Podobne
- Strona startowa
- Kornel Makuszynski Szatan z siodmej klasy
- Rushdie Salman Szatanskie wersety
- Alistair MacLean Przelecz zlamanego serca (2)
- Alistair MacLean HMS Ulisses (2)
- Alistair Maclean Lalka Na Lancuchu 2
- Alistair MacLean HMS Ulisses
- Alistair MacLean HMS Ulisses (4)
- Żeleński Boy Tadeusz Słówka
- Clarke Arthur C Tajemnica Ramy (SCAN dal 1137)
- Maciarewicz Antoni Raport o działaniach służb specjalnych MON
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- W swoim obserwatorium? Słyszałem o nim.Czy ktoś może potwierdzić, że tam byłeś?- Nie - odpowiedział i zastanawiając się znowu zmarszczył brwi.- Ale czy to takie ważne? Przecież nie mam nawet roweru, a o tej porze autobusy już nie kursują.Jeżeli byłem tu o dziesiątej trzydzieści, to i tak nie mógłbym dojść do Mordon przed jedenastą piętnaście.Jak wiesz, to aż siedem kilometrów.- Czy wiesz, w jaki sposób dokonano przestępstwa? spytałem.To znaczy.czy o tym słyszałeś? Ktoś odwrócił uwagę strażników, a w tym czasie kto inny poprzecinał ogrodzenia.Ten pierwszy uciekł potem Bedfordem skradzionym w Alfringham.- Słyszałem coś w tym rodzaju.Policjanci nie byli zbyt rozmowni, ale doszły mnie plotki.- Czy wiesz, że tego Bedforda odnaleziono porzuconego zaledwie sto pięćdziesiąt metrów od twojego domu?- Sto pięćdziesiąt metrów! - wykrzyknął chyba rzeczywiście zaskoczony i markotnie zapatrzył się w ogień.- To fatalnie, co?- Jeszcze jakZastanawiał się przez chwilę, a potem wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Nie jestem znowu taki sprytny, za jakiego mnie uważasz.Sytuacja nie jest fatalna, lecz dobra.Gdybym to ja prowadził ten samochód, musiałbym najpierw pojechać po niego doAlfringham.wyruszając stąd o dziesiątej trzydzieści.Poza tym; gdybym ja był tym kierowcą, wówczas oczywiście niemógłbym być w Mordon.a w tym czasie rzekomo powinienem już- stamtąd uciekać.Po trzecie, nie jestem taki głupi,żeby zostawiać samochód u progu własnego domu.A po czwarte, nie umiem prowadzić.- To by wszystko załatwiało - przyznałem.- Mam jeszcze coś lepszego - rzekł podniecony.- O, Boże! Dziś w ogóle nie umiem myśleć.Chodźmy do obserwatorium.Weszliśmy na schody.Mijając jakieś drzwi na pierwszym piętrze, usłyszałem przytłumione głosy.To pani Chessinghamrozmawiała z Mary Po drabinie wspięliśmy się do kwadratowej nadbudówki pośrodku płaskiego dachu.Przepierzeniem ze sklejki podzielono ją na dwie części wejście do jednej było zasłonięte kotarą, w głębi drugiej znajdował się zdumiewająco duży teleskop, umocowany w kopule z pleksiglasu.- To jedyne moje hobby - powiedział Chessingham.Z jego twarzy zniknęło już napięcie, a teraz malował się na niej zapał prawdziwego entuzjasty.- Jestem członkiem Sekcji Jowisza Brytyjskiego Towarzystwa Astronomicznego i korespondentem kilku specjalistycznych pism.niektóre z nich prawie wyłącznie opierają się na pracy takich amatorów jak ja.a muszę ci powiedzieć, że najgorzej jest z tymi astronomami amatorami, co na dobre połkną tego bakcyla.Siedziałem tu prawie do drugiej w nocy.robiąc dla "Miesięcznika Astronomicznego" serię zdjęć "Czerwonej Plamy" na Jowiszu i satelity Io w jego cieniu - wyjaśniał uśmiechnięty, teraz już całkiem rozluźniony.– Tu jest list, w którym proszą mnie o te zdjęcia.i dziękują za nadesłane materiały.Rzuciłem okiem na list.Był oczywiście autentyczny.