Podobne
- Strona startowa
- Lackey Mercedes Lot Strzaly (SCAN dal 1116)
- Ken Kesey Lot nad kukulczym gniazdem (2)
- Ken Kesey Lot Nad Kukulczym Gniazdem
- Lackey Mercedes Lot Strzaly
- Strugaccy A. i B Trudno byc bogiem (SCAN dal 683
- Strugaccy A. i B Poniedzialek zaczyna sie w sobo (2)
- Pamitniki G.Casanova
- K. J. Yeskov Ostatni Wladca Pierscienia (2)
- Tolkien J R R Wladca Pierscieni T 1 Wyprawa
- Biblia Gdanska
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- letscook2011.keep.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A to ciekawe - zainteresował się Michaił Antonowicz.- W-według Kangrena ciśnienie atmosfery na Jowiszu r-rośnie szybko.O-oblicz, Misza.I podaj g-głębokość zanurzenia, c-ciśnienie na tej głębokości oraz siłę c-ciężkości.- Tak - rzekł Dauge.- Jakie będzie ciśnienie? Może po prostu nas zgniecie.- No, nie takie to łatwe - powiedział Bykow.- Dwieście tysięcy atmosfer wytrzymamy.A reaktor fotonowy i kadłuby rakiet wytrzymająwięcej.Jurkowski usiadł, podwinąwszy nogi.- T-teoria Kangrena nie jest gorsza od innych - oznajmił.-Dostarczy nam podstawowych danych.- Spojrzał na nawigatora.-Moglibyśmy o-obliczyć to sami, ale ty masz m-maszynę.- Oczywiście - przyznał Michaił Antonowicz.- Nie ma o czym mówić.Oczywiście, chłopcy.Bykow zwrócił się do Krutikowa z prośbą:- Misza, daj mi program, tylko przejrzę.I zaraz przekaż go nawigatorowi cybernetycznemu.- Już mu podałem, Loszeńka - odrzekł nawigator przepraszającym tonem.- Aha.No cóż, dobrze - powiedział Bykow i wstał.- Tak.Teraz wszystko jasne.Nie zgniecie nas, oczywiście, ale z powrotem już się nie wydostaniemy - możemy to sobie otwarcie powiedzieć.Nie my pierwsi.Żyliśmy z honorem i z honorem umrzemy.Spróbuję razem z Żylinem, może się coś uda zrobić ze zwierciadłem, ale to.nic.- Zmarszczył czoło i pokręcił spuchniętym nosem.- A co wy zamierzacie robić?- P-prowadzić obserwacje - odparł zdecydowanie Jurkowski.Dauge przytaknął kiwnięciem głowy.- Bardzo dobrze.- Bykow popatrzył na nich spod oka.- Mam do was prośbę.Zwróćcie uwagę na Molliara.- Tak, tak - poparł go Michaił Antonowicz.- To człowiek nowy i.może się zdarzyć coś niedobrego.sami wiecie.- Dobra, Losza - rzekł Dauge, uśmiechając się zuchowato.-Możesz być spokojny.- No więc tak - powiedział Bykow.- Ty, Misza, idź do kabiny nawigacyjnej i dokonaj wszystkich obliczeń, a ja pójdę pomasować sobie bok.Strasznie się potłukłem.Wychodząc usłyszał, jak Dauge mówi do Jurkowskiego:- Wiesz, Wołodia, w pewnym sensie to się nam powiodło.Zobaczymy coś takiego, czego nikt dotychczas nie widział.No chodź, do dzieła.- Ch-chodźmy-rzekł Jurkowski.No, mnie nie zwiedziecie, pomyślał Bykow.A jednak jeszcze nie zdajecie sobie ze wszystkiego sprawy.Jednak jeszcze wierzycie.Myślcie sobie: Aleksiej wybawił nas z Czarnych Piachów Golkondy, wybawił nas ze zgniłych bagien, wybawi nas też od śmierci wodorowej.Dauge na pewno tak myśli.Ale czy Aleksiej wybawi? A może jednak, może wybawi?W kabinie lekarskiej Molliar, głośno sapiąc z bólu, smarował się tłustą maścią taninową.Skórę na twarzy i rękach miał czerwoną i lśniącą.Gdy ujrzał Bykowa, uśmiechnął się i zaczął głośno śpiewać piosenkę o jaskółkach.Wyglądało na to, że jest już całkiem uspokojony.I gdyby nie zaśpiewał tej piosenki, Bykow mógłby pomyśleć, że Molliar naprawdę już się uspokoił.Ale Molliar śpiewał zbyt głośno i zbyt wyraźnie, od czasu do czasu sycząc z bólu.3.Inżynier pokładowy oddaje się wspomnieniom,a nawigator radzi mu, by nie wspominał.