Podobne
- Strona startowa
- Bahdaj Adam Trzecia granica (SCAN dal 803)
- Chmielewska Joanna Dwie trzecie sukcesu (SCAN dal (2)
- Clifford Francis Trzecia strona medalu
- Bahdaj Adam Trzecia granica
- Chmielewska Joanna Dwie trzecie
- Nicholas Negroponte Cyfrowe Zycie
- Spellman Cathy Cash Malowane wiatrem 02
- Agata Christie Spotkanie w Bagdadzie (3)
- Lem Stanislaw Dzienniki gwiazdowe t.1 (SCAN d
- Rice Anne Wywiad z wampirem (2)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- beyblade.opx.pl
Cytat
Do celu tam się wysiada. Lec Stanisław Jerzy (pierw. de Tusch-Letz, 1909-1966)
A bogowie grają w kości i nie pytają wcale czy chcesz przyłączyć się do gry (. . . ) Bogowie kpią sobie z twojego poukładanego życia (. . . ) nie przejmują się zbytnio ani naszymi planami na przyszłość ani oczekiwaniami. Gdzieś we wszechświecie rzucają kości i przypadkiem wypada twoja kolej. I odtąd zwyciężyć lub przegrać - to tylko kwestia szczęścia. Borys Pasternak
Idąc po kurzych jajach nie podskakuj. Przysłowie szkockie
I Herkules nie poradzi przeciwko wielu.
Dialog półinteligentów równa się monologowi ćwierćinteligenta. Stanisław Jerzy Lec (pierw. de Tusch - Letz, 1909-1966)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Więc może te narciarskie maski nie bronią już Mo.Może uczucia już się im zmie-niły i teraz chcą znalezć Mo, zanim ja to zrobię.To bardzo szlachetnie, że nadal jesteśjego adwokatem, chociaż ktoś próbuje cię zastraszyć. Chrzanię szlachetność oznajmił Dickie. Wypisuję się z tego interesu.191Rzuciłam mu na biurko wizytówkę. Zadzwoń do mnie, jeśli ktoś się do ciebie odezwie.W windzie złapałam się na szerokim uśmiechu.Fakt, iż Dickie był nękany i zastra-szany, sprawił mi dużą przyjemność.Postanowiłam uczcić to wizytą u pana Alexan-dra.Skoro potrafił przemalować mi włosy na pomarańczowo, z pewnością będzie umiałprzywrócić im pierwotny kolor. To niemożliwe oznajmił pan Alexander. Wszystkie godziny zajęte.Niczegotak nie pragnę, jak ci pomóc, skarbie.Naprawdę tego pragnę, ale spójrz tylko na mój ter-minarz.Ani jednej wolnej chwili.Ujęłam w dwa palce jedno wściekle pomarańczowe pasemko. Nie mogę z tym żyć.Czy jest tu ktokolwiek, kto mi pomoże? Może jutro. W tej torebce mam broń.A także pieprz w sprayu i taki elektryczny wynalazek,który zrobi z pana nocną lampkę.Jestem niebezpieczna, a te pomarańczowe włosy do-prowadzają mnie do szału.Lepiej niech mi pan nie mówi, że nikt mi dzisiaj nie pomo-że.Recepcjonistka pospiesznie przekartkowała plan dnia. Jedna klientka odwołała wizytę o drugiej u Cleo.Miało być tylko strzyżenie, alemoże uda się jej jakoś zdążyć. Cleo jest rewelacyjna zapewnił mnie pan Alexander. Jeśli ktoś ma ci pomóc,to tylko Cleo.Trzy godziny pózniej byłam znów w domu i ciągle miałam pomarańczowe włosy.Cleo dała z siebie wszystko, ale kolor oparł się zmianom.Stał się o odcień ciemniejszy,ale zasadniczo ciągle był to pomarańcz.Dobra.No to mam pomarańczowe włosy.Wielkie mi co.Mogło być gorzej.Mogłamzłapać wirusa Ebola.Mogłam mieć krwawą gorączkę.Pomarańczowe włosy nie będątrwać wiecznie.Odrosną.Nie zniszczyłam sobie życia.Hol był pusty.Drzwi windy otworzyły się, weszłam do środka, pogrążona w roz-myślaniach na temat Mo.Skoro mowa o kimś, kto zniszczył sobie życie.Jeśli możnawierzyć Dickiemu, ten człowiek przez dziesiątki lat sprzedawał dzieciom cukierki, ażwreszcie poddał się frustracji i dokonał kilku złych wyborów.Teraz zaś błąka się w labi-ryncie potwornych zbrodni i niemożności wyboru.Zastanowiłam się nad własnym życiem i wyborami, jakich dokonałam.Do niedaw-na były one względnie bezpieczne i przewidywalne.College, małżeństwo, rozwód, pra-ca.I raptem, nie z mojej winy, nagle mnie wyrzucono.A zaraz potem stałam się łowcąnagród i zabiłam człowieka.W samoobronie, ale i tak nie mogłam przez to spać.Terazwiedziałam już o sobie a także o ludzkiej naturze w ogólności rzeczy, jakich miłedziewczyny nie powinny wiedzieć.192Wlokłam się korytarzem i