- Zrobiłem zestaw sześciu fotografii.Według mnie bardzo dobrych.Czekaj, zaraz ci je pokażę.Zniknął za kotarą zasłaniającą, jak się domyślałem, wejście do ciemni a po chwili wrócił z plikiem najwyraźniej świeżych zdjęć.Wziąłem je do ręki.Moim zdaniem wyglądały okropnie jakaś kupa szarawych plam i smug na ciemnym rozmazanym tle.- Niezłe, co?- Niezłe - odparłem, a po chwili milczenia nagle spytałem - Czy na podstawie tych zdjęć można stwierdzić, kiedy zostały zrobione?Właśnie dlatego je przyniosłem.Zawieź je do obserwatorium w Greenwich, niech tam dokładnie określą długość i szerokość geograficzną mojego domu, i w ciągu pół minuty powiedzą ci, o której godzinie wykonano każde z tych zdjęć.Proszę, możesz je wziąć.- Nie dziękuję - rzekłem zwracając mu fotografie i uśmiechnąłem się.- Wiem, że i tak już straciłem dużo czasu.o wiele za dużo.Wyślij je do "Miesięcznika Astronomicznego" z moimi najlepszymi życzeniami.Mary i Stellę zastaliśmy na rozmowie przy kominku.Po kilku uprzejmościach i grzecznym wymówieniu się od alkoholu ruszyliśmy w drogę.W czasie jazdy włączyłem ogrzewanie na maksimum, ale nie zauważyłem żadnej różnicy.Pewnie włącznik nie działał.Było okropnie zimno i lało.Łudziłem się jednak nadzieją, że deszcz ustanie.- A ty masz coś? - zapytałem Mary.- Nienawidzę tego - powiedziała gwałtownie.-i nienawidzę tego obrzydliwego podchodzenia ludzi Tych kłamstw.Okłamywania tak cudownej kobiety jak pani Chessingham.tej miłej dziewczyny.I pomyśleć, że tyle lat pracowałam z komisarzem i nawet nie przyszło mi do głowy.- Wiem - przerwałem jej.- Ale tylko złem można zwalczyć zło.Nie zapominaj o tym dwukrotnym mordercy, o Człowieku, który ma w kieszeni szatańskiego wirusa.Pomyśl- Przepraszam Naprawdę bardzo cię przepraszam.Po prostu chyba nigdy nie nadawałam się na.mniejsza z tym.Nie wiele ustaliłam.Mają służącą.dlatego kolacja była gotowa, jak tylko Stella wstała.Stella mieszka z nimi.Nakłonił ją do tego jej brat.Chce, żeby cały czas spędzała w domu i doglądała matki.Z tego, co wiem od Stelli, ichMatka jest rzeczywiście, bardzo chora.W każdej chwili może umrzeć.lekarz powiedział, że pobyt w ciepłym klimacie, wGrecji czy Hiszpanii, przedłużyłby jej życie o dziesięć lat.To, jakieś groźne połączenie astmy z niedomogą serca.Ale matka nie chce wyjechać i woli raczej umrzeć w Wiltshire, niż wegetować w Alicante.Mniej więcej tak to wygląda.I tylko tyle.To wystarczyło.Aż nadto.Siedziałem w milczeniu, zastanawiając się, czy przypadkiem chirurdzy nie mieli racji, proponując mi nową stopę, gdy nagle usłyszałem głos Mary.- A ty? Dowiedziałeś się czegoś?Wszystko jej opowiedziałem.Kiedy skończyłem, rzekła-.Słyszałam, jak mówiłeś komisarzowi, że chcesz się widzieć z Chessinghamem tylko po to, by wypytać go o doktora Hartnella.No i czego się dowiedziałeś?- Niczego.Nawet nie pytałem.- Nawet nie.dlaczego, u licha?Wyjaśniłem jej dlaczego.Doktora Hartnella z żoną byli bezdzietni - zastaliśmy w domu.Oboje znali Mary - spotkaliśmy się na gruncie towarzyskim jeden raz w czasie jej krótkiego pobytu w Mordon, kiedy jeszcze tam mieszkałem - ale teraz najwyraźniej nie uważali naszej wizyty za prywatną.Wszystkie odwiedzane osoby okazywały zdenerwowanie i przyjmowały postawę obronną.Nic dziwnego.Ja też bym się denerwował, gdyby podejrzewano mnie o dwa morderstwa.Wyjaśniłem, że moja wizyta to jedynie formalność i że tylko oszczędziłem im nieprzyjemności, przychodząc samemu, zamiast pozwolić, by jeden z funkcjonariuszy Hardangera zadawał im pytania.Nie interesowało mnie, czym się zajmowali wczesnym wieczorem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]