Żylin remontował urządzenia kontrolne zwierciadła.W kabinie było bardzo gorąco i duszno, najwidoczniej system klimatyzacji na statku całkiem się rozregulował, ale nikt nie miał czasu ani ochoty, by się tym zająć.Żylin najpierw zrzucił z siebie bluzę, potem kombinezon i wreszcie został tylko w spodenkach i koszulce.Warieczka natychmiast ułożyła się w fałdach kombinezonu i wkrótce zniknęła - pozostał widoczny tylko jej cień, czasem ukazywały się i natychmiast nikły wielkie, wyłupiaste oczy.Żylin wyciągał z rozbitego korpusu aparatu, jedną po drugiej, płyty z metalu plastycznego do schematów zapisów, sprawdzał całe, odkładał na bok rozbite i zaraz wymieniał je na zapasowe.Pracował metodycznie, bez pośpiechu, jak na egzaminie z montażu, bo też śpieszyć się nie było po co, a może też i dlatego, że i tak to wszystko na nic się prawdopodobnie nie przyda.Starał się nie myśleć o niczym i był zadowolony, że świetnie pamięta schemat ogólny, i że prawie wcale nie musi zaglądać do instrukcji, a także i z tego, że sam nie ucierpiał zbytnio, że draśnięcia na głowie już zaschły i przestały boleć.Zza osłony fotoreaktora dolatywał szum maszyny obliczeniowej.Michaił Antonowicz szeleścił papierem i nieskładnie nucił coś pod nosem.Michaił Antonowicz zawsze podczas pracy mruczał pod nosem różne melodie.Ciekawie, nad czym w tej chwili pracuje?, pomyślał Żylin.A może po prostu stara się czymś zająć, żeby nie myśleć o niczym.To wielka sztuka umieć w takiej chwili zająć się czymś.Planetolodzy też z pewnością pracują, zrzucają bombosondy.Tak więc nie udało mi się zobaczyć wybuchów serii bombosond.I wielu innych rzeczy też nie dane mi było zobaczyć.Powiadają, na przykład, że widok Jowisza z Amaltei jest wspaniały.Bardzo też pragnąłem wziąć udział w ekspedycji międzygwiezdnej albo w którejś z ekspedycji Tropicieli, uczonych poszukujących na innych planetach śladów Przybyszów z innych światów.Mówią wreszcie, że na „Stacjach J” są wspaniałe dziewczęta, przyjemnie byłoby je poznać, a później opowiedzieć o wszystkim Pierre’owi Huntowi, który dostał skierowanie na trasy księżycowe i był z tego, dziwak, zadowolony.Zabawne, Michaił Antonowicz fałszuje tak, jakby robił to umyślnie.Krutikow ma żonę i dwoje dzieci, nie, troje, a starsza córka liczy już szesnaście lat.Ciągle obiecywał, że nas pozna ze sobą i za każdym razem jakoś tak po kawalersku mrugał okiem, ale teraz to już przepadło.Teraz wiele rzeczy przepadło.Ojciec będzie bardzo zdenerwowany - to fatalne! Jak to się wszystko źle złożyło - i to w pierwszym samodzielnym rejsie! Dobrze, że się wówczas z nią pogniewałem, pomyślał nagle Żylin.Teraz wszystko jest o wiele łatwiejsze, a mogło być bardzo trudne.Tak, na przykład, Michaiłowi Antonowiczowi na pewno jest o wiele gorzej niż mnie.I kapitanowi również.Kapitan ma żonę - bardzo ładna kobieta, wesoła i zdaje się mądra.Odprowadzała go i nic podobnego nawet jej przez myśl nie przeszło, a może i myślała o tym, tylko nie dawała po sobie poznać, chyba jednak nie, bo się już do tego przyzwyczaiła.Człowiek do wszystkiego może się przyzwyczaić.Ja, na przykład, przyzwyczaiłem się do przeciążeń, chociaż z początku znosiłem je bardzo źle i nawet myślałem już, że przeniosą mnie na wydział zarządu tras.W szkole nazywano to „przejściem do dziewcząt”
[ Pobierz całość w formacie PDF ]