Podobne
- Strona startowa
- c5 9aw. Jan Od Krzy c5 bca Dzie c5 82a
- 0199291454.Oxford.University.Press.USA.Values.and.Virtues.Aristotelianism.in.Contemporary.Ethics.Jan.2007
- Jan Filip Vybrane kapitoly ke studiu ustavniho prava pdf
- Lovecraft H.P Dagon
- streszczenie iinny (4)
- Grisham John Lawa przysieglych (4)
- Heinlein Robert A Luna to surowa pani (3)
- Dav
- Leopold von Sacher Masoch Wenus w futrze
- Mara Dyer 03
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mieszaniec.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W zag³êbieniu skalnym zmajstrowa³ sobie pustelniê.Po³¹czy³ ³ykiem konstrukcjê z drewnianych tyczek, poprzetyka³ j¹ ¿erdziami, zaœ dooko³a posadzi³ drzewa oliwne.Kiedy wzrasta³y, kierowa³ ga³êziami, tak by przeplata³y siê przez ¿erdzie, formowa³y w œciany i dach tej wdziêcznej budowli.¯ywi³ siê serem wyrabianym z oœlego mleka, oliwkami i wyciskan¹ z nich oliw¹.Ju¿ po roku takiego ¿ycia wyregulowa³ sobie trawienie.Uci¹¿liwe wiatry usta³y jak rêk¹ odj¹³.Razem z nimi usta³a przyczyna odejœcia z klasztoru.Jednak ojciec Oip postanowi³ nie wracaæ do braciszków.Mia³ ich w dupie.Zaj¹³ siê leczeniem niestrawnoœci, zalecaj¹c cierpi¹cym wynalezion¹ przez siebie dietê.Wkrótce opatentowa³ j¹ w urzêdzie patentowym miasta Barranquilla i w nied³ugo po tym wy³o¿y³ z³otymi monetami ca³¹ posadzkê w pustelni.Takimi samymi monetami kaza³ sobie podbiæ sanda³y.Widziano go czasem jak tañczy³ flamenco i podœpiewywa³ mocnym g³osem.Bywa³o, ¿e jego g³osowi wtórowa³ mi³y g³os kobiecy.Ale to ju¿ pewnie ludzkie domys³y.W takim momencie ¿ycia zasta³em ojca Oip, kiedy pojawi³em siê pod pustelni¹, z motkiem z³otomiedzianych w³osów.Starzec pozna³ je od razu.— Maria — wyszepta³ i wzruszy³ siê tak gwa³townie, ¿e omal nie omdla³.Widok przyniesionych przeze mnie w³osów musia³ potr¹ciæ w duszy starca jak¹œ szczególnie czu³¹ strunê.— Kocha³em j¹ — doda³ po chwili.Kocha³em j¹ jak my wszyscy.Tu zatoczy³ rêk¹ ko³o obejmuj¹ce i mnie.— Wiem! — przerwa³ nieoczekiwanie i gwa³townie Muskat.Wiem — powtórzy³.Nie musisz mówiæ dalej.To daremne.Wiem, co by³o dalej.Ja te¿ j¹ kocha³em.To powiedziawszy, przyklêkn¹³ przy ³awce i ukry³ twarz w d³oniach.Przez pierwsz¹ chwilê Marquez nie wiedzia³ co uczyniæ z gwa³town¹ reakcj¹ Stanis³awa.Na wszelki wypadek nie odezwa³ siê ani s³owem.Chwila nabrzmiewa³a czymœ nieokreœlonym, czego wagê potrafi¹ doceniæ tylko mê¿czyŸni.Kiedy nabrzmia³a dostatecznie, Stanis³aw odezwa³ siê:— Znam Mariê mojego pisania.Wiem ku czemu prowadzisz tê opowieœæ.Ta sama Maria urodzi³a siê w Popielawach w styczniu 1958 roku, pod numerem dwadzieœcia siedem, w rodzinie murarza i rolnika Mieczys³awa Soñty.Zima by³a jedn¹ z tych, które znaczy siê znakiem krzy¿a przy wspomnieniach.Mróz zrzuca³ ptaki z dachów.Przetrwa³y tylko te, które pogardzaj¹c ptasim obyczajem, zakrada³y siê ludziom do izb i krowom do obórek.Tej zimy widok wrony spijaj¹cej mleko z kociego wymienia, nie by³ niczym nadzwyczajnym.Psy pilnowa³y kurcz¹t, miêdzy którymi uwija³y siê wróble, a spod fajerek gospodynie wybiera³y co rana zwêglone trupki kawek.Pozna³em Marysiê, kiedy dobiega³a jedenastego roku ¿ycia.Akurat sz³a boso przez wieœ.Mia³a za nic kopny œnieg i mróz odbieraj¹cy oddech wszystkiemu co oddycha.Sz³a zajêta czymœ nadzwyczajnym, co rozgrywa³o siê w jej g³owie.Depta³a bia³¹ drogê, podskakiwa³a na bosych stopach, przemawia³a cichutko do kogoœ niewidocznego.Ja nadchodzi³em z przeciwka.Zatrzymaliœmy siê naraz i zaniemówiliœmy.D³ugo trwa³o milczenie.W oczach dziewczynki zobaczy³em WSZYSTKO NIEPOJÊTE ŒWIATA.Opuœci³a rêce wzd³u¿ cia³a.Uczyni³em to samo.Mia³a du¿e i czerwone d³onie.Prawd¹ by³o — pomyœla³em wtedy — co mówili ludzie.¯e matka umieraj¹c przy porodzie, chwyci³a dziewczynkê za r¹czki, by siê trochê ogrzaæ.Zostawi³a ten œlad krótkiego macierzyñstwa.Za chwilê zobaczy³em, jak czerwone d³onie Marii zmierzaj¹ do moich policzków; jak potem obejmuj¹ g³owê i przyci¹gaj¹ j¹ do swojej.Potem dziecko poca³owa³o mnie jak kobieta.Mia³em wtedy trzynaœcie lat, zna³em d³onie Matki, Babci i Tereski Trelanki, ale tamte by³y inne.To by³a pierwsza Maria mojego bólu.Po niej przysz³y nastêpne.Stanis³aw zamilk³.Czeka³ na s³owa Marqueza, ale nie doczeka³ siê.Wielki pisarz wsta³ i bez po¿egnania poszed³ miêdzy buki.Znikn¹³ miêdzy nimi, wyprostowany, dostojny i smutny jak one
[ Pobierz całość w formacie PDF ]