Podobne
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IV
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Sw. Jan od Krzyza DZIELA WSZY
- Wiera Kamsza Odblaski Eterny 05 Serce zwierza 02 Kula losów
- Andrew Lane Młody Sherlock Holmes Czerwona pijawka
- Fred Bergsten, John Williamson Dollar Overvaluation and the World Economy (2003)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- jaciekrece.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podporucznik dowodzący sekcją namiaru natychmiast zasiadł nad klawiaturą minikomputera Hewlett-Packard w prawym narożniku centrali.- Mam - oznajmił po chwili.- Złapałem namiar.Trochę się zaciera.Zaczynam przeliczanie.- Operacja zabrała komputerowi dwie sekundy.- Mam widełki odległości.Namiar na granicy warstw, odległość między trzydziestoma pięcioma i czterdzieste pięcioma tysiącami metrów w warstwie powierzchniowej, pięćdziesiąt trzy do pięćdziesięciu dziewięciu tysięcy w, warstwie głębinowej.- Idzie jak z płatka - zauważył pod adresem dowódcy oficer wachtowy.- Też tak myślę.Wyłączyć komputer! - dał komendę Ricks.Komandor podporucznik Wally Claggett, oficer wachtowy załogi “złotej” na USS “Maine” podszedł do maszyny i wyłączył prąd.- Uszkodzenie komputera! - oznajmił.- Naprawa może potrwać kilka godzin.Co za pech!- Dziękuję bardzo - szepnął porucznik Ken Shaw pod adresem bosmana, siedzącego przy stole nawigacyjnym.- Spokojna głowa, panie Shaw - odpowiedział również szeptem bosman.- Już my zadbamy, żeby wszystko grało.Komputer i tak nam teraz niepotrzebny.- Cisza w centrali! - przerwał mu glos komandora.Kurs okrętu podwodnego prowadził na północny zachód.Obsługa hydrolokatora przez cały czas podawała do centrali kolejne meldunki.Po dziesięciu minutach sekcja namiaru znała odpowiedź.- Panie komandorze - obwieścił porucznik Shaw.- Ocena: kontakt Sierra-5 w warstwie powierzchniowej, odległość mniej więcej trzydzieści sześć tysięcy metrów, kurs południowy, prędkość osiem do dziesięciu węzłów.- Mało! Za mało! -przerwał mu ostro dowódca.- Centrala, tu sonar.Namiar Sierra-5 to chyba radziecka patrolowa akuła, wstępna analiza celu mówi, że to ich akuła numer 6, “Admirał Łunin”.Zaraz.- na chwilę zapanowała cisza.- Zmiana profilu echa Sierra-5, tamten robi zwrot.Centrala, obiekt ma teraz wąską sylwetkę.Sierra-5 prosto przed dziobem.- Komandorze - ucieszył się oficer wachtowy.- Nareszcie możemy zrobić pełny użytek z pławy sonarowej.- Właśnie.Sonar, tu centrala.Sprawdzić jak wyglądają nasze szumy.- Tak jest, centrala.- Znów kilkusekundowa cisza.- Centrala, hałasujemy! Słyszę od nas jakiś grzechot, jakby coś latało w zbiorniku balastowym.Przedtem tego nie było, komandorze.Gdzieś na rufie.Metaliczny grzechot.- Centrala, tu przedział manewrowy, coś się tu dzieje dziwnego.Coś hałasuje, chyba w rufowym zbiorniku balastowym.- Komandorze - odezwał się z kolei Shaw.- Sierra-5 przed dziobem, zbliża się w naszą stronę.Obiekt zmienił kurs na południowo-wschodni, mniej więcej zero trzy zero.- Mógł nas usłyszeć - zdenerwował się Ricks.- Wynurzymy się nad warstwę głębinową.Podnieść okręt na trzydzieści metrów!- Trzydzieści metrów - potwierdził natychmiast operator zbiorników balastowych.- Sternik, pięć stopni w górę na dziobowych!