szukałam kluczy.Otworzyłam drzwi do mieszkania i we-szłam z ulgą, że jestem już w domu.Ale zanim zdołałam się odwrócić i zamknąć drzwi,nagle znalazłam się na podłodze, gwałtownie popchnięta od tyłu.Było ich dwóch.Obaj w maskach i kombinezonach.Obaj wyżsi od Maglio.Jedenz nich mierzył do mnie z pistoletu.Drugi trzymał torbę, w jakich nosi się drugie śnia-danie.Takich samych toreb używają urzędnicy.Mieści się w nich akurat kanapka, jabł-ko i napój. Tylko piśnij, a strzelę syknął facet z pistoletem i zamknął drzwi. Nie mamochoty, ale zrobię to, jeśli będę musiał. To na nic poinformowałam go. Mo prowadzi rozmowy z policją.Opowie imo was.Rzuca nazwiskami. Mo powinien sprzedawać cukierki i nie mieszać się do niczego.Zajmiemy się nim.Robimy to dla dobra społeczeństwa.i Ameryki.Nie damy się powstrzymać dlatego, żejeden staruszek wymiękł. Zabijacie ludzi dla dobra Ameryki? Eliminujemy brudy z marginesu.Rety.Eliminatorzy brudu.Facet z torbą poderwał mnie na nogi i popchnął w stronę salonu.Zastanowiłam się,czy nie zacząć krzyczeć albo po prostu wiać, ale nie byłam pewna, jak zareagują ci sza-leńcy.Ten z bronią wyglądał tak, jakby strzelał codziennie.Możliwe, że już kogoś zli-kwidował, a miałam silne podejrzenia, że zabijanie jest jak wszystko inne.im częściejto robisz, tym łatwiej idzie.Ciągle miałam na sobie kurtkę i trzymałam torbę.W uszach nadal dzwięczała migrozba zemsty.Bąbel po ostatnim spotkaniu z obrońcami sprawiedliwości jeszcze sięnie zagoił, a na myśl, że znowu zaczną mnie przypalać, zrobiło mi się słabo. Dam wam szansę.Możecie wyjść, zanim zrobicie coś głupiego oznajmiłam, zewszystkich sił starając się stłumić panikę.Facet z torbą postawił ją na stoliku w salonie. Aleś ty głupia.Tłumaczymy ci jak komu mądremu, ostrzegamy cię, a ty nie słu-chasz.Ciągle wsadzasz nos w nieswoje sprawy.Ty i ten prawnik, do którego bez prze-rwy latasz.Więc na razie pokażemy ci, co umiemy.Zobaczysz na własne oczy. Wyjąłz torby foliową torebkę i zaprezentował mi ją. Chłopczyk pierwsza klasa. Następ-nie wyjął małą butelkę z wodą mineralną.I zakrętkę z przymocowaną do niej drucia-ną rączką. Najlepsze podgrzewacze wychodzą z butelki po winie.Aadne i głębokie.puny lubią je bardziej niż łyżkę albo zakrętkę z oranżady.Wiesz, co to jest chłopczyk?Chłopczyk to heroina.Dziewczynka to kokaina. Tak, wiem.Facet nalał wody do zakrętki i wymieszał z proszkiem z torebki.Potem wyjął zapal-niczkę i zaczął podgrzewać roztwór.Wreszcie wydobył z torby strzykawkę i napełnił jąpłynem.193Ciągle miałam torbę na ramieniu.Przesunęłam drżącą ręką po jej zewnętrznej stro-nie i poczułam pod palcami kształt broni.Facet z bronią wyszarpnął mi torebkę. Zapomnij.Rex siedział w klatce na stole.Kiedy weszliśmy, biegał w kołowrotku.Na błysk świa-tła zatrzymał się, poruszył wąsikami i spojrzał ciekawie w oczekiwaniu jedzenia lubpieszczot.Po chwili znowu podjął bieg.Mężczyzna ze strzykawką podniósł wieko jego klatki i wziął Rexa wolną ręką.Serce ścisnęło mi się boleśnie. Zostaw go powiedziałam. On nie lubi obcych. Wiemy o tobie wiele rzeczy.Wiemy, że przepadasz za tym chomikiem.Pewnie jestdla ciebie jak rodzina.Przyjmijmy, że to twoje dziecko.I przypuśćmy, że robisz wszyst-ko, co do ciebie należy, żywisz go, pomagasz odrabiać lekcje i wychowujesz w dobrejdzielnicy z dobrą szkołą.A potem, chociaż zrobiłaś dla niego wszystko, dzieciak zaczy-na eksperymentować z narkotykami.Jak byś się wtedy czuła? Nie miałabyś ochoty do-stać w swoje ręce tych, którzy dali mu narkotyki? A teraz załóżmy, że dzieciak kupił ja-kiś kiepski towar.I umarł z przedawkowania.Nie miałabyś ochoty zabić bydlaka, którysprzedał mu narkotyki? Chciałabym oddać go w ręce sprawiedliwości. Gówno prawda.Chciałabyś go zabić. Mówi pan z doświadczenia?Mężczyzna ze strzykawką zamarł i spojrzał na mnie.Zobaczyłam wyraz jego oczu zamaską i poczułam, że trafiłam. Bardzo mi przykro. A więc rozumiesz, dlaczego muszę to robić
[ Pobierz całość w formacie PDF ]