Podobne
- Strona startowa
- Trylogia Lando Calrissiana.03.Lando Calrissian i Gwiazdogrota ThonBoka (3)
- Edwards Eve Alchemia miłoci 03 Gra o miłoć. Kroniki rodu Lacey
- Stuart Anne Czarny lod 03 Blekit zimny jak lod
- Trylogia Hana Solo.03.Han Solo i utracona fortuna (2)
- Cornwell Bernard Kampanie Richarda Sharpe'a 03 Forteca Oblężenie Gawilghur, 1803
- Heath Lorraine Najwspanialsi kochankowie Londynu 03 Przebudzenie w ramionach księcia
- Oramus Marek Senni zwyciezcy (SCAN dal 969)
- Anne McCaffrey Jezdzcy Smokow Opowiesci Nerilki
- Albert Speer Wspomnienia (2)
- Vesaas Tarjei Ptaki (SCAN dal 726)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ayno.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Hunter również zmierzył pomieszczenie badawczym wzrokiem sufit, kąty i innestrategiczne miejsca& ale w dalszym ciągu nie było ani śladu kamer. No i proszę! Garcia sięgnął po przyklejoną do ściany kartkę papieru. Co tam masz? Wygląda jak plan piwnicy.Hunter podszedł bliżej i przyjrzał się schematowi.Pomieszczenie, w którym się znajdowali,prowadziło na kolejny poprzeczny korytarz łączący cztery kolejne.Zgodnie z tym, co widzielina rysunku, każdy z nich prowadził do dwóch pomieszczeń.Po drugiej stronie brakowałowyjścia, co oznaczało, że aby się stąd wydostać, będą musieli wrócić w to samo miejscei pokonać te same schody, którymi zeszli przed chwilą w dół.Garcia poczuł zimne dreszcze. Osiem pokoi.Może trzymać tu jednocześnie nawet osiem ofiar. Na to wygląda. Kurwa mać.To jakiś psychol.Hunter przystanął i obejrzał się za siebie.Coś wiszącego już wcześniej przykuło jegouwagę, ale nie do końca skojarzył, co to takiego.Pęk kluczy uniwersalnych na dużymmetalowym kole. Założę się, że tym otworzymy wszystkie pokoje.Garcia kiwnął głową. No to chodzmy spróbować.Wyszli z pracowni tak cicho i szybko, jak tylko potrafili, i ruszyli w stronę korytarzapoprzecznego.Miał jakieś dwadzieścia metrów długości.I tak jak w poprzednim egipskieciemności rozpraszała jedna słaba żarówka w metalowej osłonce. To co robimy? spytał Garcia. Rozdzielamy się czy idziemy razem? Mamy większe szanse, idąc razem.Będziemy się nawzajem osłaniać. Racja.W którą stronę idziemy?Hunter pokazał głową na prawo.Przeszli korytarz w zupełnej ciszy.Na końcu znajdowały się ciężkie, drewniane drzwi zespecjalnym otworem u dołu na podawanie jedzenia.Hunter zaczął po kolei sprawdzać klucze.Znalazł właściwy przy trzeciej próbie.Kiwnął porozumiewawczo na Garcię.Garcia skinął głową.Bardziej gotowi nie będą.Obajwstrzymali oddech, kiedy Hunter przylgnął do ściany po prawej stronie drzwi, a następniejednym zdecydowanym ruchem je pchnął.Garcia wpadł do środka, celując broniąw potencjalnego przeciwnika.Hunter poszedł jego śladem.W pokoju panowały nieprzeniknione ciemności, ale sączące się przez szparę pod drzwiamiświatło pozwoliło im na wstępne rozeznanie.Pokój był mały, jakieś dwa i pół metra na trzy.Podjedną ze ścian stało łóżko, a po prawej jego stronie metalowe wiadro.Tyle.Zciany z cegłyi betonowa podłoga.Pomieszczenie przypominało średniowieczne lochy i jeśli strach ma jakiśzapach, to miejsce na dobre nim przesiąkło.Nikogo tu nie było.Garcia się skrzywił, głośno wypuszczając powietrze. Co to za miejsce, stary? Stephen King nie wymyśliłby lepszego piekła.Detektywi wyszli z powrotem na korytarz.Hunter cicho zamknął za nimi drzwi.Korytarzskręcał w lewo.Przy kolejnych drzwiach Hunter znów chwycił pęk kluczy i próbował jeden podrugim.Pokój był niemal identyczny i również tonął w ciemnościach.Garcia zaczął się nerwowo kręcić w miejscu.Przy następnych drzwiach zabawa zaczęła się od początku.Kiedy wkroczyli do środkaz podniesioną bronią, usłyszeli ciche, przepełnione strachem łkanie.Rozdział 110Detektywi przystanęli przy drzwiach.Obaj celowali w miejsce, z którego dochodził hałas,ale żaden nie strzelał.Przez panujący w środku mrok Hunter zauważył ją dopiero po dobrejchwili.Siedziała skulona w rogu.Nogi podciągnęła wysoko do klatki piersiowej.Obejmowała jetak mocno, że wyglądało, jakby w ogóle nie dopływała do nich krew.Szeroko otwartymi oczamiwpatrywała się w intruzów.Na jej widok tylko jedno słowo przychodziło do głowy: strach.Hunter od razu ją rozpoznał Katia Kudrov.Szybko schował broń i podniósł obie ręce w górę. Jesteśmy z policji Los Angeles oznajmił najspokojniejszym głosem, na jaki było go stać. Szukaliśmy cię, Katio.Katia wybuchła głośnym płaczem.Jej ciałem wstrząsały niekontrolowane dreszcze.Hunter podszedł do niej bardzo powoli. Wszystko będzie dobrze.Już tu jesteśmy.Oczy wciąż miała szeroko otwarte.Wpatrywała się w Huntera z niedowierzaniem, jakbybył duchem.Oddychała ciężko.Hunter obawiał się, że jest w takim szoku, że nie potrafiwydusić z siebie słowa. Możesz mówić? spytał. Jesteś ranna?Katia wciągnęła łapczywie powietrze nosem i skinęła głową. Taak.Tak, mogę mówić.Niie, nie jestem ranna.Hunter przykląkł i przytulił ją.Objęła go mocno i na nowo wybuchła spazmatycznympłaczem.Hunter czuł, jakby wsiąkał w niego cały strach kobiety.Garcia pilnował drzwi, dzierżąc pistolet w obu dłoniach i lustrując co chwilę korytarz.Katia spojrzała na Huntera. Dzięę& dziękuję. Jest tu ktoś jeszcze?Skinęła głową. Tak mi się wydaje, choć nikogo nigdy nie widziałam.Nie wypuszczał mnie stąd.Zwiatłobyło ciągle zgaszone, ale któregoś dnia coś słyszałam.To znaczy kogoś.Inną kobietę.Hunter kiwnął głową. Ciebie pierwszą znalezliśmy, musimy odszukać resztę.Katia uczepiła się kurtki Huntera. Nie& nie zostawiajcie mnie tu. Nie zostawimy.Idziesz z nami.Możesz chodzić?Katia głośno wypuściła powietrze i pokiwała potakująco.Hunter pomógł jej wstać.Była dużo szczuplejsza niż na zdjęciach. Kiedy ostatnio jadłaś? Nie wiem. Wzruszyła lekko ramionami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]