Podobne
- Strona startowa
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (4)
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (3)
- cook islands rarotonga v1 m56577569830504030
- Glen Cook Zolnierze zyja
- H.P. Lovecraft 16 opowiadan (2)
- Photoshop 6 PL
- Dusza zaczarowana t. 1 i 2 Rolland R
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- pero.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wydaje mi się oczywiste, że praca w rzeźni to zbyt duże ryzyko.— Być może — zgodził się Kim.— Ale nie ma innego wyjścia.To jedyny sposób, żeby zainteresować media, a media są naszą jedyną nadzieją na odmianę tej przykrej sytuacji.— Co spodziewasz się tam znaleźć, aby uzasadnić takie ryzyko? — spytała Tracy.— Powiedz, proszę.— Nie dowiem się, póki się tam nie dostanę — wyznał Kim.— Nigdy nie byłem w rzeźni, więc nie wiem, czego się spodziewać.Ale wiem, na jakie pytania będę szukał odpowiedzi.Po pierwsze, jak zachorowała Becky.Marsha Baldwin odkryła coś na temat ostatniej krowy zaszlachtowanej w dniu dziewiątego stycznia.Chcę się dowiedzieć, o co chodzi.Drugie pytanie dotyczy zniknięcia Marshy Baldwin, na pewno krążą już jakieś pogłoski.I po trzecie, w jaki sposób Escherichia coli najczęściej dostaje się do mięsa.Marsha zasugerowała, że istnieje tu związek z metodą uboju zwierząt.Chcę to zobaczyć na własne oczy i jakoś udokumentować.Potrzebuję dowodów, aby wciągnąć do tego Kelly Anderson.Wyświetlenie roli, jaką odgrywa departament rolnictwa, pozostawię już jej.Tracy patrzyła przed siebie nieruchomym wzrokiem.— Nic mi nie odpowiesz? — zapytał Kim po chwili milczenia.— Ależ tak — rzekła Tracy, jakby obudziła się z krótkiego transu.— W twoich ustach wszystko to brzmi całkiem rozsądnie.Ale powiem ci coś.Nie pozwolę ci pójść tam samemu.Muszę w taki czy inny sposób wziąć w tym udział, abym w razie potrzeby mogła ci pomóc, nawet jeżeli również musiałabym się tam zatrudnić.— Ty mówisz poważnie! — zawołał Kim.Był zdumiony.— Oczywiście, że mówię poważnie — zapewniła Tracy.— Becky była także moją córką.Sądzę, że ryzyko powinno się rozłożyć po równo.— No, to ciekawy pomysł — orzekł Kim.Teraz on zapatrzył się w dal, pogrążony w myślach.— Nie musiałabym nawet sprawiać sobie kamuflażu — dodała Tracy.— Nigdy mnie nie widzieli.— Nie wiem, czy znajdziesz tam pracę — odparł Kim.— W każdym razie nie tak łatwo.— Dlaczego? — spytała Tracy.— Jeżeli ty możesz się tam zatrudnić, to dlaczego nie ja?— Marsha powiedziała, że rzeźnie cierpią na niedobór rąk do pracy, ale tylko przy uboju — wyjaśnił.— Nie sądzę, abyś się do tego nadawała.— Nie, ale może będą potrzebowali sekretarki albo kogoś w tym rodzaju — powiedziała Tracy.— Nie dowiemy się, dopóki nie spróbuję.— Mam lepszy pomysł — oznajmił Kim.— Pamiętasz Lee Cooka, który pracował kiedyś ze mną w Dobrym Samarytaninie?— Chyba tak — odpowiedziała Tracy.— Czy to nie ten bystry technik, który umiał naprawić każde urządzenie elektroniczne i dzięki któremu funkcjonowało całe wyposażenie szpitala?— To on — potwierdził Kim.