Podobne
- Strona startowa
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (4)
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (3)
- cook islands rarotonga v1 m56577569830504030
- Glen Cook Zolnierze zyja
- Eo Jirasek, Alois Malnovaj mitoj cxehxaj
- Frank Herbert Dzieci diuny
- Judith McNaught DoskonałoÂść
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zuzanka005.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wtedy też przypomniała sobie, jak cierpliwie Jonathan uczył ją poruszania się po Internecie.Wsiadła do samochodu.Zaczęła już czuć, jak ból z nosa rozchodzi się na gardło.Wkrótce pojawił się kaszel.Początkowo było to bardziej chrząkanie, lecz szybko zmieniło się w prawdziwe napady duszności.Cassy wjechała do miasta.Jeździły jakieś samochody, ale było ich niewiele.Natomiast tłok panował na chodnikach.Tysiące pieszych przemieszczało się we wszystkie strony i zajmowało różnymi życiowymi sprawami.Wiele osób sadziło rośliny.Wszyscy się uśmiechali, nieliczni rozmawiali.Zaparkowała samochód i wysiadła.Niektóre firmy ciągle funkcjonowały, podczas gdy inne stały opuszczone, ich właściciele zapewne nagle wstali i wyszli.Wszystko stało otworem.Jednym z nieczynnych zakładów była pralnia chemiczna.Cassy weszła, ale nie znalazła, czego szukała.Natrafiła na to obok, w punkcie ksero.Był to komputer z modemem.Usiadła i włączyła urządzenie.Właściciele odeszli, nawet nie odłączywszy sprzętu.Cassy pamiętała internetowe imię Jonathana: Jumpin Jack Flash.Zaczęła uderzać w klawisze.– To wszystko, co pan ma? – zapytała Sheila.Trzymała w dłoni małą fiolkę z przezroczystym płynem.– Jak na razie – odparł Harlan.– Mam jednak jeszcze kilka myszy z hybrydomami wszczepionymi w jamy otrzewnowe, ale także w komórki wyhodowane w inkubatorach.Z pewnością otrzymamy więcej antyciał monoklonalnych.To tylko efekty tygodniowej pracy.Spróbowałbym raczej poszukać komórki chętniej produkującej antyciała.Sheila, Pitt i Jonathan wzięli szybko prysznic i skorzystali z krótkiego odpoczynku, byli jednak zbyt podekscytowani, żeby zasnąć.Szczególnie Sheila wręcz paliła się do dalszej pracy i żądała od Harlana, aby pokazał jej wszystko, czego dokonał.Jonathan i Pitt trzymali się cały czas razem.Pitt z trudem nadążał za wyjaśnieniami Harlana, podczas gdy Jonathan nawet nie próbował.Wobec tego, że w szkole nie miał za dużo biologii, wszystko brzmiało dla niego jak greka.Zamiast słuchać, usiadł przy jednym z komputerowych terminali i zaczął stukać w klawiaturę.– Pokażę wam proces wykorzystywany do wyselekcjonowania limfocytów B ze śledziony myszy.Pod warunkiem że wy pokażecie mi wiriony, które ty i mama Jonathana zdołałyście wyizolować.– Nie mamy pewności, że wiriony są w kulturach tkankowych – odparła Sheila.– Jedynie spodziewamy się, że tam są.Byłyśmy gotowe do wyizolowania ich.– No cóż, nie powinniśmy mieć trudności z ich znalezieniem – stwierdził Harlan.– O mój Boże! – zawołał nagle Jonathan.Zaskoczeni tym wybuchem spojrzeli w stronę chłopaka.Jonathan nie odrywał wzroku od ekranu monitora.– Co jest? – zapytał wystraszony Pitt.– Wiadomość od Cassy! – krzyknął Jonathan.Pitt właściwie przefrunął nad stołem laboratoryjnym, aby się znaleźć przy komputerze.Wpatrywał się w monitor z szeroko otwartymi oczami.– Wysyła informację dokładnie w tej chwili – stwierdził Jonathan.– To znaczy, że rozmawiamy z nią teraz.– To fantastyczne – skomentował Pitt.– Dzielna dziewczyna.Robi dokładnie tak, jak ją uczyłem.– Jonathan był dumny.– Co pisze? – spytała Sheila.– Pisze, gdzie jest?– Och, nie! – jęknął Jonathan.– Mówi, że została zainfekowana.– Cholera! – zaklął Pitt i zacisnął zęby.– Odczuwa już pierwsze symptomy grypy – kontynuował Jonathan.– Życzy nam powodzenia.– Skontaktuj się z nią! Teraz, zaraz, zanim się rozłączy! – krzyknął Pitt.– Pitt, to nie ma sensu – powiedziała Sheila.– Będzie jeszcze trudniej.Ona jest zainfekowana.– Może sobie być zainfekowana, ale to jest ciągle Cassy.Inaczej nie życzyłaby nam powodzenia.– Gwałtownie odsunął Jonathana na bok i zaczął wystukiwać coś na klawiaturze.Jonathan podniósł głowę i popatrzył na Sheilę.Pokręciła głową.Chociaż wiedziała, że to błąd, nie miała serca go powstrzymać.Obraz na monitorze rozmazywał się przed oczami Cassy.Kiedy pisała, łzy zaczęły napływać jej do oczu.Zamykając je na chwilę i przecierając grzbietem dłoni, starała się odzyskać kontrolę nad wzrokiem.Pragnęła przesłać ostatnią wiadomość do Pitta.Chciała powiedzieć mu, że go kocha.Otworzyła oczy i wróciła do klawiatury.Miała napisać ostatnie zdanie, gdy na ekranie pojawiła się wiadomość.Patrzyła zaskoczona i czytała: „Cassy, to ja, Pitt.Gdzie jesteś?”To były najdłuższe sekundy w życiu Pitta.Wpatrywał się w monitor i oczekiwał odpowiedzi.Nagle, jakby ją wymodlił, czarne litery zaczęły wyskakiwać na ekranie.– Jest! – wrzasnął, przecinając powietrze zaciśniętą pięścią.– Złapałem ją.Wie, że tu jestem.– Co mówi? – spytała Sheila.Bała się pytać, bo wiedziała, że ten kontakt może doprowadzić do poważnych kłopotów.– Nie jest zbyt daleko stąd.Zamierzam jej napisać, żebyśmy się spotkali – odparł Pitt.– Pitt, nie! – zaprotestowała Sheila.– Nawet jeśli teraz nie jest jedną z nich, niedługo będzie.Nie możesz ryzykować.Nie wolno ci wyjawiać istnienia tego laboratorium.Pitt spojrzał na Sheilę z ogromnym bólem.Jego oddech był szybki, urywany.– Nie mogę jej zostawić.Po prostu nie mogę!– Musisz.Widziałeś, co się stało z Beau – upomniała go Sheila.Palce Pitta zawisły na klawiaturą.Jeszcze nigdy nie musiał podejmować tak dramatycznej decyzji.– Poczekaj – wtrącił się nagle Harlan.– Zapytaj, ile czasu minęło od ukłucia.– Jaka to różnica? – zapytała poirytowana Sheila
[ Pobierz całość w formacie PDF ]