Podobne
- Strona startowa
- Stephen King Pokochala Toma Gordona
- Stephen King Pokochala Toma Gordona (3)
- Gordon Noah Lekarze
- Glen Cook Zolnierze zyja
- Cook Glen Zolnierze zyja
- Castillo Pamietnik zolnierza Korteza
- Zolnierze zyja
- Burst Steven Jhereg
- Larock Bruce E Hydraulics of Pipeline Systems
- gielda
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mrowkodzik.xlx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To-208bie to nie robiło różnicy, ją zaś wiązało z tobą nieodwołalnie.Teraz, gdyby cięstraciła, cierpiałaby tak samo albo jeszcze bardziej, niż Ian Graeme cierpi z po-wodu utraty swego brata blizniaka i lustrzanego odbicia.Zatrzymał się i obserwował mnie, stojąc w miejscu.Lecz ja nadal błądziłempo omacku. W dalszym ciągu.nie rozumiem rzekłem. Mówisz, że to, co z niąuczyniliście, nie miało dla mnie znaczenia.Jaki zatem pożytek. %7ładen, tak dalece, jak byliśmy w stanie wówczas obliczyć i wyinterpreto-wać, aż do tej pory.Jeżeli ona była przywiązana do ciebie, to oczywiście równieżi ty byłeś do niej przywiązany.Ale było to tak, jak gdyby drozda śpiewającegoprzywiązać do palca olbrzyma, tak jak bezwładność względna twojego oddziały-wania na wzorzec wygląda w porównaniu do jej bezwładności.Wyłącznie Lizasądziła, że przyniesie to jakiś pożytek.Odwrócił się. Do zobaczenia, Tam powiedział.Poprzez wciąż rzedniejącą mgiełkę widziałem, jak samotnie kroczy w kierun-ku kościoła, skąd dobiegł mnie pojedynczy głos mówcy, obwieszczającego wła-śnie numer hymnu, którym kończyło się nabożeństwo.Zostawił mnie w stanie całkowitego osłupienia.Ale wnet roześmiałem sięw głos, gdyż w owej chwili zdałem sobie sprawę, że jestem mądrzejszy od niego.Wszystkie jego obliczenia razem wzięte nie były w stanie odkryć, dlaczego fakt,iż Liza przywiązała się do mnie, mógł mnie uratować.I uratował.Gdyż poczułem teraz przypływ mej własnej ogromnej miłości do niej i zda-łem sobie sprawę, że przez cały czas moja samotna jazń odwzajemniała Lizie jejmiłość, tyle że za nic nie przyznałaby się do tego przed sobą.I dla tej to właśniemiłości pragnąłem żyć.Olbrzym może bez żadnego wysiłku zabrać ze sobą, do-kąd chce, drozda śpiewającego, nie zwracając ani krztyny uwagi na poruszeniadrobniutkich skrzydełek.Lecz jeśli obchodzi go los stworzenia, do którego zostałprzywiązany, tam gdzie nie mogła zawrócić go z drogi siła, może zawrócić gomiłość.A zatem po wiążącej nas ze sobą niewidzialnej nici wiara Lizy pobiegła po-łączyć się z moją wiarą, a ja nie mogłem dopuścić, by moja wiara wygasła, niechcąc wygasić zarazem i jej wiary.Z jakiegoż innego powodu musiałem stawićsię na jej wezwanie, kiedy to doszło do zamachu na Marka Torre? Nawet wów-czas gotów byłem nadłożyć drogi, by bodaj kompromisem połączyć swoją i jejścieżkę.Gdyż jak to teraz zobaczyłem, wskazówka kompasu mojego życia w jed-nej chwili obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni i, widziane w nowym świetle,wszystko stało się nagle proste, jasne i zrozumiałe.Nic w moim życiu nie ulegałozmianie, ani mój głód, ani moja ambicja, ani energia, oprócz tego, że zostałemobrócony w przeciwną stronę.Ponownie wybuchnąłem głośnym śmiechem, zdu-209miony prostotą tego, co się wydarzyło, jako że teraz widziałem już wyraznie, żejeden cel był zwykłym przeciwieństwem drugiego:NISZCZY : BUDOWABUDOWA jasna i prosta odpowiedz, do której tęskniłem tyle lat, bywreszcie zadać kłam czczym poglądom Mathiasa.Do tego właśnie zostałem zro-dzony, tego, co zawarte było w Partenonie i w Encyklopedii, i we wszystkichsynach człowieczych.Tak jak wszyscy nawet Mathias jeśli nie zbłądzą na manowce, przysze-dłem na świat bardziej jako twórca niż jako burzyciel, bardziej kreator niż nisz-czyciel.Teraz niczym jednolita sztaba czystego metalu, z którego pod ciosamimłota odpadły wreszcie wszelkie zanieczyszczenia, dzwięczałem czystym tonem,wibrując każdym atomem, każdym włókienkiem mojego jestestwa, nastrojony napodstawową, niezmienną częstotliwość jedynego prawdziwego celu życia.Oszo-łomiony i słaby, odwróciłem się wreszcie plecami w stronę kościoła, podszedłemdo samochodu i wsiadłem.Było już prawie po deszczu, a i niebo wypogadzałosię coraz szybciej.Drobniutka mgiełka wilgoci opadała, wydawało się, dużo spo-kojniej, a powietrze nasiąkło wonią nowości i świeżości.Odjeżdżając z parkinguw długą drogę powrotną do portu kosmicznego, uchyliłem okna samochodu.I sie-dząc przy otwartym oknie usłyszałem, jak w kościele rozpoczynają śpiewać hymnkończący nabożeństwo.Zpiewali właśnie Hymn Bojowy %7łołnierzy z Zaprzyjaznionych.Gdy odjeż-dżałem drogą, głosy zdawały się następować za mną potężnie, nie rozbrzmiewającdostojnie ani żałobnie, niby w nastroju pożegnania i rozpaczy, lecz mocno i trium-falnie, niby pieśń marszowa wyruszających o brzasku nowego dnia na szlaki.%7łołnierzu, nie pytaj, ni jutro, ni dziś,Dokąd idą na wojnę sztandary.Gdy odjeżdżałem, śpiew szedł w moje ślady.A gdy dzieliła nas już niecowiększa odległość, głosy zdawały się zlewać nawzajem, póki wreszcie nie za-brzmiały niczym jeden samotny, śpiewający z mocą głos.Przede mną rozstępo-wały się chmury.Prześwitujące przez nie słońce sprawiało, iż skrawki błękitne-go nieba przypominały powiewające jasne flagi, sztandary armii, maszerującejwiecznie naprzód w nieznane kraje.Jadąc dalej, ujrzałem wreszcie, jak łączą się w jedno czyste niebo i jeszczeprzez długi czas podążając w stronę portu kosmicznego i oczekującego tam namnie w blasku słonecznym statku, który miał zabrać mnie na Ziemię do Lizy,słyszałem za sobą śpiew
[ Pobierz całość w formacie PDF ]