— Po przejęciu szpitala odszedł na emeryturę.Buduje własny samolot w piwnicy i wykonuje dziesiątki innych dorywczych prac.Ale jestem pewien, że mógłby założyć mi pluskwę.Siedziałabyś sobie w samochodzie na parkingu i słuchała na żywo.Gdyby zaszła taka potrzeba, mogłabyś zatelefonować po policję.— Chcesz powiedzieć, że słyszałabym cię przez cały czas? — zapytała Tracy.— Tak, non stop — potwierdził Kim.— Czy mogłabym z tobą rozmawiać?— No cóż, tego nie wiem — odparł Kim.— Musiałbym mieć w uchu mikrofon, a to mogłoby mnie zdradzić.Nie wydaje mi się, żeby zbyt wielu zatrudnionych w Higgins i Hancock używało mikrofonów.— Mogłabym nagrywać twoje słowa — ożywiła się Tracy.— To prawda — potwierdził Kim.— A gdyby tak użyć kamery?— Hej, być może — przytaknął Kim.— Wiem, że najnowocześniejsze kamery są malutkie.Może to dostarczyłoby dowodów, których potrzebujemy dla Kelly Anderson.— Pan Billy Rubin! — zawołał ponad głowami czekającego tłumu czyjś głos.Kim podniósł swoją wolną rękę i wstał.Tracy zrobiła to samo.Ubrany na biało stażysta zobaczył ich i podszedł.Niósł tabliczkę z wpiętą kartą rejestracyjną Kima.— Pan Billy Rubin? — upewnił się.Jego plakietka identyfikacyjna nosiła napis: Dr Steve Ludwig, lekarz izby przyjęć.Był krzepkim, uśmiechniętym mężczyzną o rzadkich, krótko przystrzyżonych blond włosach.— Czy wie pan, że bilirubina to termin medyczny?— Nie — odparł Kim.— Nie miałem pojęcia.— A jednak — stwierdził Steve.— Powstaje w wyniku rozpadu hemoglobiny.Ale rzućmy okiem na pańską ranę.Kim odsunął gazę.Z powodu opuchlizny nacięcie było jeszcze szersze niż przedtem.— Ho, ho! — zawołał Steve.— Paskudne cięcie.Lepiej je zaszyjmy.Jak do niego doszło?— Przy goleniu — odpowiedział Kim.Tracy z trudem powstrzymała się od uśmiechu.Rozdział 16Poniedziałek, 26 styczniaZniecierpliwiona Tracy przestąpiła z nogi na nogę.Miała złożone ręce i opierała się o gipsową ścianę w korytarzu na piętrze.Usadowiła się naprzeciwko drzwi do łazienki dla gości.Stała tak już od prawie pięciu minut.— No i co?! — zawołała przez drzwi.— Jesteś gotowa? — odpowiedział głos Kima.— Od dawna! — krzyknęła Tracy.— Otwieraj drzwi!Drzwi otworzyły się z piskiem.Tracy przyłożyła rękę do ust i wbrew sobie zachichotała głośno.Kim zmienił się nie do poznania.Jego włosy były postrzępione i krótko obcięte, stały prawie prosto, utlenione na platynowy blond.Brwi były tego samego koloru i tworzyły silny kontrast z pokrytą ciemnym zarostem twarzą.Zeszyta rana obiegała nasadę nosa i przecinała jedną brew, nadając mu wygląd Frankensteina.Kim był ubrany w czarną, sztruksową koszulę z podwójnymi kieszeniami, włożoną na czarną koszulkę, i w czarne skórzane spodnie.Nosił też pas z czarnej skóry i klamrę zdobioną stalowymi ćwiekami.Całości dopełniał tkwiący w lewym uchu kolczyk ze sztucznym diamencikiem oraz wytatuowany na prawym przedramieniu wilk ze słowem „lobo”.— Co mówisz? — zapytał Kim.— Wyglądasz niesamowicie! — zawołała Tracy.— Zwłaszcza te szwy z czarnego jedwabiu.Nie chciałabym cię spotkać na ciemnej ulicy.— Właśnie o taki efekt mi chodziło.— Z pewnością nie przypominasz żadnego z moich znajomych — dodała Tracy.— Może powinienem kopnąć się do szpitala — podsunął Kim.— Wyglądam tak, że przywróciliby mi uprawnienia lekarskie bez żadnych przesłuchań
[ Pobierz całość w formacie PDF ]