Podobne
- Strona startowa
- Simak Clifford D Dzieci naszych dzieci (SCAN dal (3)
- Heyerdahl Thor Aku Aku (SCAN dal 921)
- Bulyczow Kiryl Ludzie jak ludzie (SCAN dal 756
- Moorcock Michael Zwiastun Bur Sagi o Elryku Tom VIII (SCAN da
- Clarke Arthur C. Baxter Stephen Swiatlo minionych dni (SCAN dal
- Moorcock Michael Perlowa Fort Sagi o Elryku Tom II (SCAN dal
- Moorcock Michael Elryk z Meln Sagi o Elryku Tom I (SCAN dal 8
- Kaye Marvin Godwin Parke Wladcy Samotnosci (SCAN dal 108
- John Fowles Mag
- Sapkowski Andrzej Miecz przeznaczenia (4)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- beyblade.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Gdy ją dzisiejszego ranka dotknęłam myślą, ujrzałam jakby.linę, więź.Była tym do czegoś przywiązana.Wydawało mi się, że widzę stronę z raportu, na której wspomniano o wędrowcach.Wiem, że przybysze nie są zbyt mile widziani w tych stronach, a więc zaryzykowałam domysł, że ocalałe dziecię niełatwo znajdzie nowy dom dla siebie.Tu potwierdziłeś moje domysły, Tedriku.Miałam wrażenie, że jej potrzebna jest jeszcze tylko jedna próba zrobienia wszystkiego jak należy.Czy to, co mówię, brzmi rozsądnie?- Bardziej niż się tego mogłem spodziewać.To przecież niemożliwe, by on mógł być.jej? Prawda? - wtrącił z wahaniem Kris.- Krisie, nie jestem kapłanem! Skąd, u licha, mogłabym znać odpowiedź? Mogę ci jedynie opowiadać o tym, co czułam i co widziałam.Maleństwo jest mniej więcej w tym samym wieku, bezspornie wydają się siebie rozpoznawać, choć może raczej jako dwie osierocone dusze potrzebujące uczucia.Nie odważę się na żadne dalsze domysły.- Okropnie grubiańsko jest o to pytać, wiem - odezwał się Tedric, zdając się nieco mniej zaniepokojony, gdy magiczne zjawisko zostało wyjaśnione w oparciu o zdrowy rozsądek - lecz.moc nie opuści jej teraz, gdy już wróciły do niej zmysły, prawda?- Pozbądź się obaw.Myślę, że i ty, i mieszkańcy Jagodowego Zakątka możecie mimo wszystko liczyć na jej pogodowe gusła - odparła Talia.- Opierając się na zdobytym doświadczeniu, powiem ci, że tego rodzaju Dar, gdy raz się zbudzi, rzadko ulega ponownemu uśpieniu.Przypomnij sobie, co ona mnie powiedziała!- “Miłość rzuci śmierci wyzwanie do walki o ciebie” - powtórzył Kris.- Dziwne.i raczej mgliste Jak mi się wydaje.- Jak to w zwyczaju mają przepowiednie - rzekł Tedric z przekąsem.- Jakie to szczęście, że jej ostrzeżenia pogodowe są ściślejsze.Idziemy, i ty, i Rolan jesteście znużeni i głodni.Zasłużyłaś na godziwy posiłek i solidny wypoczynek w nocy, zanim ponownie staniecie na gościńcu.- I wbrew przepowiedniom w tej chwili moje serce tęskni do pasztetu z dziczyzny twojej roboty i do tego, by po spędzeniu wieczoru na spokojnej biesiadzie, zasnąć twardym snem w twym miękkim, puchowym łożu.Nie przyszłoby mi na myśl przedtem odwiedzać Niebiosa! - roześmiała się zmęczona Talia, biorąc Krisa i Tedrika za ręce, zostawiając za sobą, idącego za nią trop w trop Rolana.No cóż, z tej próby wyszła zwycięsko.Musiała jedynie dalej jakoś unikać katastrofy.jedenastyHa, ptaszyno - leniwie odezwał się Kris.- Patrzeć tylko, a nastanie Noc Świętojańska.Masz za sobą połowę praktyki.Ocena, proszę.Talia bezmyślnie skubała trawę obok siebie.- Mówisz poważnie, czy żarty sobie stroisz?