Podobne
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- Anne Holt Hanne Wilhelmsen 03 mierc Demona
- Collins Suzanne Igrzyska mierci 02 W piercieniu ognia
- Baka Józef Uwagi o mierci niechybnej i inne wiersze (2)
- Jackson Lisa Montana 03 Urodzona dla mierci
- IGRZYSKA MIERCI 02 W piercieniu ognia
- e95 Blawatska GlosMilczenia
- Paul Sorensen Moving Los Angeles, Short Term Policy Options for Improving Transportationą (2008)
- Jablonski Miroslaw P Czas wodnika
- Psellos Michal Kronika
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mężczyzna pobiegł głównym pokładem w stronę nie istniejącego dziobu, przezchmurę mgły zmieszanej z pyłem, trzymając się barierki prawej burty, wspinającponad połamanymi dzwigami, których czarne, grube, nasycone smarem liny wiłysię po pokładzie jak gigantyczne węże.W końcu dotarł do platformy trapu zabez-pieczającego dla pilota.Przelazł przez barierkę i zbiegł po trapie, jak najszybciejmógł.Trap chwiał się niebezpiecznie, oderwany częściowo z zamocowań.Kiedymężczyzna znalazł się na linii wody, usłyszał nad sobą krzyki; podniósł wzrok izobaczył trzy nachylone nad platformą białe twarze.Wystrzelił jeszcze trzy kule,słysząc, jak odbijają się rykoszetem od drabinki.Twarze zniknęły.183U stóp zewnętrznego trapu powinna była znajdować się druga, mała platforma,jednak znajdowała się pod wodą.Statek był teraz przechylony na prawą burtę.Trap, który normalnie schodził ku rufie pod kątem czterdziestu pięciu stopni,ustawiał się teraz coraz bardziej poziomo.Z wody unosił się silny zapach paliwaokrętowego.Wokół zniszczonego dziobu piętrzyła się góra poszarpanej stali, pęka-jąc jeszcze i osiadając stopniowo na miejscu.Mężczyzna rzucił broń do rzeki.Szybko przeciął nożem spodnie i koszulę.Zciągnął gumową maskę Clintona, założył wyjętą z torby maskę nurka i płetwy,wsadził pomiędzy zęby ustnik rurki oddechowej i skoczył w czarną, oleistą toń.Skierował się na filar mostu, a potem zanurzył, prostując ręce i odpychając sięgwałtownymi ruchami płetw, aby jak najszybciej oddalić się od statku.Słyszałprzez gumowy kaptur łomot pękających wewnątrz kadłuba przednich przegród.Pracował zawzięcie nogami, żeby nie zostać przypadkiem wciągniętym pomiędzyposzarpane, stalowe płyty przez jakiś wir.Hush zdołał podnieść się na nogi, jednak chwiał się, z trudem zachowując rów-nowagę.Powers usiadł na chwilę na ziemi i zaczął strzepywać drobiny betonu ztwarzy i włosów.Hanson popatrzył przez wirujący w powietrzu pył na ścianę.Tam, gdzie wisiały telefony, znajdowały się teraz tylko czarne wyrwy w betonie.Otrzepał ubranie i omal nie przewrócił się.Prawie nic nie słyszał.Nagle znalazł sięwokół niego tłum ludzi; podtrzymywali go za ramiona, mówili, żeby z powrotemusiadł.Przybiegło dwóch sanitariuszy.Hush był jednak pewien, że nie został ran-ny.Powers gapił się na swoją lewą dłoń, z której lała się obficie krew.Hansonzdumiał się, jak mógł tego nie zauważyć.Nagle poczuł, że sanitariusz dotykaczymś jego twarzy; doznał jakby ukłucia igiełek i zobaczył ciemne plamy na trzy-manej przez mężczyznę gazie.Poczuł spływającą z jego prawego ucha strużkękrwi, która poleciała mu aż za kołnierz.Przez tłum przepchnął się gwałtowniejeden z agentów FBI.