Podobne
- Strona startowa
- Hearne Kevin Kroniki Żelaznego Druida Tom 6 Kronika Wykrakanej mierci
- KS. DR PROF. MICHAŁ SOPOĆKO MIŁOSIERDZIE BOGA W DZIEŁACH JEGO TOM IV
- Moorcock Michael Zeglarz Morz Przeznaczenia Sagi o Elryku Tom III
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Moorcock Michael Kronika Czarnego Miecza Sagi o Elryku Tom VII
- Moorcock Michael Sniace miasto Sagi o Elryku Tom IV
- Biala Roza
- kodeksdrogowyi(bitnova.info)
- Strugaccy A. i B Lot na Amaltee. Stazysci
- Alistair Maclean Szatanski Wirus (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alba.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Drzwi, do których wchodziło się po trzech stopniach, miały u góry napis: M.Winkle.Schody były bardzo białe, cegły bardzo czerwone, a cały dom był nadzwyczaj czysty ischludny.Zegar wybił dziesiątą, gdy znajomi nasi zapukali do rzeczonych drzwi.Aadna słu-żąca zjawiła się na odgłos pukania i cofnęła się, gdy ujrzała trzech nieznajomych. Czy pan Winkle jest u siebie? zapytał pan Pickwick. Je kolację odpowiedziała dziewczyna. Oddaj mu, moje dziecię, ten bilet i przeproś, że przychodzę tak pózno, ale bardzo mi natym zależy, by się zobaczyć z nim dziś jeszcze; dopiero przed chwilą przyjechałem.Służąca patrzyła z niepokojem na pana Boba Sawyera, który za pomocą różnych dziwnychgrymasów wyrażał podziw dla jej wdzięków, potem rzuciła okiem na wiszące w sieni kapelu-sze i płaszcze i zawołała inną dziewczynę, by pilnowała drzwi, po czym poszła na górę.Po-sterunek ten został jednak niebawem zluzowany, gdyż powróciła służąca i przeprosiwszy na-szych znajomych za to, że zatrzymała ich na ulicy, wprowadziła do pokoju będącego w poło-wie biurem, a w połowie garderobą.Główne jego umeblowanie stanowiły biurko, umywalnia,zwierciadło do golenia, chłopiec do zdejmowania butów, taboret, cztery krzesła i stary zegar.Nad gzymsem kominka widać było drzwi do żelaznej kasy wpuszczonej w ścianę, a kilkapółek z książkami i kalendarz ścienny oraz sporo warstw zakurzonego papieru zdobiło ściany. Przepraszam pana, iż musiał pan czekać za drzwiami rzekła młoda dziewczyna zapala-jąc lampę i zwracając się do pana Pickwicka z uprzejmym uśmiechem. Nie ma za co, kochane dziecię! powiedział pan Pickwick. Nie jesteśmy obrażeni! dodał Bob, wesoło rozwierając ramiona i skacząc w rozmaitestrony, by nie mogła wyjść z pokoju.Młodej damy nie bawiły wcale te igraszki, gdyż jasno wyraziła swoje zdanie o panu BobieSawyerze, mówiąc, że jest nieznośną kreaturą , a gdy zaczepki pana Boba stały się śmielsze,zakryła twarz rękoma i wybiega z pokoju nie szczędząc okrzyków oburzenia i wstrętu.Pozbawiony jej towarzystwa, Bob Sawyer zaczął myszkować po biurku, odsuwać szuflady,próbować zamka kasy, odwrócił kalendarz twarzą do ściany , naciągał buty pana Winkle'aseniora i robił ze sprzętami znajdującymi się w pokoju inne tym podobne dowcipne ekspery-menty napełniające trwogą i oburzeniem pana Pickwicka, ale pobudzające do hałaśliwej we-sołości pana Bena Allena.Na koniec drzwi otworzyły się i do pokoju wszedł niewielki staruszek w tabaczkowymfraku, z głową i twarzą, które, pominąwszy łysinę, były prawdziwym przeciwieństwem głowyi twarzy pana Winkle'a juniora, i trzymał w jednej ręce bilet pana Pickwicka, w drugiej zaśsrebrny lichtarz. Witam pana rzekł staruszek do pana Pickwicka, stawiając lichtarz i podając mu rękę.Bardzo rad jestem, że widzę pana.Proszę siadać.A ten gentleman?178 Jest to mój przyjaciel, pan Sawyer odpowiedział pan Pickwick a także przyjaciel synapańskiego. A! rzekł pan Winkle senior, rzucając dość niechętne spojrzenie na Boba. Jak się panczuje? Jak ryba w wodzie odpowiedział Bob. Ten drugi