Podobne
- Strona startowa
- Alice Clayton Nie mów mi co mam robić. Tom 3
- Alice Clayton Nie dajesz mi spać. Tom 1
- Clayton Alice Nie mów mi co mam robić
- Crichton Michael Jurassic Park (2)
- Praktyczny komentarz do Nowego Testamentu Ewangelia Mateusza
- Sławomir Nowakowski Uroda i Zdrowie
- Alistair Maclean Szatanski Wirus poprawiony v 1
- Grisham John Wspolnik (2)
- Andrzejewski Jerzy Ciemnosci kryja ziemie
- Jones J V Kolczasty wieniec
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- starereklamy.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.%7ła den pro blem wark nął i idąc w stro nę drzwi, się gnął po kurt kę.Sta nę łam muna dro dze, kie dy do biegł do mnie dzwięk tłu czo ne go szkła.Ob ró ci łam się w stro nę ja dal ni i zo ba czy łam Cli ve a czę ścio wo wy sta ją ce go za okno. Cli ve! wrza snę łam, a zwie rzak znie ru cho miał z po ło wą ko cie go cia ła zaoknem.Zła pa łam go i moc no przy tu li łam.Si mon stał tuż za mną.Okna mia ły po rdze wia łe za wia sy, wy kru szał się z nich sta ry kit i nie było żad nej siat ki za bez pie cza ją cej.Si mon szar pał się z oknem, aż w koń cu je za mknął.Kie dy skoń czył, spoj rzał na mnie.Po po licz kach le cia ły mi łzy.Cli ve był dla mnie pra wie jak dziec ko.Jak każ damat ka, któ ra ura to wa ła swo je ma leń stwo przed upad kiem z okna, by łam prze stra szo na, zde ner wo wa na i jed no cze śnie czu łam ulgę.Cli ve jako kot do mo wy ni g dyw ca łym swo im ży ciu nie wy szedł na ze wnątrz.Oglą dał uli ce z wy god ne go i bez piecz ne go pa ra pe tu, od dzie lo ny od świa ta praw dzi wym oknem, a nie ja kąś tamroz kle ko ta ną śmier tel ną pu łap ką. Tak mi przy kro po wie dział Si mon.Kiw nę łam gło wą.Zci snę łam kota takmoc no, że aż pi snął. Gdzie jest trans por ter? spy ta łam. Przy nio sę go od parł Si mon i wy szedł z po ko ju.Pa trzy łam na Cli ve a, któ ry ob ró cił mi się w rę kach i wle pił we mnie śle pia. Ni g dy wię cej tego nie rób, sły szysz? ostrze głam, gła ska jąc go po mięk kimfu trze.Po ło żył mi łap kę na ustach.Z uśmie chem ją po ca ło wa łam.Kie dy Si monwró cił z trans por te rem, uśmiech zszedł mi z twa rzy. Za wio zę go do ho te lu, okej? po wie dzia łam bar dzo ci cho i wsa dzi łam kotado po jem ni ka.Ski nął gło wą. Po ja dę po ma te rac. Masz dla mnie klu cze? Na wszel ki wy pa dek, gdy bym wró ci ła przed tobą. A, tak.Pro szę od parł, wy cią gnął z tyl nej kie sze ni spodni bre lo czek i po dałmi klu cze.Wzię łam je od nie go.Nie ta kiej ce re mo nii prze ka za nia klu czy się spo dzie wa łam.Od je cha łam z moim ko tem.***Od da łam Cli ve a do ho te lu dla zwie rząt.Po dro dze ku pi łam z tu zin my szekwy pcha nych ko ci mięt ką, żeby go prze pro sić.Zo sta wi łam go sa me go, kie dy wy cią gnął się na po dusz ce w ho te lo wym po ko ju, oglą da jąc Kró la lwa.Wra ca jąc do domu,pró bo wa łam za pa no wać nad na tło kiem my śli, któ re po ja wia ły się tak szyb ko, że zanimi nie na dą ża łam.Zbyt wie le wra żeń.By łam zła, to na pew no.O łóż ko? Tak.O to, że Cli ve o mało co nie wy padł przez okno? Bez wąt pie nia.Ale cho dzi ło o coś jesz cze.Ja kiś ko lec, któ re go nie mo głam na zwać.Ogar nę łomnie zbyt wiel kie zmę cze nie, żeby za sta na wiać się nad ko lej nym pro ble mem.Skrzy wi łam się, kie dy drzwi po now nie skrzyp nę ły przy za my ka niu, i wle kąc no ga mi, we szłam na ga nek.By łam wy koń czo na i głod na, a co wię cej, czu łam się pod le,bo to miał być waż ny dzień, a oka zał się gów nia ny.Otwo rzy łam drzwi i po środ ku sa lo nu zo ba czy łam naj więk sze dmu cha ne łóż ko,ja kie kie dy kol wiek wy pro du ko wa no.Było za ście lo ne i na kry te ko ca mi oraz ster ta mi po du szek.A obok nie go? Zro bio ny z pu dła sto lik przy kry ty ja kąś na rzu tą.A jesz cze ka wa łek da lej? Dwie tor by z taj skim je dze niem i sze ścio pak piwa, któ rychło dził się w wia drze peł nym lodu.I? Si mon sie dzą cy na skra ju łóż ka, któ re le ża ło na pod ło dze.I było bar dzo mięk kie, dla te go wsta wa nie z nie go sta no wi ło praw dzi wy wy czyn.Po wstrzy my wa łam śmiech, pa trząc, jak mój przy stoj ny i wy spor to wa ny chło pak pró bu je pod nieść się z ma te ra ca.A kie dy już wstał, był cały czer wo ny na twa rzy z wy sił ku. Ku pi łem łóż ko oznaj mił ci cho. Wi dzę. Jest bar dzo ni skie. Wi dzę.Pod szedł do mnie.Był spię ty. Prze pra szam za wcze śniej. Ja też. Od gar nę łam mu wło sy z czo ła i po pa trzy łam w oczy. Od dasz mi klu cze? Tak szyb ko? za py ta łam. Daj wy szep tał, uśmie cha jąc się nie znacz nie.Po pa trzy łam na nie go z cie ka wo ścią i po da łam mu klu cze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]