdem, widziałam na własne oczy.Bo co? Do czego on ci potrzebny?— Do niczego, przeciwnie, wolałbym, żeby go wcale nie było.Ale to wyjaśnia w pewnym stopniu te podejrzenia, padające na ciebie.Skąd wiadomo czy nie gadał z Terliczakiem i co mógł namącić? Z drugiej strony mógł coś wykryć i nawet wetknąć kij w mrowisko.Tu, ostatnio, obiło się o mnie wrażenie, że ktoś jeszcze szuka złotej muchy.Postronny, nie z branży.Może to on?Wzruszyłam ramionami.Nabożeństwo do bóstwa straciłam bezpowrotnie i nawet jeśli mnie jeszcze obchodził, to na bazie irytacji.Ale bruździć mógł, oczywiście.— Być, to go nie ma — oznajmiłam.— Natomiast chciałabym wiedzieć, co ty wiesz.Wróciłeś wcześniej, może z kimś tutaj rozmawiałeś? Coś w ogóle wiedziałeś jeszcze przed wyjazdem nad morze, sam się przyznałeś.Co to było i skąd?Kocio westchnął i napił się wina.— Można powiedzieć, że zewsząd.O bursztynie ze złotą muchą półgębkiem było napomykane od lat, kiedy jeszcze w tym nie siedziałem.Do bursztynowej biżuterii zachęcił mnie jeden taki kawałek z opalizującem wnętrzem.Chmurka z masy perłowej.Skąd masa perłowa w bursztynie? Zainteresowałem się, rzadka rzecz, ściśle biorąc, unikat.Byłbym go kupił, ale posiadacz nie chciał sprzedać, a i tak cena przekroczyłaby zapewne moje możliwości.— Jakiej był wielkości? — spytałam rzeczowo po chwili, niezbędnej dla opanowania emocji.— Taki, jak sama mówiłaś, powyżej dwudziestu deka.Może dwadzieścia dwa.Można było zrobić z niego arcydzieło.Nie twierdzę, że akurat ja, nie uważam się za Michała Anioła.— Kiedy go widziałeś i kto go miał?— Kiedy, czekaj, niech policzę.Szesnaście lat temu.W rok później, właśnie minęła piętnasta rocznica, poszła mi bardzo korzystnie pierwsza biżuteria bursztynowa, dlatego pamiętam.A kto.? Taki jeden, obcy człowiek, u znajomego szlifierza, przypadkiem się na niego nadziałem, nie fachowiec, przyniósł i ciekawiło go, ile mógłby za to dostać.Teoretycznie chciał wiedzieć.— Jak wyglądał?— Gdybym nie wiedział, że nasz, powiedziałbym, że makaroniarz.Czarny, przystojny, chyba taki dla bab, wdzięczny chłopczyk, na żigolaka mi trochę patrzył.Podniosłam się, wyciągnęłam jeden z licznych albumów fotograficznych, znalazłam zdjęcie i podetknęłam mu pod nos.— Ten! — zdumiał się Kocio.— Skąd go masz?Słodki piesek, niech ja w domu nie nocuję! W rok po zbrodni trzymał w ręku bursztyn z rabunku! Czegokolwiek by się Ania nie dowiedziała, ja już zyskałam pewność.— Terliczak ci o nim delikatnie nie napomykał? — spytałam kąśliwie.— Jeśli już koniecznie muszę być zbrodniarką i złodziejką, ewentualnie szantażystką, to z nim i przez niego.Chciałam to ukryć, bo on już nie żyje, ale, jak widać, wyłazi.W owym czasie byłam jego legalną żoną, krótko potem przestałam być.Cholera.Nie wiedziałeś o tym?— Nie miałem najmniejszego pojęcia.Byłbym może ostrożniejszy w wypowiedziach, nie jest moim celem przysparzanie ci przykrości.— A tam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]