Podobne
- Strona startowa
- Edwards Eve Alchemia miłoci 03 Gra o miłoć. Kroniki rodu Lacey
- Martin George R.R Gra o tron (SCAN dal 908)
- Carter Scott Cherie Jesli milosc jest gra
- Salvatore Robert Tom 2 Gra Luthiena
- Kosinski Jerzy Gra (SCAN dal 1003)
- Dodd Christina Romantyczna gra
- Martin George R.R Gra o tron
- Stephen King Gra Gerarda
- Kres Feliks W Polnocna Granica
- Jan Jakub Kolski kulka z chleba
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alu85.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedna z notatek nawiązuje na sposób Suzuki do języka jako okrzyku czy też wrzasku, wydobywającego się wprost z wewnętrznego doświadczenia.Po czym następowały przykłady dialogów pomiędzy mistrzami i uczniami (równie niedostępne dla ucha spragnionego sensu, jak i dla wszelkiej logiki dualistycznej lub binarnej), jako też odpowiedzi mistrzów na pytania uczniów, przeważnie polegające na waleniu pałką w łeb, wylewaniu kubłów na głowę, wywalaniu z domu za pomocą kopniaków, w najlepszym zaś wypadku na odrzucaniu im pytań prosto w nos.Wydawało się, że Morelli dobrze się czuje w tym pozornie obłędnym wszechświecie i że przyjmuje taki rodzaj zachowania się mistrzów za prawdziwą naukę, jedyny sposób otwarcia duchowego oka ucznia i objawienia mu prawdy.Ten gwałtowny irracjonalizm wydawał mu się naturalny w takiej mierze, w jakiej obalał struktury składające się na specyficzny charakter zachodniego świata, osie, wokół których obraca się historyczne pojęcie człowieka i które w dyskusji ze stanowiskiem przeciwnym (nawet w domenie estetyki i poetyki) znajdują kryteria wyboru.Ton tych notatek (zapiski służące mnemotechnice lub też jakimś innym nie wyjaśnionym celom) wydawał się wskazywać na to, że Morelli sam wkroczył na awanturniczą drogę analogiczną do dzieła, którego pisanie i opublikowanie kosztowało go lata trudu.Dla niektórych z jego czytelników (i dla niego samego) było rzeczą śmiechu wartą, że próbował napisać coś w rodzaju powieści, obchodząc się bez logicznych podziałów i rygorów.W końcu wyczuwało się w tym coś jakby transakcję, jakiś proceder (jakkolwiek absurdem było wybranie narracji, dla celów nie wydających się mieć nic z narracją wspólnego).[102](146)96Wiadomość rozeszła-się-lotem-błyskawicy i o dziesiątej wieczór klub zjawił się na miejscu w komplecie.Etienne z kluczem.Wong ścielący się na ziemi w celu obłaskawienia rozwścieczonej konsjerżki, mais qu'est-ce qu'ils viennent ficher, non mais vraiment ces étrangers, écoutez, je veux bien vous laisser monter puisque vous dites que vous ętes des amis du vi.de Monsieur Morelli, mais quand męme il aurait fallu prévenir, quoi, une bande qui s'amčne ŕ dix heures du soir, non, vraiment, Gustave, tu devrais parler au syndic, ça devient trop con[103], etc.Babs uzbrojona w uśmiech, który Roland nazywał the alligator's smile[104], Ronald pełen entuzjazmu, walący Etienne'a po plecach i popychający go, by się spieszył, Perico Romero przeklinający wszelką literaturę; pierwsze piętro RODEAU, FOURRURES, drugie piętro DOKTOR, trzecie piętro HUSSENOT, nie, to nie do uwierzenia, Ronald dźgał łokciem Etienne'a i klął Oliveirę, the bloody bastard, just another of his practical jokes I imagine, dis donc, tu va me foutre la paix, toi[105], Paryż to dosłownie tylko to, cońo, jedne schody gorsze od drugich, człowiek ma już tego po dziurki w nosie.Si tous les gars du monde.[106] Wong zamykał pochód.Wong - uśmiech w kierunku Gustawa, uśmiech w kierunku konsjerżki, bloody bastard, cońo, ta gueule, salaud.Na czwartym piętrze prawe drzwi odrobinę się uchyliły i Perico zobaczył olbrzymią szczurzycę w białej, nocnej koszuli, podglądającą jednym okiem i całym nosem.Zanim udało się jej zamknąć drzwi, wsunął nogę w szparę i wyrecytował jej historyjkę o bazyliszku, który zabijał wzrokiem, truł oddechem i ogłuszał sykiem.Madame René Lavalette née Francillon niewiele z tego zrozumiała, ale odpowiedziała warknięciem i energicznym popchnięciem drzwi.Perico usunął bucik o jedną ósmą sekundy wcześniej, brrum.Na piątym piętrze zatrzymali się, aby podziwiać solenność, z którą Etienne wsuwał klucz do zamka.