Podobne
- Strona startowa
- Paul Thompson, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Thompson Poul, Tonya Cook Dra Zaginione Opowiesci t.3
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (4)
- Cook Glenn Czerwone Zelazne Noce
- Glen Cook Gorzkie Zlote Serca (3)
- cook islands rarotonga v1 m56577569830504030
- Glen Cook Zolnierze zyja
- Orson Scott Card Mozaika
- Wojna i pokoj t.3 i 4 Tolstoj
- Michael Grant Gone. Zniknęli. Faza piąta CiemnoÂść
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- qup.pev.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jeśli te dzieci istnieją i ty je zobaczysz, będziesz chciała oglądać je częściej,a to nie jest uczciwe wobec nikogo. Nie przekonasz mnie odparła Joanna.Wyjęła z torebki telefon komórkowyi wystukała numer państwa Sard.Czekając na połączenie, zerknęła na przyjaciółkę.Sygnał dzwonka wskazywał, że numer nie był zmyślony. Halo, czy to pani Sard? zapytała, usłyszawszy kobiecy głos w słuchawce. Tak, kto mówi? Tu Prudence Heatherly z Kliniki Wingate a odparła Joanna. Chciałam siędowiedzieć, jak się miewa dziecko. Jason ma się znakomicie oświadczyła pani Sard. Jesteśmy bardzo przejęci.Właśnie zaczyna raczkować.Joanna demonstracyjnie uniosła brwi na użytek Deborah. Już zaczyna raczkować! To wspaniale! Wie pani, dzwonię dlatego, że chcielibyśmyprzyjrzeć się rozwojowi chłopca.Czy mogłybyśmy z jeszcze jedną osobą z kliniki wpaśćdo pani na chwilę? Oczywiście! odparła pani Sard. Gdyby nie wasza ciężka praca, nie mieliby-śmy naszego maleństwa.On jest dla nas wielką radością.Tak długo marzyliśmy o dziec-ku.Kiedy chciałyby panie wpaść? Może za jakieś pół godziny, jeśli to pani odpowiada? Znakomicie.Jason właśnie obudził się z popołudniowej drzemki, więc powinienbyć w dobrym nastroju.Ma pani adres? Tak, ale proszę mi powiedzieć, jak tam dojechać.Dojazd okazał się bardzo prosty.Wystarczyło tylko skręcić w lewo na Main Street,wjechać do miasteczka, po czym skręcić w pierwszą uliczkę na lewo za apteką RiteSmart.Dom państwa Sard był budynkiem w stylu lat sześćdziesiątych, o nieregularnej bryle,z fasadą licowaną wykruszającą się już imitacją cegły.Drzwi i ramy okienne pokrywałałuszcząca się warstwa farby.Z tym żałosnym obrazem kłóciła się nowiutka huśtawkadziecięca, która lśniła w popołudniowym słońcu obok skromnego domku.Deborah zjechała na podjazd za wiekowym fordem.Zauważyła huśtawkę. Nowa huśtawka dla sześciomiesięcznego dzieciaka! Oto gorliwy tatuś, nie ma co zawołała.173 Ta kobieta mówiła, że długo marzyli o dziecku. Nie wygląda to na dom ludzi dysponujących sumami, jakich żąda KlinikaWingate a.Joanna skinęła głową i stwierdziła: Ciekawe, skąd wzięli pieniądze.Niepłodność potrafi skłonić ludzi do desperac-kich kroków.Często zastawiają dom albo po prostu pożyczają pieniądze, ale patrząc naten dom, odnoszę wrażenie, że ani jedno, ani drugie rozwiązanie nie mogło tu wcho-dzić w rachubę. Co oznacza, że prawdopodobnie nie zostało im zbyt wiele pieniędzy na wydatkizwiązane z wychowaniem dziecka.Jesteś pewna, że chcesz przez to przejść? To znaczy,tam w środku może być dość nieprzyjemnie.Osobiście proponuję, żebyśmy od razu za-wróciły i odjechały.Nikomu nie stanie się krzywda. Chcę zobaczyć to dziecko odparła Joanna. Uwierz mi! Zniosę to dobrze.Otworzyła drzwi i wysiadła z wozu.Deborah zrobiła to samo.Dziewczyny ruszyłyalejką do wejścia.Deborah, na swych wysokich obcasach, musiała niezwykle ostrożniestawiać kroki na popękanej betonowej nawierzchni.Jednak i tak wysunęła stopę z butai musiała się pochylić, by uwolnić go ze szczeliny. Bądz tak dobra i zegnij kolana powiedziała Joanna. Teraz już wiem, dla-czego Randy gapił się na ciebie wtedy przy fontannie. Twoja zazdrość nie zna granic odcięła się Deborah.Dziewczyny wspięły się po schodkach na ganek. Jesteś na to gotowa? zapytała Deborah z palcem na przycisku dzwonka. Naciśnij ten cholerny dzwonek! odparła Joanna. Robisz z tego taką aferę!Deborah wdusiła przycisk.Poprzez drzwi dał się słyszeć dzwięk jak gdyby wygrywa-nej melodyjki. To miły akcent zauważyła z przekąsem Deborah. Nie bądz tak krytycznie nastawiona! skarciła ją Joanna.Drzwi otworzyły się i przez brudną szybę drzwi burzowych przyjaciółki dostrzegłydość tęgą kobietę w podomce, trzymającą na rękach dziecko z szopą ciemnych włosów.Gdy także drzwi burzowe zostały otwarte i obie postacie ukazały im się w całej okaza-łości, dziewczynom ze zgrozy zaparło dech w piersiach.Deborah zrobiła krok w tył i za-chwiała się na swych wysokich obcasach.Upadłaby, gdyby w porę nie złapała się porę-czy.Paul Saunders miał na głowie ważniejsze sprawy niż spotkanie z KurtemHermannem.Musiał nawet odłożyć sekcję urodzonych przez maciorę noworodków,którą miał zamiar wykonać z Gregiem Lynchem w prosektorium na farmie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]