gentleman zaczął pan Pickwick, ten drugi gentleman, jak pan się przekonaprzeczytawszy list, który mu wręczę, jest bliskim krewnym.lub raczej serdecznym przyja-cielem pańskiego syna.Nazwisko jego jest Allen. Ten gentleman? zapytał pan Winkle, wskazując biletem na Bena, który zasnął na krze-śle i tak się pochylił, iż widać było tylko stos pacierzowy i kołnierz surduta.Pan Pickwick zamierzał właśnie odpowiedzieć na to pytanie wyliczeniem imienia panaBeniamina Allena wraz z jego szanownym zawodem oraz innych znakomitych zalet tegomłodzieńca, gdy dowcipny Bob, aby przyjaciela swego doprowadzić do przytomności, takuszczypnął go w ramię, że Ben krzyknął i zerwał się, ale spostrzegłszy, że ma przed sobąosobę nieznajomą, przystąpił do pana Winkle'a, bardzo serdecznie uścisnął mu rękę, co trwałoz pięć minut, wybełkotał kilka na wpół zrozumiałych frazesów o tym, że mu niesłychaniemiło poznać pana Winkle'a, i zapytał go uprzejmie, czy chce się od razu napić po tak długiejpodróży, czy też woli zaczekać na obiad.Potem usiadł i począł wodzić dokoła tak błędnymwzrokiem, jak gdyby nie miał najmniejszego pojęcia o tym, gdzie się znajduje, czego też rze-czywiście nie wiedział.Wszystko to stawiało pana Pickwicka w bardzo kłopotliwym położeniu, tym bardziej żepana Winkle'a seniora widocznie dziwiło niepomiernie takie ekscentryczne, by nie powie-dzieć nieprzyzwoite, zachowanie jego towarzyszy.Aby położyć temu kres, wyjął list z kie-szeni i podając go powiedział: Jest to list od pańskiego syna.Z niego dowie się pan, iż szczęście i przyszłość Natanielazależą od dobrotliwego i ojcowskiego przyjęcia treści tego listu.Bardzo mię pan zobowiąże,gdy przeczyta pan ten list ze spokojem, a następnie zechce pan ze mną pomówić o tymprzedmiocie w tonie i duchu, w jakim tego rodzaju sprawy omawiać należy.Jak ważna jestpańska decyzja dla syna pańskiego i z jakim niepokojem jej oczekuje, o tym niech świadczyto, że ośmieliłem się panu złożyć wizytę bez uprzedniego porozumienia o tak póznej godziniei dodał pan Pickwick rzucając przelotne spojrzenie na swych towarzyszy w tak nieprzy-chylnych okolicznościach.Po tym preludium pan Pickwick wręczył zdziwionemu staruszkowi cztery szczelnie zapi-sane stronice najdelikatniejszego, najcieńszego papieru listowego, a sam usiadł znów w fotelui począł przypatrywać się panu Winkle'owi pełen niepokoju, ale zarazem z przeświadczeniemuczciwego człowieka, który wie, że nie zrobił nic, co wymagałoby usprawiedliwienia lubukrywania.Stary kupiec przed rozpieczętowaniem listu obejrzał go na wszystkie strony, poddał mikro-skopowemu badaniu znak na pieczątce lakowej, potem podniósł oczy na pana Pickwicka;wreszcie przysunąwszy krzesło do lampy, usiadł przy biurku, rozłamał pieczątkę, otworzyłlist, podniósł go wysoko do światła i zabrał się do czytania.Właśnie w tej chwili Bob Sawyer, który od dłuższego czasu nie popisał się ani razu swoimdowcipem, położył sobie ręce na kolanach i przybrał grymas klowna, jak to widzimy na por-tretach śp.Grimaldiego.Na nieszczęście, tak się złożyło, że pan Winkle, zamiast zagłębić sięw czytaniu, jak to Bob przypuszczał, spojrzał ponad list i zobaczył nie kogo innego, tylkoBoba Sawyera.Słusznie wywnioskowawszy, że wspomniany grymas przedrzeznia jego oso-bę, utkwił wzrok w Bobie tak groznie, iż rysy uwieczniane na płótnie przez nieboszczykaGrimaldiego stopniowo poczęły tracić cały swój komizm, a natomiast wyrażać wielkie zmie-szanie i pokorę. Czy pan mówił coś do mnie? zapytał pan Winkle po chwili groznego milczenia.179 Nie, panie odrzekł Bob, teraz w niczym już niepodobny do klowna, ale za to bardzo za-czerwieniony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]