- To niemożliwe - po raz ostatni powtórzył Ronald.- To wszystko sen, jak mówią księżniczki von Turn und Taxis.Przyniosłaś coś do picia, Babsie? To przecież obol dla Charona! Teraz otworzą się wrota i rozpoczną cuda, wszystkiego spodziewam się po tej nocy, w powietrzu jest coś jakby zapowiedź końca świata.- Mało brakowało, a byłaby mi zgniotła nogę, czarownica - mruknął Perico oglądając bucik.- Otwierajże wreszcie, już mi nosem te schody wychodzą.Ale klucz nie chciał się obrócić, aż Wong zauważył, że w każdej inicjacji najprostszym ruchom sprzeciwiają się Siły, które należy zwyciężać Chytrością i Cierpliwością.Światło zgasło.Babs Ma tam kto zapalniczkę, cono? Tu pour raisRonald quand męme parler français, non? Ton copainEtienne l'argencul n'est pas la pour piger ton charabia.Etienne Zapałkę, Roland.Cholerny klucz zupełnie za-Wong rdzewiał, stary przechowywał go chybaw szklance wody.Mon copain, mon copain, c'estpas mon copain.Nie myślę, żeby przyszedł.Perico Nie znasz go.Znam go lepiej od ciebie.Ronald Akurat.Wanna bet something? Ah, merde, maisPerico c'est la tour de Babel, ma parole.Daj no zapal-niczkę.Fleuve jaune de mon cul, la poisse, quoi.Wong W dni Yina trzeba być uzbrojonymBabs w cierpliwość.Tylko dwa litry, ale za toEtienne dobre.Na Boga, żeby ci aby nie upadły naBabs Ronald schody.Pamiętam taki wieczór w Alabamie.Babs Babs Było pełno gwiazd, najdroższa.How funny, youRonald ought to be on the radio.No, już zaczyna sięEtienne ruszać, zaciął się naturalnie.Yin, stars fell in iChór Alabama, zupełnie mi zmarnowała nogę, dajże zapałkę, nic nie widać, albo poszukaj światła! Nie działa.Ktoś mnie złapał za dupę, mój skarbie, ććć, ććć.Niech Wong wchodzi pierwszy, żeby wygonić diabły.Nie ma mowy.Pchnij go, Perico, przecież to tylko Chińczyk.- Cisza - powiedział Ronald.- Jesteśmy na innym terenie.Jeżeli ktoś z was przyszedł, żeby się rozrywać, to niech zjeżdża.Daj mi butelki, darling, zawsze wszystko tłuczesz, jak jesteś zemocjonowana.- Nie lubię, jak mnie macają w ciemnościach - powiedziała Babs patrząc w kierunku Perico i Wonga.Etienne powoli przejechał ręką po wewnętrznej ramie drzwi.Czekali w milczeniu, że znajdzie kontakt.Mieszkanie było małe i zakurzone; swojskie, nisko umieszczone światła spowijały je w jakąś złocistą mgłę, w której klub najpierw odetchnął z ulgą, a potem ruszył na dalsze oględziny, po cichu dzieląc się wrażeniami: reprodukcja tabliczki z Ur, legenda o profanacji hostii (Paolo Ucello pinxit), fotografie Pounda i Musila, mały obrazeczek de Staëla, nieprzeliczone książki wzdłuż wszystkich ścian, na podłodze, na stołach, w ubikacji, w malutkiej kuchence, gdzie znaleziono jajko na pół zgniłe, a na pół skamieniałe, prześliczne, w mniemaniu Etienne'a, do wyrzucenia - zdaniem Babs, stąd sycząca wymiana zdań, podczas której Wong z szacunkiem otwierał Dissertaíio de morbis a fascino et fascino contra morbos Zwingera, Perico, wlazłszy swoim zwyczajem na taboret, przerzucał półkę hiszpańskich poetów Złotego Wieku i oglądał małe astrolabium z cyny i kości słoniowej, Ronald zaś stał nieruchomo przed biurkiem Morellego, z koniakiem pod obiema pachami, patrząc na brulion, oprawny w zielony aksamit, idealny do zapisków Balzaka, ale nad którym trudno było wyobrazić sobie Morellego.Więc to była prawda, stary mieszkał tu, o dwa kroki od klubu, a ten przeklęty wydawca twierdził, że jest w Austrii albo na Costa Brava, gdy pytali o niego przez telefon.Gdzie spojrzeć, teczki do papierów, we wszystkich kolorach, dwadzieścia, a może czterdzieści, pełne albo puste, a na środku popielniczka, jakby drugie archiwum Morellego, pompejański wzgórek popiołu i wypalonych zapałek.- Cisnęła martwą naturę do śmieci - wściekał się Etienne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]