- Panie dyrektorze, meldunek nadzwyczajny!Hush ledwie słyszał, co młody mężczyzna mówi, chociaż stał pół metra od nie-go.Widać było, że jest cały podekscytowany.- Mów - rzucił Hanson.Jego własny głos wydawał mu się jakiś dziwnie od-legły.Powers patrzył, unosząc w górę swoją twarz w kolorach misia pandy, z pyta-jącym wyrazem oczu.- Zniszczyli most w Baton Rouge, sir! Rozpieprzyli go statkiem!.Omal nie porwał go prąd.Płynął z całych sił, prawie na oślep, kierując się kuspokojniejszej wodzie przy brzegu Luizjany.Niesiony prądem oddalił się od znisz-czonego filaru mostu.Wystarczy, że zdoła wydostać się poza rwący nurt, a wtedyprąd zaniesie go prosto do opuszczonego mola paliwowego, gdzie pozostawił184ponton.Wszystkie rzeczne patrole powinny zająć się tonącym statkiem.Jeśli nie liczyć wystającej z wody rurki, mężczyzna był całkowicie zanurzony.W pewnym momencie poczuł, że wciąga go jakiś wir.Przesunęło go w jedną stro-nę, potem szarpnęło w drugą.Zorientował się, że dostał się w wir za filarem.Po-wstrzymując panikę, wynurzył się i uspokoił ruchy.Przetarł maskę i rozejrzał się.Popłynął w złym kierunku.Znajdował się tuż koło szarej masy filaru, obok któregostał szereg wbitych w dno, przypominających słupy telegraficzne, drewnianychpali, chroniących filar przed drobniejszymi kolizjami.Pale po drugiej stronie filaruzostały połamane przez statek.Widział także głęboką wyrwę w betonie, zaczynają-cą się jakieś dziesięć metrów ponad nim.W kikuty złamanych pali powbijane byłydrobniejsze fragmenty stalowych płyt i wręgi dziobu statku.Sam SS Cairo znaj-dował się w tej chwili w odległości około sześćdziesięciu metrów.Ciągle roz-brzmiewała jego syrena.Do zanurzonej prawie po sam wierzchołek burty podpły-nął mały kuter Straży Przybrzeżnej, żeby zabrać załogę - tak jak mężczyzna prze-widywał.Statek osiadł na tyle głęboko, że marynarze mogli zejść z pokładu wprostna kuter.Szczątków środkowego przęsła mostu nie było już widać, przynajmniej ztak minimalnej wysokości.Mężczyzna poczuł, że przesuwa się wzdłuż boku rozcinającego wodę filaru.Zamiast szarpać się z prądem, poddał mu się i po chwili znalazł się przy jednym zpali.Złapał się go szybko, dzięki czemu nie został wciągnięty za filar, skąd docho-dził syk wydostającego się spod wody powietrza.Następnie zaczął przekładać ręcez pala na pal i posuwać się powolutku naprzód.Robił to bez pośpiechu, żeby nietracić sił.Po dotarciu do pierwszego ze złamanych pali, odpoczął na moment.Wgumowym kombinezonie nurka zrobiło mu się nagle trochę za gorąco.Popatrzyłznowu przez statek.W ciemności trudno było dostrzec jakiekolwiek szczegóły.Widział jednak, żebiały kuter wycofuje się szybko, gdyż SS Cairo osiadał coraz głębiej, przechyla-jąc się na prawą burtę.W końcu cały jego długi, główny pokład zniknął pod wodąw kłębiącej się kipieli.Biała nadbudowa usadowiła się nieruchomo, pod kątem,zanurzona na mniej więcej jeden pokład w górę od głównego.Wszystkie wystająceponad powierzchnię światła statku mignęły w jednej chwili i zgasły.Syrena takżew końcu zamilkła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]