- Pięć stopni na plus na dziobowych! Dałem pięć plus na dziobowe, wychodzimy na trzydzieści metrów.- Centrala, tu przedział manewrowy, grzechotanie ucichło.Urwało się zaraz, kiedy zaczęliśmy iść skosem do góry.- Co za diabeł? - stęknął oficer wachtowy.- Powiem panu, co za diabeł.- w głosie Ricksa pobrzmiewała prawdziwa pasja.Jeśli jednak musiało się przytrafić takie nieszczęście, dobrze, że właśnie teraz.- Nic, tylko jakiś zasrany remontowiec ze stoczni zostawił w zbiorniku balastowym skrzynkę z narzędziami.Mojemu koledze zdarzyło się dokładnie to samo.Zaraz jak wyjdziemy nad zimną warstwę, zmieniam kurs na północ, żeby sprawdzić to echo.- Ja bym zaczekał, komandorze.Teraz, kiedy wiemy, gdzie zaczyna się warstwa styku, spróbujemy zaczaić się nad nią i zaczekamy, aż okuła też się podniesie.Niech myśli, że ma nas w garści, zanim zaczniemy się z nią bawić.Wyobraża sobie pewnie, że nie złapaliśmy jej echa.Jeśli będziemy manewrować, damy jej cynk.Ricks zastanawiał się chwilę.- Nie.Pozbyliśmy się tego hałasu na rufie, poza tym na pewno akuła straciła nasz namiar.Kiedy wyjdziemy nad termoklinę, nasze echo zniknie w szumach powierzchniowych, będziemy wtedy mogli manewrować do woli.Te rosyjskie sonary to tandeta.Ich kapitan jeszcze nawet nie wie, kogo spotkał.Ot, węszy, bo coś usłyszał.Mamy szansę trochę od nich odskoczyć.- Tak jest - odpowiedział bez przekonania oficer wachtowy.“Maine” wyrównał przegłębienie na trzydziestu metrach, wysoko nad termokliną, czyli warstwą styku ciepłych wód powierzchniowych i zimnej wody głębinowej.Warunki akustyczne w obu warstwach różniły się radykalnie, co, zdaniem Ricksa, wykluczało wszelkie szansę wykrycia “Maine” przez akulę.- Centrala, tu sonar, zgubiłem echo Sierra-5.- Dobrze, przejmuję stery - oznajmił Ricks.- Komandor przejmuje stery - potwierdził oficer wachtowy w centrali.- Ster dziesięć stopni w lewo, nowy kurs trzy pięć zero.- Ster dziesięć w lewo, nowy kurs trzy pięć zero.Komandorze, ster przełożony dziesięć w lewo.- Doskonale.Maszynownia, tu centrala, zwiększyć obroty do dziesięciu węzłów.- Maszynownia, zwiększam do dziesięciu węzłów.Mała naprzód.“Maine” wziął teraz kurs prawie dokładnie na północ i zwiększył prędkość.Dopiero po kilku minutach hol rufowej pławy z hydrolokatorem wyprostował się na tyle, by sonar mógł wznowić pracę.Przez krótki czas amerykański okręt podwodny był więc ślepy i głuchy.- Centrala, tu manewrowy, znów hałasujemy! - zachrzęścił głośnik.- Zwolnić do pięciu węzłów.Naprzód na jednej trzeciej mocy.- Naprzód na jednej trzeciej mocy.Maszynownia potwierdzam, jedna trzecia.- W porządku.Manewrowy, tu centrala, co z tym hałasem?- Dalej słychać.Odczekamy minutę - postanowił Ricks.- Sonar, złapaliście to Sierra-5?- Nie, echa brak.Zero kontaktów.Ricks przełknął kawę i przez trzy minuty śledził dużą wskazówkę zegara na grodzi.- Manewrowy, jak hałas?- Bez zmian.Nie chce ucichnąć.- Cholera! Oficer wachtowy, zwolnić o jeden węzeł.Claggett posłuchał, zdając już sobie sprawę, że dowódca powoli przegrywa pojedynek z własnym okrętem.Niedobrze.Minęło następne dziesięć minut.Dręczące klekotanie na rufie przycichło trochę, lecz nie znikało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]