- Całkowicie poważnie.Słońce wspięło się do zenitu.Biało-złote promienie, znalazłszy lukę w listowiu nad ich głowami, rozszczepiły się i zlały ciepłem na prawą łopatkę Talii.W wysokiej trawie brzęczały owady, od czasu do czasu sennie zaśpiewał ptak.Znajdowali się w Stanicy na południu swojego Obwodu, tam gdzie minionej jesieni po raz pierwszy przekroczyli jego granicę.Dziś lub jutro miał się z nimi tu spotkać Herold-kurier, by przekazać najświeższe wieści i nowe prawa.Teraz jednak mieli czas wolny.Poświęcili go na odpoczynek, do czego tak bardzo nie nawykli.Talia długo i głęboko myślała, a w tym czasie Kris żuł źdźbło trawy, ułożywszy się na plecach w cieniu, mrużąc powieki tak, że zamieniły się w szparki.- To było straszne - powiedziała w końcu, kładąc się z głową na ramieniu.- Chciałabym, by minionych dziewięciu miesięcy w ogóle nie było.To było okropne, gdy po raz pierwszy wjechaliśmy do miasta, a tam już dotarły plotki o mnie, ale.- Hmm? - przynaglił ją, gdy cisza zbytnio zaczęła się przedłużać.- Ale.gdyby to.gdyby mój Dar zaczął płatać mi psikusy.na Dworze? Wtedy mogłoby być jeszcze gorzej.- Otoczono by cię tam opieką - zwrócił jej uwagę - lepszą niż mnie było stać.- Ale dopiero po tym, jak obróciłabym coś w perzynę.O bogowie, boję się o tym nawet myśleć.Gdyby tak moje zmysły rozpętały burzę na Dworze wypełnionym ludźmi.- zadrżała.- Przynajmniej teraz uczucia, które próbują mi się wymknąć, ulegają mej świadomości a nie intuicji, nawet jeśli moje osłony nie są jeszcze tak mocne i szczelne jak dawniej.- Wciąż sprawiają ci kłopoty?- Wiesz, że tak, widujesz mnie w otoczeniu tłumu.Czasami nienawidzę cię za to, że przez ciebie muszę tutaj być, lecz natychmiast uświadamiam sobie, że nie mogę wrócić, póki szczelnie nie osłonię mego umysłu.Nie możemy przed nikim się z tym zdradzić, póki się z tym nie uporam - nawet przed Heroldami.- Widzę, że zrozumiałaś problem.- Nie potrzeba wiele, by ludzie, stwierdziwszy, że w plotkach tkwi ziarenko prawdy, uwierzyli w nie całkowicie.Obserwowałam ciebie, jak ochraniałeś mnie za każdym razem, gdy spotykaliśmy się z jakimś Heroldem.Jest jeszcze coś innego.Nie mogę wrócić, póki się jeszcze czegoś nie dowiem.- Czego?- Nie tylko tego, jak działa mój Dar, ale dlaczego i kiedy.Te pytania nie dają mi spokoju, ponieważ plotki, że obchodzę się z ludźmi jak z marionetkami tak bliskie stały się prawdy.Używałam mego Daru do oceny zasiadających w Radzie i w oparciu o to działałam.Kiedy coś takiego staje się manipulacją?- Nie wiem.- Teraz boję się korzystać z Daru.- A, niech to! - przetoczył się z pleców na bok, aż włosy zasłoniły mu oczy.- To właśnie jest dla mnie udręką.Na ognie piekielne! Nie doszłoby do czegoś takiego, gdybym po prostu trzymał język za zębami.- I stałoby się to, kiedy chwila byłaby jeszcze mniej odpowiednia.- Lub wcale - niebieskie oczy przewierciły ją na wylot.- Za to, że coś się złego wydarzyło, ja jestem odpowiedzialny w takiej samej mierze.Na to nie udało się jej znaleźć odpowiedzi.- Hm, wydarzenia rzeczywiście nabrały złego biegu, lecz mam wrażenie, że robimy wszystko, by zawróciły - odezwał się w końcu.- Mam nadzieję.Tak myślę.- Ha, z wszystkim innym radzisz sobie doskonale.W jego głosie pojawiła się nuta niepokoju; była wyczulona na tyle, by wiedzieć, że to ma związek z jej osobą, a nie z tym, że jest Heroldem.O, bogowie! Za wszelką cenę starała się ukryć rozczarowanie.Uczyniła wszystko, co w jej mocy, by ich znajomość nie rozwinęła się w nic poza związek przyjaciół-kochanków, i nie dopuścić, by przez ten jej Dar zadurzył się w niej, albo jeszcze co gorszego.Przeważnie miała wrażenie, że się jej to udaje, lecz potem przytrafiały się takie jak ta chwile, kiedy to spoglądał na nią z chmurną twarzą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]